6. Chodź ze mną.

88 15 14
                                    

-Nie wiecie może czemu Harrego nie ma w szkole? - zapytała Anne patrząc się na mnie wymownie, gdy usiadłyśmy przy stoliku na stołówce.

Od dwóch dni chłopak się nie pojawił, a ona naprawdę myślała że mnie to obchodzi.

-A skąd miałabym to wiedzieć? - burknęłam przebierając widelcem w sałatce, której i tak nie miałam zamiaru zjeść.

-Wiecie co, ja pójdę jeszcze po hot-doga - rzuciła Cassie. - Louis powiedział, że woli, gdy dziewczyny mają więcej ciałka, więc muszę coś z tym zrobić! - dodała widząc nasze zdziwione spojrzenia i pobiegła w stronę bufetu. Anne musiała wykorzystać to, że jesteśmy same.

-Nie pisał do ciebie? No błagam!

-Jezu, nie! Widzieliśmy się tylko raz! A patrzył się na mnie pewnie z nudów. Proszę, nie próbuj nas swatać, bo i tak za sobą nie przepadamy.

-Okej, okej! - uniosła ręce w obronnym geście i roześmiała się. Rozpoczęłyśmy typową rozmowę o nowym crushu dziewczyny i o tym jak szkolne jedzenie jest niedobre. Wspomniała również o wyjściu na jakąś domówkę, ale teraz jest to ostatnia rzecz o jakiej chcę słyszeć.

-No weź, będzie fajnie, jak za starych dobrych czasów - namawiała mnie szturchając i ciągnąć za ramię.

-Dobre czasy już się skończyły - odpowiedziałam ponuro, na co tak samo zareagowała Ann.

-Ja rozumiem, że jest ci przykro, ale nie możesz ciągle siedzieć w...

-Dziewczyny, w sobotę, czyli jutro impreza! - wykrzyknęła Cassie od razu, gdy wróciła. - U mojego chłopaka - dodała przytulając się do stojącego obok niej Louisa, który oczywiście zaczął ssać jej usta.

-Idziesz Liv? - zapytał, ale przecież ten dupek znał dobrze moją odpowiedź.

-Nie sądz...

Nie, nie dam mu tej satysfakcji.

-A właściwie, to pójdę - powiedziałam to tylko po to, żeby zobaczyć jak z twarzy Louisa znika ten fałszywy uśmiech, a pojawia się zdziwienie i faktycznie, tak było. Jednak mimo mojej chwilowej pewności siebie od razu zaczęłam się stresować i wiedziałam, że będę tego żałować. Przecież ja się tam tylko skompromituję.

~

Następnego dnia, po południu przyszły do mnie dziewczyny, żeby razem się przyszykować, a raczej, żeby mi w tym pomóc. Umiem się malować, mimo, że za często tego nie robię, ale zgaduję, że one poradzą sobie z tym lepiej. Poza tym przydałoby się ogarnąć moje włosy, bo jedyne co z nimi potrafię zrobić, to wyprostować (tak, naprawdę jestem dziewczyną).

-O, już jesteście ubra... - zaczęłam, gdy tylko zauważyłam, że weszły.

-Tak, tak. Nie mamy dużo czasu, a musisz dzisiaj wyglądać najlepiej. No, oczywiście oprócz nas - zachichotały i Cassie szybko usadowiła mnie na krześle i wzięła się do roboty z moim makijażem, a w tym samym czasie Anne robiła mi loki.

-O której zaczyna się impreza? - zapytałam.

-Około 20.

-Mhm, to tak jakby mamy 5 min - oznajmiłam nie rozumiejąc dlaczego są tak spokojne.

-Tak, ale hej! Najlepsi przychodzą na koniec!

Tak, Anne była zdecydowanie podekscytowana, że idę na tą całą domówkę. Ja natomiast powiedziałabym im najchętniej, że się źle poczułam i nie mogę iść, ale wiem, że były by bardzo zawiedzione. Jeszcze mam tam jakieś serce.

Home || h.s. (zawieszone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz