Rozdział 2

5K 349 70
                                    

Marinette

Chodziłam po pokoju szukając beżowego materiału do skończenia bluzki z mojej nowej kolekcji, gdy nagle przez okno zauważyłam coś niespodziewanego. Zbliżyłam się do szyby, aby móc lepiej się przyjrzeć.

— Kot? Co on tutaj robi? — Wyszeptałam pod nosem wciąż wpatrując się w przestrzeń przede mną.

Zobaczyłam go na dachu niebieskiego budynku. Słońce chowało się za horyzontem.
Nagle zniknął! Tak jakbym jednym moim mrugnięciem go wymazała...
Jeszcze przed chwilą tam był! Widziałam!
Nagle poczułam ciepło na moim karku, a na biodrach szpony, które powoli przesuwały się ku mojej tali.
Wiedziałam, że to on.

— Witaj, My Lady. — wymruczał mi do ucha — Wróciłem.
— Kocie! Przestań, natychmiast!

Krzyczałam na niego, ale to nie skutkowało.
Objął mnie mocno i za nic w świecie nie zamierzał wypuścić z uścisku. Zaczął całować moją szyję zostawiając na niej mokre ślady. Przeszedł mnie dreszcz, a mój sprzeciw nic nie dawał. Bałam się. To nie był mój Czarny Kot. Kto to był?
Zamknęłam oczy i... Usłyszałam jak ktoś usilnie próbuje uszkodzić mi bębenki.

— Marinette! Wstawaj! Jest już siódma czterdzieści! Wstawaj! — krzyczała moja kwami.
— Tikki?! Dlaczego budzisz mnie tak późno?! — spytałam z przerażeniem.
— Próbowałam, ale ty wybrałaś łóżko i głęboki sen! Lepiej się pośpiesz, chyba nie chcesz spóźnić się pierwszego dnia? — mówiła karcącym mnie tonem moja mała przyjaciółka.
— Masz rację!

Wystrzeliłam z łóżka jak torpeda, wprost do łazienki, gdzie pierwsze co to rozczesałam niezgrabnie grzywkę i zawinęłam ją na wałek. Miała szansę jeszcze jakoś się ułożyć w te kilka minut, kiedy się myłam.
Strumień letniej wody rozbudził zaspane ciało i pomógł poukładać w myślach plan działania. Cieszyłam się faktem, że już poprzedniego dnia spakowałam się i naszykowałam ubrania, więc miałam znacznie mniej na głowie.

Po ekspresowym prysznicu i umyciu zębów szybko nasmarowałam się balsamem i założyłam na siebie bieliznę oraz zwiewną sukienkę w odcieniu koralowego różu. Była długa i miała krótkie rękawki wykończone falbankami zasłaniającymi górę ramion. Jej dekolt był wycięty w serek, ale raczej nie należała do zbyt odkrytych czy wyzywających. Na wszelki wypadek przełożyłam przez ramię beżowy sweterek, choć wątpiłam, że w ogóle go założę, gdy na zewnątrz wciąż dało się odczuć gorąc letniego słońca.
Niemal zapomniałabym o włosach. Zdjęłam wałek, rzucając go na podłogę i zrobiłam parę machnięć szczotką po rozpuszczonych włosach.
Zakładając jasne baletki, wygrzebałam klucze z bocznej kieszeni mojej torby z ostatniego koncertu Jaggeda Stone'a, którą zaraz przełożyłam przez ramię. Ot, miała ona, stanowić mocniejszy akcent na przełamanie tej cukierkowej stylizacji.

Ciepło i gwar uderzyły we mnie, gdy znalazłam się na zewnątrz budynku. Nie chciałam nawet sprawdzać, która już godzina. Po prostu musiałam się przepchać do przejścia i przekroczyć ulicę na drugą stronę. Chicho liczyłam na to, że jeszcze nie byłam spóźniona i przeklinałam w myślach swój ciężki sen oraz siedzenie do późna przez całe wakacje, przez co ponownie rozregulowałam sobie wewnętrzny budzik.

Zbliżając się do szkoły zauważyłam spore grupki ludzi okupujących schody przed wejściem. Nikt nie spieszył się na lekcje i większość osób wyglądało na zrelaksowanych. Równie dobrze mogli mieć na późniejszą godzinę, ale z drugiej strony po cholerę tak wcześnie mieliby tu przyłazić? Może zmieniło się coś w rozkładzie metra?

Zdeterminowana szybko wbiegłam po stopniach i nie zamierzałam poddać się rozluźnieniu, póki nie dotrę pod klasę lub nie wpadnę na kogoś ze znajomych.

ZMIANY... | Miraculous - Biedronka i Czarny Kot ❗️W TRAKCIE KOŃCZENIA POPRAWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz