Rozdział 4

4.1K 320 71
                                    

Adrien

— Co ty wyprawiasz?! Odbiło ci?!

Wrzeszczała. Była wściekła. Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć.
Przecież nie mogłem palnąć że jestem zazdrosny, a już tym bardziej pod postacią Czarnego Kota.
Stałem zawstydzony jak kołek i czułem, że z tego wstydu palą mnie policzki, ale na szczęście maska zdawała się to zakrywać.

— Halo? Ziemia do Kota! — mówiąc machała mi ręką przed twarzą.

Jej wściekłość powoli zmieniła się w skołowanie. Przez to oboje staliśmy jak wryci. Wzrok Marinette utkwił w podłodze. Nie mogąc dłużej wytrzymać tej sytuacji złapałem ją za dłoń, a jej spojrzenie powędrowało za moim gestem. Nie odtrąciła go. Z jakiegoś dziwnego powodu zawsze czułem się z nią dobrze, niezależnie czy byłem Adrienem czy Czarnym Kotem i wydaje mi się, że ona też...

— Kocie, nie rozumiem cię... Nie wiem o co ci chodzi. Czego chcesz ode mnie?
— Ja.... — zaciąłem się.
— Ty....

Oczekiwała odpowiedzi, której nie byłem wstanie jej udzielić.

— Skoro nie chcesz mówić, to zanieś mnie na dół albo sama zacznę schodzić po wystających prętach.

Posłała mi delikatny uśmiech, może już nie była na mnie zła?

— Już się robi księżniczko!

Uśmiechnąłem się do niej szeroko, pokazując białe zęby. Chwyciłem ją w tali i po chwili byliśmy już na dole tuż obok jednej z nóg najbardziej znanego obiektu architektonicznego Paryża. Wiatr, który nam towarzyszył potargał rozpuszczone włosy Marinette.

— Przepraszam. — wyszeptałem.
— Wybaczam, ale wciąż nie wiem o co chodzi? — rzuciła smętnie.
— Nie zawsze musisz rozumieć od samego początku. — odparłem rozbawiony jej przejęciem — Zresztą, dowiesz się w swoim czasie. Do zobaczenia.


Marinette

— Do zobaczenia. — wykrzyczałam w jego stronę, gdy zaczął znikać za budynkami.

Czując, że wiatr rozwiał mi włosy przeczesałam je dłońmi skupiając przez ostatnią chwilę swój wzrok na oddalającym się bohaterze. Postanowiłam wrócić do domu. Na mojej twarzy zagościł przysłowiowy banan, który nie miał zamiaru znikać. Początkowo zdawałam się być zła, ale w duchu cieszyłam się, jak małe dziecko z tego spotkania.
Brakowało mi go. Widywałam go nocami, ale tylko przez okno. W porównaniu do niego znacznie rzadziej robiłam patrol, wręcz prawie w ogóle. Czułam, że naprawdę mi go brakowało. Był nieodłączną częścią mojego życia, był częścią mnie, ale to nie miało sensu.
Nagle rozległ się dźwięk wiadomości, który zupełnie mnie rozproszył. Pośpiesznie wyjęłam komórkę i sprawdziłam, kto do mnie pisze.

***

Od: Nathaniela
Do: Marinette

Wszystko w porządku?

***
Od: Marinette
Do: Nathaniela

Dzięki że pytasz. Tak, wszystko ok.

***
Od: Nathaniela
Do: Marinette

Czego chciał?

***
Od: Marinette
Do: Nathaniela

Nie wiem. Ok, mam mało kasy na koncie. Widzimy się jutro. :3

***
Od: Nathaniela
Do: Marinette

Do jutra. ;*

***

Nathaniel to naprawdę miły chłopak. Bardzo go lubię, dlatego była możliwość, że jeszcze się z nim umówię. Myślałam, że chciał mnie pocałować, ale wtedy przyszedł Czarny Kot i wszystko przerwał. Niepokój napadł mój umysł na myśl, że superbohater, którego znałam od tak dawna mógłby być o mnie zazdrosny. Mimowolnie hasło Biedronka zakołatało. Był zakochany w niej, zakochany po uszy, ale nie w Marinette. W pewnym sensie rzucało to cień podejrzeń, że chłopak mógł jakoś odkryć moją tożsamość...

Kiedy przemyślenia skakały po moim biednym umyśle, poczułam jak robię się blada niczym ściana. Kłębiące się myśli, iż może on wie, wyprowadzały mnie z równowagi. Zaciskając w lewej dłoni już dawno zablokowany telefon przyśpieszyłam kroku, czując już tylko jak wszystkie moje flaki postanowiły urządzić sobie dzikie tańce w moim roztargnionym ciele. Ale jak? Nigdy nie widziałam żeby mnie śledził. Czy byłam wstanie go jakoś podejść, aby się tego dowiedzieć?
Całe te moje rozmyślenia nie miały większego znaczenia, ale w środku czułam nieodparty i niezrozumiały niepokój w tej kwestii. Być może to były ciche podpowiedzi...

Cała ta sytuacja była jakaś dziwna i bezsensu. Dlatego nie dziwię, że moją głowę zaczęły nawiedzać chore myśli.

— Matinette! — krzyczała na mnie Tikki.
— Co? — spojrzałam na nią. — Tak? Słucham!
— Mari, jutro masz sprawdzian z Biologii, a z tego co pamiętam, to nie jest twoja dobra strona.

Kwami miała rację. Musiałam zabrać się za naukę, a jeszcze nawet nie udało mi się wrócić do domu błądząc w paryskich uliczkach. Czarny Kot nie był najważniejszy. Nawet jeśli wiedział kim jestem, to mogłam mu ufać. Wiedziałam, że nigdy nie zrobiłby nic by mi zaszkodzić.

— Już Tikki, zaraz będziemy w domu i będziesz mogła mi opowiadać, aż do północy na co dzieli się mitochondrium.
— Chyba pora wezwać posiłki. Ciasteczkowe posiłki. — Wyskoczyła rozentuzjazmowana z mojej torebki. — Całą górę ciateczkowych posiłków!
— Lepiej się schowaj, bo jeszcze ktoś cię zobaczy żarłoku.

Czasami ta czerwona kulka szczęścia była rozbrajająca.

Adrien

Leżałem na łóżku myśląc o Biedronce i Marinette.
Obie były mi bliskie, nawet Biedronka, pomimo że przysięgaliśmy sobie, że nigdy się już do siebie nie zbliżymy. Ten fakt jednak nie stanowił dla mnie problemu, by przez dwa lata wciąż coś do niej czuć. Miłość, którą do niej żywiłem rozwijała się z każdym dniem naszej relacji, aż do tego felernego momentu. Mari była moją przyjaciółką i wiedziałem, że nie chcę jej postrzegać jako partnerki. Ledwo dostrzegalny sygnał z mojej strony mógł wywołać lawinę nieprzyjemności, jakie mogłyby nas spotkać. Podejrzewaliśmy, że Lila kiedyś jeszcze do mnie coś chyba czuła, chociaż to było praktycznie na początku naszej znajomości. Gdybym zaczął umawiać się z Marinette, czy nie namieszałoby to w naszej paczce? W naszej osobistej relacji? Jednak jak przez mgłę niepozorny widok jej obok mnie zdawał się błogi dla mojej duszy.

— Plagg?
— Taaggk? — odpowiedział mi z pyszczkiem, napełnionym zbyt dużą ilością camembertu.
— Nie wiem co mam zrobić. Cały czas kocham... — zrobiłem krótką przerwę, ponieważ z dziwnym trudem nie mogłem dokończyć zdania. — Biedronkę, ale Marinette zdaje się być mi od dłuższego czasu bliższa niż ktokolwiek inny.
— Z tego co dziś widziałem, byłeś załamany wyborem Mari, dlatego postanowiłeś ją śledzić. Bolało cię, że była z tym Kochasiem, a nie z tobą. Ustalmy, wyraźnie byłeś zły, gdy chciał ją pocałować, więc nagle postanowiłeś ją porwać i później nie potrafiłeś jej nic wytłumaczyć. Natomiast Biedronka... Jakby to delikatnie powiedzieć? Zawsze cię zlewała, ale kochała, na swój własny sposób i wyraźnie nie masz u niej szans. Wiem, że brzmi to zagmatwanie, jednak ja na twoim miejscu nie czekałbym zbyt długo z podjęciem decyzji, ponieważ nic nie trwa wiecznie.
— Dobrze, rozumiem... Mówisz mi, że powinienem być z Mari?
— Załóżmy, że tak Sherlocku, ale ja ci nic nie mogę kazać, ja tylko patrzę obiektywnie i mówię co myślę.
— Może masz rację? — stwierdziłem.

Nie mając więcej sił po porostu zasnąłem.

🍃🍃🍃

DATA UTWORZENIA ROZDZIAŁU:
15 KWIETNIA 2016

DATA OSTATNIEJ AKTUALIZACJI:
24 LISTOPADA 2018

ZMIANY... | Miraculous - Biedronka i Czarny Kot ❗️W TRAKCIE KOŃCZENIA POPRAWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz