Zaklęci w czasie - 10 - Upadek walecznego serca

14 3 3
                                    

Cóż... To ostatni rozdział, jaki pojawił się w tym miesiącu, bodajże. Zapas mi się już skończył i cóż... Będę musiał już pisać tempem, jaki mam na co dzień. Aktualnie jestem na wczasach, dlatego też wynikła taka sytuacja.
Kama28083 - Dziękuję za komentarze. Co do dania adresu bloga... Tutaj wszystkie opowiadania przenoszę. Nie nawale ich tutaj wszystkich, bo to by było za dużo, ale mam zmaiar wstawić już skończone, mające dziesięć rozdziałów i epilog. Cieszę się, że Zaklęci w czasie przypadli ci do gustu.
Pozdrawiam ~

*~~*~~*

Pierwszym co zarejestrowały jego oczy po wejściu do pokoju, do którego swoją drogą niezbyt delikatnie wepchnął go Gajusz, to krew w której jasny jedwab pościeli, wręcz tonął i uginał się potędze czerwieni.
Kolejnym zjawiskiem okazało się blade ciało, oznaczone sinymi pręgami, które jak zniewolone węże, oplatały delikatną skórę młodzieńca. 
Uda ubrudzone zaschniętą krwią, odznaczały się na tle białych elementów.
Długie, blond włosy rozrzucone po poduszce, zamiast dodawać obrazowi piękna, ukazywały brutalną rzeczywistość.
Rzeczywistość, która zmusiła oczy Georga do wyciśnięcia przegranych łez.
- Jesteś bestią bez duszy - wyszeptał, podchodząc do łóżka na którym leżał nagi Andrej. Uklęknął na skraju posłania i odgarnął delikatnym gestem dłoni, długie pasma włosów z twarzy przyjaciela. Pejic w tym momencie przypominał Georgowi małą, porcelanową laleczkę, którą może zniszczyć najmniejszy podmuch wiatru. A Juliusz okazał się huraganem, nie do powstrzymania przez kruche ramiona Andreja.
Waleczny młodzieniec, okazał się słaby w obliczu prawdziwego niebezpieczeństwa.
- Cieszę się, że tak o mnie sądzisz - śmiech Cezara przeszył każdą komórkę znajdującą się w ciele Boleyna, tworząc tornado nieprzyjemnego skurczu w okolicach brzucha.
- Mam go opatrzyć? - zapytał domyślnie, obserwując uszkodzenia mechanicznie na zewnętrznej części organizmu. Nie musiał być szczególnie inteligentny, by wiedzieć, że w psychice blondyna z pewnością pozmienia się parę szufladek. Gwałty były jedną z rzeczy o którym nie zapominało się do końca życia oraz odbijały one na naszej osobowości duży uszczerbek. 
- Przydałoby się, bo w takim stanie za dużo na nim nie zarobię - mruknął Gajusz, mało pocieszony faktem, że jego nowa, seksowna zabawka, szybko się zepsuła. Oparł się o framugę, przejeżdżając palcami po szczecinie na brodzie. Chyba przyszła pora na skrócenie imponującej, koziej bródki.
- Potrzebuję ziół, ciepłej wody, jakiś ręczników oraz maści - odparł, wiedząc, że nie ma co liczyć na odpowiednie lekarstwa. W końcu był siedemdziesiąty trzeci rok, przed ich erą.
   Rzymianin, o dziwo bez zbędnych słów, skinął głową z cichym pomrukiem i wyszedł z komnaty. Boleyn w tym czasie westchnął cicho, przyglądając się klatce piersiowej Andreja, która jako jedyna dawała mu dosadny dowód, że blondyn jeszcze żyję. Przetarł dłonią policzki, oznaczone warstwą łez i pociągnął nosem. Stwierdzenie, iż czuję ogarniający smutek byłoby na tyle przewidywalne, jak wyznanie, że ludzie mają dwie nogi.
Czuł się jak pusta figurka bez duszy.
Jak bezdenna studnia bez wody.
Jak hotel, nie mający gości.
Po pewnym czasie do pomieszczenia ponownie wszedł Gajusz, a zaraz za nim pojawiła się młoda kobieta, zapewne niewolnica, nosząca wszystkie medykamenty o które Georg poprosił. Odłożyła przedmioty na małym stoliczku i nie zaszczycając Amerykanów wzrokiem, czmychnęła z pomieszczenia. Boleyn bez słowa sięgną po ręcznik, mocząc go w ciepłej wodzie.
- Ile potrzebuje na regeneracje? - ciszę w pokoju przerwał Juliusz, który wszedł do łazienki, zostawiając otwarte drzwi. Chwycił brzytwę leżącą na drewnianym stojaku, namydlił odpowiednio brodę i zaczął golić swoją brodę. George spojrzał na niego przelotnie, delikatnie czyszcząc poranioną dziurkę Andreja.
- Oceniając jego stan... Sądzę, że koło dwóch tygodni - przyznał szczerze, a Rzymianin słysząc odpowiedź chłopaka, syknął głucho. Nie podobała mu się wersja narzucona przez Boleyna. Bardzo mu ona nie odpowiadała. 
- Daje mu tydzień. Będziesz mógł zajmować się nim na tyle, by przy następnej konfrontacji był gotowy - wyjaśnił, opłukując brzytwę w przeźroczystej cieszy, która znajdowała się w glinianej misce.
- Jeżeli po raz kolejny tak go urządzisz, nie będzie zdatny do użytku - powiedział cicho, z dziwnie ściśniętym gardłem. Wypłukał ręcznik, barwiąc wodę na szkarłatny kolor.
- Objaśnię klientom, by nie zabawiali się nim tak ostro. W jego zakresie jest przygotować się do penetracji - objaśnił bez ogródek, nie owijając w bawełnę. George skinął głową, zaczynając obmywać ciało Pejica.
- Możesz kogoś wysłać, aby zmienił pościel i przysłał jedzenie? - zapytał cicho, wielce pochłonięty swoim wyznaczonym zajęciem.
   Rzymianin warknął, zmył warstwę piany pokrywającej jego policzki i podszedł do łóżka. Chwycił w palce brodę Georga, boleśnie odwracając jego głowę w stronę swojego oblicza.
- Masz do mnie mówić "panie", jak już, a co do zmiany pościeli i żarcia dla tej dziwki... To już mój zakres obowiązków. Ty masz tylko za zadanie go opatrzyć. Rozumiemy się? - syknął, idealnie modulując głosem, który pobrzmiewał jadem i nienawiścią. Boleyn przełknął głośno ślinę i szybko pokiwał głową na znak zgody.
- Tak... Panie... - wykrztusił, a czując, że jest już wolny, szybko powrócił do swojego zadania.

Zaklęci W CzasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz