4. Skąd, do cholery wiesz jak mam na imię?

97 18 7
                                    

Co do cholery? Czemu on płacze? Czy to jest Harry? Mam dziwne przeczucie, że tak.

Normalnie zostawiłabym go samego i wróciłabym do domu mówiąc, że nie mogłam go znaleźć, ale coś zaciekawiło mnie w tym chłopaku. Może to, że wyglądał na tak samo popieprzonego jak ja? I tak, chciałam go poznać. Chciałam usłyszeć od niego jego własną historię mimo, że po części i tak ją znałam.

Postanowiłam zrobić dobre wrażenie i przywitać się z wielką pewnością siebie, co nie do końca mi wyszło, bo wyjąknęłam tylko jedno słowo.

-Harry? - zapytałam robiąc krok w jego stronę.

A co jak to nie on? Po raz kolejny wyjdę na zagubioną wariatkę.

Chłopak słysząc mój głos podniósł głowę i mogłam ujrzeć jego intensywnie zielone oczy. Ubrany był w zwykły biały t-shirt i obcisłe czarne spodnie. Na nogach miał sztyblety, a na dłoniach kilka pierścionków. Okej, był przystojny i to bardzo. Mogłabym powiedzieć, że nawet bardziej od Nialla, ale przecież obiecałam sobie, że nie będę o nim myśleć.

-Skąd, do cholery wiesz jak mam na imię? - skrzywił się, a mi już odebrało do niego jakiekolwiek miłe nastawienie.

-Jestem córką Caroline Walker. Olivia - wyciągnęłam rękę na co on nic nie zareagował.

Serio?

-Kojarzysz chyba? Sam w końcu przyjechałeś do mojego domu - znowu nic.

-Miałam po ciebie wyjść, ale ty zdecydowałeś sobie posiedzieć na plaży, bardzo dojrzale - zakpiłam i po raz kolejny nie doczekałam się odpowiedzi.

Tym razem wyciągnął iPhone'a i zaczął coś na nim pisać, sprawdzając co chwilę czy jeszcze tam stoję. Oczywiście stałam, mimo, że naprawdę nie miałam na to ochoty. Nie jestem dzieckiem i chce żebyśmy oboje wrócili do domu nie robiąc zbędnego zamieszania.

-Nie zamierzasz wrócić?

-Jesteś jakiś aspołeczny, czy co?

-Zachowujesz się jak dzieciak, wiesz? I nie obchodzi mnie, że masz gorszy dzień, czy Bóg wie co, ja mam takie cały czas i jakoś muszę robić wszystko co mi się każe i nie narzekam, a przynajmniej się staram. Jesteś facetem, na litość boską! Pewnie cię to nie obchodzi, ale dla mnie już jesteś nikim- na to wyznanie podniósł brwi ze zdziwienia z czego się trochę ucieszyłam.

Może i potraktowałam go nieco za ostro ze względu na to co się u niego działo, ale w ostatnim czasie nie mam siły już być dla nikogo miła. Z resztą, chyba tak samo jak i on.

Wspięłam się od razu na skałę, na tej obok której siedzi Harry i zaczęłam się wpatrywać w morze.

-Naprawdę, nie możesz sobie znaleźć innego miejsca? -jego niski i donośny głos, który przebił się przez ciszę sprawił, że prawie podskoczyłam.

-Cóż, siadłeś akurat na mojej ulubionej, więc wybrałam miejsce obok niej -odpowiedziałam nie spuszczając wzroku z morza.

-Jak można mieć ulubioną skałę... - burknął na co tym razem ja nie zareagowałam. Byłam za bardzo zirytowana, choć z drugiej strony zdałam sobie sprawę, że jestem do niego całkiem podobna. Trochę przerażające.

-Czemu nie wrócisz sama? Możesz im powiedzieć, że ja nie chciałem, jakoś to przeżyje - prychnął, a ja po raz kolejny nie odpowiedziałam. Skoro on się tak zachowywał, to ja też mogę.

-Nie idziesz?

-Aha, czyli teraz ty siedzisz cicho. Ciekawa zabawa. Ha ha -powiedział wyraźnie zdenerwowany, a ja uśmiechnęłam się, bo nie ukrywam, byłam z siebie całkiem zadowolona.

Nie to żeby mi zależało, nie mam zamiaru z nim nawiązywać znajomości.

I tak przez dobre kilkanaście minut siedzieliśmy obok siebie w milczeniu, udając, że woda dzisiaj jest niesamowicie ciekawa. Tak naprawdę moją głowę zaprzątało milion myśli o tym jak Harry jest beznadziejny. Ha.

W takim razie boje się co on myśli o mnie.

Po tym całym wpatrywaniu się na wodę uznałam, że czas wstać, bo to robi się oraz bardziej dziwne. Chłopak znowu wyciągnął telefon, przez co nie zauważył, że wstałam i nasze głowy znalazły się całkiem blisko siebie. Postanowiłam to wykorzystać (nie, nie chciałam go pocałować).

-AAAAAAA!- zapiszczałam na co podskoczył jakby ktoś zatrąbił mu klaksonem prosto w twarz. W sumie, na jedno wychodzi.

Jestem dziwna.

-Co do kurwy?! -wrzasnął, a ja próbowałam się nie roześmiać mimo, że byłam na niego niesamowicie zdenerwowana.

-Chodźmy do tego pieprzonego domu, serio. W końcu przecież będziesz musiał tam pójść. Możesz iść, kurwa nawet za mną - z reguły nie przeklinam przy kimś, ale cóż, okoliczności mnie chyba usprawiedliwiają.

-Ehh... - westchnął i wstał, więc brawa dla mnie, bo udało mi się go przekonać.

Od razu zaczęliśmy wracać i faktycznie Harry szedł kilka metrów za mną na co prychnęłam z niedowierzania. On jest taki dziecinny, boże.

Tak więc, gdy wróciliśmy z naszej ekscytującej, całkowicie przemilczanej wędrówki drzwi otworzyła nam moja mama.

-Oh, jesteście! I Harry, tak miło mi cię widzieć!

I takim oto sposobem wróciłam z powrotem do mojego pokoju, co oznaczało, że już więcej nie będę musiała mieć do czynienia z tym dziwnym i chamskim chłopakiem.

Mam przynajmniej taką nadzieję.

Home || h.s. (zawieszone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz