Zaklęci w czasie - 9 - Największa nadzieja wyrasta z bezsilności

14 2 2
                                    

Witam ponownie i zapraszam na rozdział. Zaczęły się wakacje... Cudowny okres w życiu ucznia. Postaram się częściej wrzucać rozdziały. Życzę wam cudownego wypoczynku!
Pozdrawiam ~

*~~*~~*

Ciche stęknięcie wydobyło się z krtani, drażniąc spierzchnięte wargi jednosylabowym słówkiem. Całe ciało promieniowało tępym bólem, nieprzyjemnie piłując końcówki nerwów, umiejscowionych pod skórą. Powoli uchylił powieki, natrafiając na pustą nicość. Denny, pochłaniający każdą cząstkę mrok, nieoczekiwanie wywołał panikę w sercu Andreja. Okazał się na tyle niespodziewany, że Pejic wydarł ze swojej piersi rozpaczliwy jęk, czując, jakby ciemność napierała ze wszystkich stron, zamykając jego ciało w żelaznej klitce bez tlenu. Łzy utorowały drogę przez sine policzki, spływając ki ziemi, ciągnięte siłą grawitacji.

- I czego ryczysz? - w mroku rozbrzmiał znajomy głos, który już wcześniej wychwycił Andrej. Suchy, przesycony nienawiścią, wręcz źle wróżący.

- Nie chcę - szeptał blondyn, opętany amokiem strachu. Fobia, którą dusił przez ostatnie godziny, ukazała swoje istnienie w najmniej oczekiwanym momencie, upominając się o uwagę. Ostre światło przedarło się przez mgiełkę nałożoną na źrenicę, sącząc swój blask przez soczewkę, trafiając do nerwu wzrokowego. Syknął cicho, odwracając głowę w przeciwną stronę.

- Patrz na mnie, gdy do ciebie mówię, tępa dziwko - głos wyostrzył się, tworząc groźne warknięcie. Mężczyzna mówiący do Pejica, najwyraźniej nie znosił sprzeciwu słownego jak i cielesnego.

- Nie chcę - Andrej miotał się na aksamitnej pościeli, uciekając od palącego dotyku, pełnego pogardy spojrzenia, jak i wyrazistej nienawiści w głosie.

- Spokój! - krzyk wywiercał w głowie młodego mężczyzny bolesną dziurę, doprowadzając go na skraj załamania. Skowyt, jaki przepłynął gęstwiną przez głośnie, przypominał płacz wszystkich matek, opłakujących śmierć swojego potomstwa. Odbijał się od ścian, niosąc swoja rozpaczliwą melodie na korytarze wielkiej budowli.

- Nie chcę, nie chcę, nie chce! - wrzask, ból, zimno, jęk i ponowna ciemność.

Zimno, wpełzające pod koszulkę, niczym obrzydliwe stado wijących się dżdżownic.

Wrzask, wypełniony agonią świata śmiertelnego.

Ból, glina nieprawidłowo wklepana w czarną duszę ofiary.

Jęk, jazgot śmierci schodzącej do podziemi.

Ciemność... Ciemność towarzysząca do końca życia.

Ślepcom pokazując płótno
Akt ostatniego oddechu tworzenia
Z nadzieją czekał
myśląc tylko o Pani z Kosą

*~~*~~*


Czuli przejmującą słabość organizmu, wycieńczonego długotrwałym wysiłkiem. Jednak nogi nie potrafiły już posłusznie stanąć, ulegając przemęczeniu. Poranione ciało brnęło do przodu, zostawiając za sobą zawodzenia umierających ludzi i dym spalonych ciał. Unosząca się ciemna mara poczucia winy, oraz świadomość braku swobody, doprowadzały do załamania. Jednak skutecznie odsuwane z pola widzenia, nie zagrażały delikatnej strukturze psychice.

Kolejne gałęzie raniące skórę, nie robiły najmniejszego wrażenia.

Cienkie stróżki krwi obrazowały cierpienie ciała.

Przyśpieszony oddech zapewniał o życiu, które tętniło szumiącym, jednakże wygasłym płomyczkiem radości.

Nadzieja, kłębiąca się jak ciemne, opadowe chmury pod czaszką, wzywały do realizacji.

Zaklęci W CzasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz