Zaklęci w czasie - 5 - Poważny problem

15 2 0
                                    

Spóźniony jestem o jeden dzień... Ale mam nadzieję, że nie robi wam to różnicy. Zresztą, na dzień dzisiajszy nie mam wielu czytelników, więc... Chyba na razie nie ma faktycznie różnicy, kiedy wstawiam jakiś rozdział. Ah, a co do kobiecych spraw... No wiecie... XD

*~~*~~*

Wspięli się po kamiennych schodach, mijając po drodze kilku przywiązanych do murów, Rzymskich arystokratów. Wśród nich znaleźli się również biedniejsi ludzie, na których widok Georgowi ścisnęło się serce. Jednakże nic nie mógł zrobić, nawet gdyby chciał. Ci gladiatorzy zabiliby go na sto różnych sposób, a każdy kolejny różniłby się tylko brutalnością od poprzedniego.

Rzymscy arystokracji przyglądali się z jawnym zaciekawieniem nowo przybyłym. Świdrowali ich spojrzeniami, wysyłając niemą prośbę o uwolnienie. Georg słynął z tego, że lubił pomagać innym, wszakże ta sytuacja różniła się od takich... Normalnych, pospolitych z ich świata. Z ich świata... Tak banalne brzmienie z domieszką kpiny. Przecież to jest "ich" świat, tylko kilkadziesiąt tysięcy lat wstecz. Możliwe, że w miejscu w którym teraz stali znajdował się ten pamiętny sklep, w którym to Andrew przymierzał sukienkę. Nic nie wiadomo, tym bardziej teraz, zważywszy na ich położenie.

- Skąd się tu wzięliście i kim jesteście? - zapytał Spartakus, bacznie obserwując nowych. Pytanie było bardzo przewidujące, wręcz żywcem wyjęte ze Star Wars, jednak stawiało ich w niewygodnej pozycji.

- Pozwól, że powtórzę swoją wcześniejszą wypowiedź, którą skierowałem do twojego przyjaciela Veliki Penis - ostatnie dwa słowa wymówił w swoim ojczystym języku, nadając odpowiedni akcent sylabom.- Jesteśmy ludźmi - odparł spokojnie, przyozdabiając swoją delikatną twarz słodkim uśmiechem, który ewidentnie był ironiczny. Andrew często twierdził, że Pejic wtedy wyglądał jak piękna i ponętna, jednakże popieprzona umysłowo, dziwka.

Spartakus zamrugał oczyma, krzywiąc się nieznacznie. Andrew widząc jego minę, westchnął cicho i zabrał głos:

- Andrej pochodzi z Bośni i Hercegowiny, znajdującej się w Australii. Te dwa słowa dotyczyły tego, że ten twój wysoki przyjaciel ma dużego penisa - objaśnił, chociaż doskonale wiedział, że wódz powstańców nie wie co to jest Bośnia i Hercegowina, nie wspominając o Australii, który był innym kontynentem. Ogólnie rzecz ujmując... Byli w przysłowiowej dupie.

- Nie będę pytał gdzie to jest. A wracając do pytania... Proszę, by ktoś inny na to odpowiedział.

Andrew miał zamiar wszystko wyjaśnić. Jak się tu dostali, dlaczego i w jakich okolicznościach. Musieli wszystko wyjaśnić. Przynajmniej jemu się tak wydawało, dlatego też głos zabrała Frieda.

- Pochodzimy z bardzo daleka. Przeszliśmy szmat drogi. W kraju z którego pochodzimy, rozpętała się krwawa wojna. Prosimy o pomoc, Spartakusie - odparła, wpatrując się w mężczyznę maślanymi oczyma. Spostrzegła, jak Biersack posłał jej spojrzenie pełne dezaprobaty.

Jenny mruknęła coś pod nosem, siedząc pod ścianą, garbiąc się lekko. Kolana miała szeroko rozstawione, a na nich położone ręce. Oczy pozostawiła przymknięte, rozkoszując się chwilową błogością i brakiem jakichkolwiek zajęć.

- Dobrze. Pomogę. MY pomożemy - dodał duży nacisk na liczę mnogą, gdy tylko do pomieszczenia wszedł Agron z Syryjczykiem oraz Naevia z Crixsusem.

- Pomóc? Nawet nie wiemy kim oni są. Spartakusie, twoje zachowanie jest lekkomyślne - upomniała go kobieta, obrzucając nowo przybyłych nieprzychylnym wzrokiem. Brwi ściągnęła w akcie gniewu, a wyraz twarzy w surowe oblicze. Nie podobała jej się decyzja, jaką podjął Spartakus za ich plecami. Zwłaszcza, że nie była ona dojrzała.

Zaklęci W CzasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz