prolog

503 38 4
                                    

Tego dnia niebo było błękitne.
Potem zaczęło się ściemniać.
Niebo było szare.

Spokojna lekcja została zakłócona z powodu wybuchu. Szyby rozbiły się na milion kawałków a przez puste ramy okienne zaczął zaglądać duszący dym. Ogień rozprzestrzeniał się w zawrotnym tempie.

Na ustach wszystkich zgromadzonych malowało się jedno słowo. Jeden czyn, rozkaz skierowany do swoich nóg.
Uciekaj.

Prawie wszyscy uciekli.

Został tylko chłopak, na wózku inwalidzkim, który próbował pokonać samotnie labirynt poprzewracanych krzeseł. W panicie i rosnącym strachu nigdy nienawidził tak bardzo swojej dolegliwości jak tamtego dnia.

Nagle jednak pewna dziewczęca dłoń odrzuciła mu z drogi pozostawione meble i szybko stając za jego plecami poprowadziła jego wózek do wyjścia ewakuacyjnego.

I tu zaczyna się nasza historia.
Pewien nieradzący sobie chłopak i honorowa dziewczyna.

~ witam ~

Może powinienem się przedstawić.
Ale czy warto mówić o kimś, kto będzie starał się nie płakać przez całą tą historię? Czy warto przedstawiać osobę której bronią są tylko słowa?
Nie odpowiadajcie.

To nie będzie cudowna historia. Będzie pełna wstydu, upokorzenia i żalu.

Przenieśmy się do małego cudzego świata.
Zapraszam.

Delirium ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz