13. Puść mnie!

82 9 3
                                    

Był środek niedzielnej nocy, kiedy zbudziło mnie głośne pukanie, które słyszałam niemal przy swoim uchu. Otworzyłam moje wyjątkowo ciężkie powieki po czym wstałam na półprzytomnie z łóżka i skierowałam się w stronę, balkonu, bo właśnie z tego miejsca dobiegał hałas. Nie zdawałam sobie na początku sprawy co się dzieję, więc już prawie chwyciłam za klamkę, ale po chwili zadałam sobie pytanie.

Jest środek nocy i ktoś puka do mojego balkonu. O co, do kurwy chodzi?

Wróciłam z powrotem do łóżka, modląc się by cała ta sytuacja okazała się tylko jakimiś dziwnymi zwidami, które miewam często o tak późnych porach. Przykryłam się całkowicie kołdrą i zakryłam uszy nie pozwalając by te niepokojące dźwięki mogły do mnie dotrzeć. Po chwili jednak usłyszałam ledwo przebijające się krzyki: 'To ja, Harry!', które jednocześnie mnie zaskoczyły, ale z drugiej strony poczułam niesamowitą ulgę, że to tylko on. Odetchnęłam lekko i wróciłam by otworzyć chłopakowi drzwi.

Jak tylko zdążyłam je uchylić, tak brunet od razu wparował do mojego pokoju.

- No w końcu! – krzyknął wykonując dramatyczny gest rękami.

- Ciii! – uciszyłam go. – Jak kogoś obudzisz to cię zamorduję. Ale... Harry, co jest?!

- No co? – wzruszył ramionami.

- Proszę, jak masz jakiś powód dlaczego tu przyszedłeś, to go przedstaw, bo jeszcze śpię i tak trochę nie ogarniam – westchnęłam, dalej z lekko zmrużonymi oczami. – Nawet nie mam siły, żeby się dziwić tym wszystkim.

- Pomyślałem, że może chciałabyś się ze mną przejść – oznajmił, jakby nigdy nic. – Na plażę, czy coś. Dziś jest noc spadających gwiazd.

Kiedy to powiedział zaczęłam się po prostu śmiać, co sprawiało, że cały obraz tej sytuacji wydawał się jeszcze bardziej chory.

- Co w tym takiego zabawnego? – zapytał widocznie zdenerwowany. – Jesteś na haju?

- Nie Harry, przychodzisz do mnie w środku nocy, by, kurwa przejść się na plażę pod pretekstem, że spadają gwiazdy. Jeszcze wczoraj wyglądałeś jakbyś nie chciał mnie znać.

- Ale dziś już chcę cię znać – uśmiechnął się lekko. – Chodź, spokojnie, to nie jest randka, nie będę się podrywał.

Prychnęłam i upadłam na łóżko.

- To jest szalone.

- Proszę chodź – błagał ciągnąc mnie za rękę, co nic nie dawało, bo ciągle byłam nieugięta.

- Już raz mnie gdzieś zaciągnąłeś, tyle wystarczy.

- Ale przecież tego nie żałujesz, prawda? – pochylił się nade mną patrząc intensywnie tymi swoimi wielkimi oczami.

- Czy ja wiem... - droczyłam się na co brunet przewrócił oczami i przeczesał ręką włosy.

Po chwili szybkim ruchem podszedł w moją stronę i zanim zdążyłam się cofnąć, chwycił mnie w pasie z pozycji leżącej i przerzucił przez ramię.

- Harry, puść mnie! Nigdzie nie idę! – próbowałam się bronić bijąc go rękami po plecach, ale nie przynosiło to żadnego skutku.

- Naprawdę myślisz, że coś zdziałasz tymi chudymi rączkami? – zaśmiał się i chwycił przy okazji bluzę zawieszoną na krześle przy biurku. – Myślę, że to się przyda – pomachał mi ubraniem przed twarzą. – Jest trochę zimno.

- Jeśli myślisz, że gdzieś pójdę w piżamie, to się naprawdę my... - przerwałam, bo zauważyłam, że chłopak wyszedł już na balkon i zamknął za sobą drzwi.

Home || h.s. (zawieszone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz