3. Nie ma z tobą Harrego?

108 15 12
                                    

Harry's  Pov.

-Naprawdę musimy tam jechać? Jestem już duży, poradzę sobie sam w domu – powiedziałem sarkastycznie. Wiedziałem jednak, że to nic nie da, więc poszedłem odruchowo poszukać czegoś przyzwoitego w szafie.

-Obiecałam państwu Walker, że ciebie też zabiorę, więc nie marudź. Poza tym nie możesz siedzieć ciągle w domu, przed konsolą, czy jak to tam się nazywa – odpowiedziała, po czym zarzuciła na siebie ogromny szal i chwyciła za torebkę. – No, ubieraj się! Ja już czekam na zewnątrz. Dziś ty prowadzisz – uśmiechnęła się rzucając mi kluczyki, co oznaczało, że już nie ma odwrotu.

Wprost nie mogę się doczekać.

Przed wyjściem zjadłem jeszcze płatki z mlekiem wmawiając sobie, że jestem głodny, ale oczywiście zrobiłem to tylko po to, by zdenerwować Kate. To jest chyba moje ulubione zajęcie i muszę przyznać, że naprawdę dobrze mi wychodzi. Uśmiechnąłem się pod nosem myśląc o wściekłej, przemarzniętej kobiecie,  która nerwowo stuka szpilkami o podjazd. Chyba nie powinno mnie to cieszyć, ale cóż, normalny nie jestem.

-Harry, co ty do cholery tyle robiłeś? Albo, dobrze, chyba nie chcę wiedzieć. Po prostu jedź – oznajmiła gdy już wsiedliśmy do mojego czarnego Audi, a ja zachichotałem na jej dziwne podejrzenia.

-A wiesz, nabrałem nagle ochoty na kolację – posłałem jej fałszywy uśmieszek i  po raz setny dzisiejszego dnia usłyszałem jej dramatyczne westchnienie.

-Naprawdę nie wiem jak twoja matka wytrzymała z tobą te 18 lat, podziwiam ją, gdybym była na jej miejscu to pewnie...  - natychmiast  przerwała widząc mój wyraz twarzy.

Kurwa, ona doskonale wie jak wyprowadzić mnie z równowagi. Po tych kilku jebanych miesiącach powinna się nauczyć, że tematu  mojej rodziny się po prostu nie porusza, bo zawsze kończy się tak samo – zamykam się w sobie, a w najgorszym wypadku dostaję nawet ataku wściekłości. Nie robię tego żeby zwrócić na siebie uwagę czy się wyżyć, ale... to dla mnie za dużo. Staram się zapomnieć o tym całym wypadku i kiedy już mi się powoli udaje, ona wypala coś takiego. I tak niemal codziennie.

-Przepraszam, Harry – westchnęła, a ja znowu nie wyczułem w jej głosie ani krzty poczucia winy. Wcisnąłem mocno gaz po czym jechaliśmy kilka kilometrów za szybko, okej może trochę więcej, ale nie przejmowałem się tym. Jak bardzo chciałem skupić się na drodze, tak ciągle w mojej głowie był tylko:  wypadek, matka, ojciec, wypadek, matka, ojciec. Poczułem jak moje oczy zaczynają się powoli szklić i nie mogłem tego powstrzymać. Nie tym razem.

Olivia's  Pov.

Po dalszym oglądaniu serialu postanowiłam zejść do kuchni, bo zdałam sobie sprawę, że jestem  naprawdę głodna. Wyciągnęłam jogurt truskawkowy, oparłam się o blat i zaczęłam go jeść jednocześnie bezsensownie przewijając twittera. Moja mama zastawiała stół ogromnym obrusem co przypomniało mi, że nie długo pojawią się goście. Poczułam lekki stres, nie mam pojęcia czemu. Przywitam się, zjem kolację, a potem będę mogła spokojnie wrócić do pokoju,  prawda?

I wtedy usłyszałam głośne pukanie.

-Ja otworzę, Livv! – moja mama zbiegła szybko ze schodów nie dając mi szansy otworzyć. Coż, powinna wykorzystać szansę, że jestem akurat  w nie najgorszym nastroju i chcę przejąć inicjatywę, ale nie to nie.

-Witaj, Caroline!  Jak dawno cię nie widziałam! – usłyszałam lekko piskliwy głos po czym za drzwi wyłoniła się wspomniana Kate.
Muszę przyznać, że zapamiętałam ją zupełnie inaczej, chociaż widziałyśmy się ostatnio jakieś 2 lata temu.  Krótko mówiąc, dokładne przeciwieństwo mojej mamy – długie, kręcone rude włosy, eleganckie ubranie i mocny makijaż. Mimo to, muszę przyznać, że wygląda całkiem przyjaźnie.

-Dzień dobry – przywitałam się  przybierając swój najbardziej sztuczny śmiech,  gdy tylko mnie zobaczyła.

-O cześć, Olivia. Ale wyrosłaś odkąd się nie widziałyśmy! Ile masz już lat? Osiemnaście? Jak ten czas leci!

-Właściwie jeszcze 17 –poprawiłam ją. W zasadzie urodziny mam za 2 miesiące, ale cóż poradzić, nie lubię gdy ktoś mnie postarza.

-Nie ma z tobą Harrego? – zapytała moja mama wyraźnie zdziwiona.

Właśnie? Nie obraziłabym się gdyby nagle wyparował.

-On... yyy... chciał się przejść, powiedział, że zaraz przyjdzie – odpowiedziała z zakłopotaniem i... jakby, smutkiem? – Może mogłabyś wyjść po niego? Na pewno nie miał by nic przeciwko.

Nie, nie i jeszcze raz nie.

Spojrzałam na mamę błagalnym wzrokiem, ale ona oczywiście tylko stała uśmiechnięta, więc wiedziałam, że muszę się poddać.

-Dobrze, idę – wydobycie z mojego głosu jakiegokolwiek przekonania, było bardzo trudne, ale chyba się udało, bo Kate od razu się rozweseliła i podziękowała.

Tak jak przypuszczałam, po wyjściu z domu nie zobaczyłam go nigdzie w pobliżu. Nie miałam zamiaru go szukać, bo kurde,  nie znam go i nie wiem nawet jak wygląda. Poza tym, kto normalny włóczy się wieczorem po nieznanej okolicy, zamiast być do domu, do którego sam przyjechał?

Nie mogłam wrócić z powrotem, bo Kate by się pewnie zawiodła, że nawet nie próbowałam go znaleźć, więc pozostało mi pójść na plażę. Jest  oddalona od mojego domu jakieś sto metrów i zawsze tam chodzę gdy potrzebuję całkowitej samotności. Można się tam wyciszyć i spokojnie pomyśleć, w dodatku wieczorem wszystko wokół jest pięknie oświetlone i wtedy nastrój jest niesamowity. Zabrzmi tandetnie, ale z pewnością mogę przyznać, że jest to moje ulubione miejsce na ziemi.

Gdy tylko tam doszłam od razu ruszyłam w kierunku mojej ulubionej skałki, na której zawsze przesiaduję, ponieważ dla mnie, to właśnie z niej wszystko najlepiej wygląda.

Jednak tym razem zauważyłam, że ktoś już zajął moje miejsce.

Wysoki chłopak z kręconymi włosami i policzkami mokrymi od łez, drętwo gapiący się na swoje nogi.  Tak, to zdecydowanie nie jest codzienny widok.

Home || h.s. (zawieszone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz