Zaklęci w czasie - 6 - Czas, przelewający się przez palce

14 1 1
                                    

No witam ponownie! Szybko i z poślizgiem przybywam z kolejnym rozdziałem!

*~~*~~*

- I co? Działa? - zapytał Georg, wpatrując się cielęcym wzrokiem w Jenny. Dziewczyna wyszła właśnie z pomieszczenia, jakie zajmowała z Andrejem i Friedą.

- A co ma być? Wsadziła szmatki i... Jakoś żyje... - mruknęła i zajęła miejsce obok Andreja, który aktualnie siedział pod ścianą po turecku. Zerknął na przyjaciółkę przelotnie, bardziej skupiając się na swoich paznokciach.

- Znając Friede, to ona umrze. Zważając na to, że... Jesteśmy w takich warunkach, jakich jesteśmy... - odparł Andrew, drapiąc się z krzywym uśmiechem po głowie. Znał Rose od lat. Zdawał sobie sprawę z tego, iż ich kochana przyjaciółka była... Strasznym czyściochem. Obawiał się o jej stan psychiczny i emocjonalny. A co jeśli zabije człowieka, tylko po to, by zdobyć czystą wodę? Sam nie wiedział, ale te wyobrażenie seryjnie go rozbawiło. Aż prychnął prześmiewczo.

- No i dobre - wtrącił Andrej, zostawiając w spokoju swoje paznokcie. Wstał z ciężkim stęknięciem, prostując wszystkie kości. Ziewnął potężnie i poprawił swoje krótkie spodenki.- Ogólnie ta cała epoka nie jest taka zła... Gdyby tylko nie obciachowe ubrania. Dacie wiarę, że nie mają spodni na moją miarę? To jest dopiero straszne! - powiedział z zapałem, żywo obrazując swoją nędzną sytuację rękoma.

Jenny zawyła niczym zabijany prosiak i zakryła dłońmi oczy, wykrzywiając w brzydkim grymasie usta.

- Dlaczego kumpluje się z ciotą, która jest gorsza od Friedy?! No kurwa, czemu?! - krzyknęła między swoje nogi i podniosła się z ziemi. Posłała parze uroczy uśmieszek, a Andrejowi środkowy palec, gdy ten skwitował jej słowa krótkim, aczkolwiek wiele mówiącym "spierdalaj".

- Słychać was pewnie nawet u tych dzikusów! A mnie, jełopy, głowa boli - warknęła Frieda, wychodząc z małego pomieszczenia, które dzieliła z dwójką blondwłosych homosiów.

- Uwaga! Musicie być cicho, bo naszą królową głowa szlag trafia! - wrzasnął z premedytacją Pejic, uśmiechając się wrednie. Andrew prychnął, a Parker zarechotała. Tylko Georg nie podzielał poczucia humoru przyjaciół i mało produktywnego naśmiewania się z Friedy.

- Zamknij mordę, pedale - przewróciła oczyma i poprawiła sobie sukienkę, która niefortunnie podwinęła się do góry.

- Ej, laleczko! Nie wściekaj się tak. Złość piękności szkodzi - posłał całusa dziewczynie i związał na nowo włosy w koński kucyk.- Muszę się odlać.- przekazał i skierował się na dolne partie miasta. Zbiegł po schodach, minął kilku gladiatorów, którzy zagwizdali za nim na palcach i przebiegł długi korytarz. Skręcił w bok i zderzył się kupą mięśni, od której się dosłownie odbił.

- Szlag! Patrz jak łazisz, bydlaku! - krzyknął i uniósł wzrok na mężczyznę, którym okazał się... Agron. Wpadł w lekkie zakłopotanie i uśmiechnął się leciutko, unosząc prawą dłoń do góry.- Eee... No hej.

- Yhm... Witam - skinął głową chłopakowi i przeskanował sylwetkę blondyna z dołu do góry, zatrzymując wzrok na malinowych ustach, które rozciągały się w lubieżnym uśmiechu. Natychmiast otrząsnął się z chwilowego otępienia, wracając do jego oczu.

- Widzę, masz ochotę na mój tyłek, panie gladiatorze - nie owijał w bawełnę i nie bawił się w subtelności. Przecież widział, jak ten facet na niego patrzył. A jak zdarzała się okazja... To czemu jej nie wykorzystać? Zwłaszcza, że mężczyzna... Miał spore wyposażenie w kroczu. Nic tylko wziąć jego maczugę w usta i doprowadzić wielkoluda do zajebistego orgazmu. Aż zatrząsnął się z podniecenia.

Zaklęci W CzasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz