Ptaki z głośnym skrzekiem zerwały się z drzew, odlatując tylko w sobie znanym kierunku. Liście szeleściły uspokajająco w rytm jaki wygrywał wiatr, ocierając się w delikatnym tańcu o siebie wzajemnie. Mały robaczek dreptał sobie powolutku po dużym kamieniu i z pewnością żyłby jeszcze z dwa dni, gdyby damska balerinka nie zgniotłaby jego małego ciałka.
- A masz ty paskudo - warknęła Frieda, wycierając podeszwę buta o trawę. Całą piątką już od pół godziny siedzieli w tym przeklętym lesie i dumali nad tym, jakim cudem znaleźli się... Tutaj. Telefony nie łapały zasięgu, internet w tym momencie również nie istniał, więc zostało im jedynie wpatrywanie się w ekrany komórek i sprawdzanie co chwila, która jest godzina.
- W czym ci ten mały owad przeszkadzał?! - krzyknął oburzony Boleyn i wstał z trawy cały rozdygotany. Wszystkie te wydarzenia, które powstały w tak krótkim czasie, źle wpłynęły na jego samopoczucie. Czuł się wewnętrznie rozszarpany, niczym zepsuta zabawka wyrzucona do śmietnika.
Frieda zamrugała totalnie wcięta, zaskoczona wybuchem przyjaciela. Otwierała usta jak rybka, jednak żaden dźwięk nie wychodził spomiędzy warg. Andrew widząc i czując na skórze, napięcie krążące wokół całej ich piątki, wstał i podszedł do partnera. Złapał go za dłonie i pocałował subtelnie w usta, głaszcząc kciukiem nadgarstek chłopaka.
- Już? - szepnął, uśmiechając się delikatnie do kochanka. Zdawał sobie sprawę, że George był w słabym stanie psychicznym. Ostatnie zdarzenia stworzyły wielką szramę wewnątrz ciała i wątpliwym jest, by po kilku dniach szybko się zaszyły.
- Tak. Przepraszam was wszystkich - odparł Georg, spoglądając na przyjaciół. Czuł całym sobą, że jest rozdrażniony i to źle wpływa na jego zachowanie. Musiał stłumić w sobie negatywne emocje, inaczej mogą naprawdę wyniknąć z jego zachowania niezłe komplikacje.
- W porządku. Nie martw się. Jesteśmy z tobą skarbie! - Frieda podeszła do przyjaciela i przytuliła go mocno, całując w policzek. Kochała Boleyn'a jak brata i doskonale wiedziała, że... Był wrażliwym chłopakiem z wieloma problemami. Pierwszą traumę przeżył trzy lata temu, gdy dowiedział się o śmierci swojej matki. Od tamtego tragicznego dnia potrzebował wsparcia psychologa i przyjaciół. Kolejnym ciosem okazała się wiadomość o wyjeździe do Japonii jego ojca. Zdarzenie było na przełomie dwóch miesięcy od śmierci matki Georga. Jak się okazało w dniu wylotu pana Michaela Boleyn'a, chłopak widział rodzica po raz ostatni. Więcej nie dzwonił, nie pisał i nie wysyłał kartek. Decydującym czynnikiem, który skończył się załamaniem psychicznym odegrała starsza siostra Georga - Sophie, która wyraźnie dała mu do zrozumienia, że nie chce mieć nic wspólnego z "pedalskim" bratem.
Frieda jak i reszta przyjaciół, doskonale wiedziała, że przez te trzy lata w życiu Georga zaszło wiele zmian. Rewolucje wyżłobiły szczerego chłopaka z przesadną wrażliwością. Możliwe, iż nie ostatnia cecha nie była... Pożądana. Jednakże, czy powinno się za to winić dwudziestolatka? Nie. Mimo wszystko, miał silną wolę walki. Słaby człowiek nie przetrwałby trzech najgorszych prób w swojej egzystencji.
- Frieda ma racje. A teraz... Może przejdźmy się po tym lesie? Lepsze to niż siedzenie na ziemi... Bo szczerze, chłodno się zrobiło - poinformował Andrej, otrzepując tyłek z mchu. Przynajmniej tak mu się wydawało, a prawda była taka, że spodenki miały czysty tył.
- Nie wierze, że to kiedykolwiek powiem, ale... Andrej ma racje - pokiwała głową Jenny z miną eksperta naukowego. Pejic spojrzał na nią jak na debila, kładąc dłonie na biodrach.
- Dzięki Jenny. To bardzo miłe z twojej strony - sarknął, robiąc głupia minę w stronę dziewczyny. Nastolatka wypięła dumnie pierś i wstała z powalonego pnia drzewa. Uśmiechnęła się szeroko i ruszyła w głąb lasu, nie czekając na zdanie reszty przyjaciół.
CZYTASZ
Zaklęci W Czasie
FantasyGrupka przyjaciół wyjeżdża na wymarzone wakacje do Rzymu. Z pozoru zwykłe zwiedzanie Koloseum, diametralnie zmienia całe ich dotychczasowe życie, wraz z przekonaniami. I wtedy nasuwa się jedyne pytanie: "Czy to mi się śni?". Co zrobią nasi bohaterz...