Zaklęci w czasie - 8 - Wolność, którą odebrali

14 3 0
                                    

Andrej padł na ziemię z głuchym łoskotem. Jęk bólu wydostał się z jego krtani, gdy zawadził biodrem o konar drzewa. Podniósł mętne spojrzenie na Cezara, który stał nad jego ciałem, uśmiechając się kpiąco. Całe jego ciało drżało z zimna i przerażenia, gdyż jeszcze chwilę temu Gajusz zerwał z niego bluzkę i związał nią jego nadgarstki. Krótkie spodenki odkrywały szczupłe nogi, pokazując liczne zadrapania i zaschniętą krew.

- Nędznie wyglądasz - cmoknął zdegustowany Juliusz, trącając czubkiem stopy kolorowego siniaka na brzuchu chłopaka, którego ten się dorobił w Envelli.

   Pejic zaskamlał boleśnie, kuląc się na ziemi w pozycji embrionalnej. Hausty powietrza jakie łapał przez suche gardło, były decydującym czynnikiem jego dotychczasowym brakiem omdlenia. Zagryzł dolną wargę, gdy biodro dało o sobie boleśnie znać w postaci wbijających się wielu, małych igiełek w epicentrum trwogi.

- Uwierz, że byłoby lepiej, gdybyś przestał mnie bić, podał gorącą czekoladę i opatulił kołdrą - zaśmiał się słabo, jednak kaszel przerwał chwilę drobnej radości. Gardło odmówiło współpracy, kłując delikatną, wewnętrzną błonę, jak tutka skórę ptaka.

- Haha, w dalszym ciągu nie wybiłem ci z głowy żarcików? Ile razy masz dostać po swojej ślicznej buźce, byś zrozumiał, że jesteś nic nie wartym śmieciem, hę? - kucnął przy blondynie, pociągając nosem. Odgarnął dłonią jego włosy, które zakryły połowę jego twarzy i uważnie zlustrował każdy skrawek poharatanej cery. Z nosa w dalszym ciągu ciekła świeża krew, mieszająca się z tą zaschniętą, w połowie znajdującą się nad górną wargą, ale również na brodzie i szyi. Na policzku powstawał zielonkawy ślad, po zetknięciu się kości z pięścią Rzymianina, a czoło pokrywała warstwa błota.

- Ludzie, to ludzie. Każdy jest równy - odparł cicho, leżąc spokojnie pośród wszelkiego robactwa, mchu i kurzu. Pragnął odpoczynku i spokojnego snu. Niestety, los był na przekór niego samego i przyjaciół, którzy mimowolnie pojawili się przed jego zamglonymi oczyma.

   Kochał ich, pragnął, by ci byli bezpieczni. Zniesie każdy ból, każde upokorzenie i każdy cios, jeżeli to decydowałoby o ich życiu. Poświęcił się dla Andrewa i gdyby musiał, oddał by za niego w tamtym momencie krew. Zrobi WSZYTKO, by jego towarzysze nie cierpieli równie mocno, co on teraz.

- Niestety nie, mój drogi... Hmmm, jak masz na imię, niewolniku? - uśmiechnął się bezczelnie, ze spokojem bawiąc się jednym z dłuższych kosmyków włosów chłopaka.

- Wyglądam jak niewolnik? - zapytał, nie reagując na niechciany dotyk. Wolał obecną formę dotyku, niż brutalniejszą wersje i szkodliwą jemu ciału.

- Nie. Wyglądasz jak dziwka - przekazał z miną iście poważną. Wstał z kucek i na powrót złapał włosy Andreja w mocny uścisk, sprowadzając go na poharatane kolana.- Dlatego nią będziesz. Co prawda, nie jesteś kobietą, ale nie pogardzę twoim tyłeczkiem. Zwłaszcza, że jest niczemu sobie - uśmiechnął się paskudnie, z każdym słowem szarpiąc głową Pejica.

   Łzy utorowały sobie drogę w dół twarzy blondyna, znacząc ją bezpowrotnie smutkiem. Załkał, pierwszy raz okazując jawne przerażenie. Ostatnie co zarejestrował, to zdziwione spojrzenie Cezara, nim osunął się w ciemność.

*~~*~~*

Głośny huk rozniósł się po budynku, ściągając uwagę większości Rzymian, którzy natychmiast zbiegli po schodach na dolne partie. W tym samym momencie na piętrze, rozbrzmiał z oddali dziwny dźwięk, którego jeszcze nigdy w życiu, żaden z Rzymskich wojowników nie słyszał. Dziwnie zaintrygowani oraz pod rozkazami, ruszyli w kierunku melodii.

- Właśnie tak, skurwiele - szepnął Andrew, czekając aż część dzikusów minie namioty, kierując się do części, gdzie usytuowany został "ala" gabinet, zapewne kierownika przybytku. Nie obawiał się o Friede. Jak się bała, potrafiła bardzo szybko biegać. Nawet w tych cholernych balerinkach była szybsza niż George, który miał na sobie adidasy. Siebie nie liczył, ponieważ glany nie należały do najwygodniejszego obuwia.

Zaklęci W CzasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz