Obudziłam się z rozdzierającym bólem głowy. Chciałam podnieść rękę i dotknąć formującego się guza, ale nie mogłam. Miałam związane nadgarstki! Pomyślałam o moim trenerze, który zbeształby mnie za tak łatwe podejście do siebie. Nie byłam wystarczająco czujna. Poruszyłam nogami. One także były związane. Mogłam się tego spodziewać. Poza unieruchomionymi kończynami i nabitym guzem wszystko było ze mną okej. Ciekawe jak długo leżałam nieprzytomna. Pierwszy ból minął, czułam tępe pulsowanie w miejscu uderzenia. "Musiałam dostać czymś naprawdę mocnym i twardym". Potrząsnęłam delikatnie głową i otworzyłam oczy. Ze zdziwieniem zauważyłam, że jadę samochodem, który prowadzi.. pani Sherridan. Wiedziałam, że ta kobieta ma nie po kolei w głowie. Obserwowała mnie, na każdym kroku w szkole w San Diego. Czego ode mnie chciała? Gdzie mnie zawiezie? Chciałam coś powiedzieć, ale z moich ust wydobył się tylko głuchy jęk. Nauczycielka odwróciła się i posłała łagodny uśmiech w moją stronę. Nie, nie w moją, w stronę osoby siedzącej obok mnie. Głosy mieszały mi się, jakbym z powrotem traciła przytomność. Usłyszałam tylko jedno słowo - Caitlin. O nie.. czy ją też porwała..? Mimo że za bardzo starała się do mnie dotrzeć, była dobrą osobą. Nie zasługiwała na to, była taka łagodna i przyjacielska... Powieki zaczęły ciążyć. W miejscu uderzenia poczułam przyjemne, rozlewające się ciepło. Zapadłam w sen.
***
Stałam przy ciężkiej metalowej ścianie. Moje ręce były związane po bokach, tak samo jak nogi. Chciałam krzyczeć, ale w ustach miałam brudną szatę, która swoją drogą nie pachniała dobrze. Z roztargnieniem, a może i ulgą ogarnęłam, że mam zamknięte oczy. Nie wiedziałam czy chcę widzieć co dzieje się przede mną, ponieważ jakaś część mnie mówiła, że nie jest to nic dobrego. Zmusiłam powieki do podniesienia się. Może dziesięć metrów przede mną walczył średniego wzrostu chłopak. Miał kruczoczarne włosy, które w zakręcony sposób tworzyły naturalny nieład i morskie oczy, dokładnie takie same jak Caitlin. Zauważyłam je bardzo wyraźnie, chociaż rzucał się na wszystkie strony i siekał powietrze. Niewiarygodne, tak rzadki kolor oczu, widziany przeze mnie u dwóch osób w ciągu jednego dnia. Coś mi mówiło, że ten nastolatek naprawdę istnieje i to nie wytwór mojej wyobraźni. Chłopak wymachiwał błyszczącym mieczem. Był szybki i sprawnie władał bronią, jakby był bardzo doświadczony. Prawdopodobnie albo miał mocno nie po kolei w głowie i miał halucynacje, że coś go atakuje, albo walczy z czymś, być może dla mnie, niewidzialnym. Obie wersje wydawały mi się dziwne. Próbowałam się zaśmiać, ale razem ze szmatą w ustach wyszło raczej jak gniewie chrząknięcie. Chłopak najwyraźniej to usłyszał i gwałtownie odwrócił się w moją stronę. Ujrzałam błysk zdziwienia w jego morskich oczach. Był naprawdę bardzo zdezorientowany. Za nim coś się poruszyło, chciałam go ostrzec spojrzeniem, ale było za późno. Wyraźnie usłyszałam świst stali w powietrzu i krzyk chłopaka. Upadł na ziemię, trzymając się za zraniony bok. Jego miecz zamienił się w.. długopis? Ze zdziwieniem zauważyłam, że moje ręce i nogi są wolne. Chciałam podbiec do niego, ale w tym samym momencie oboje usłyszeliśmy delikatny, kobiecy głos mówiący - Sharon Cade. Z powrotem zrobiło się czarno. Obudziłam się.
Z trudem podniosłam powieki. Patrzyłam prosto w morskie oczy Caitlin.
- Te oczy mnie prześladują.. - mruknęłam.
Podniosłam ręce i zauważyłam, że nie były związane, nie czułam także bólu w miejscu uderzenia. Czy to wszystko mi się wydawało? Przecież Caitlin siedzi przy mnie i nie wydaje się być zraniona. Moją nadzieję zniszczyły wyraźne ślady sznura na nadgarstkach. Pani Sherridan zdecydowanie wiedziała jak porządnie kogoś unieruchomić. Byłam zła. Naprawdę zła na tę kobietę. Wyrwałam się Caitlin mimo lekkich zawrotów głowy i stanęłam na równych nogach tak nagle, że dziewczyna potknęła się i upadła na tyłek.
CZYTASZ
Long Lost Life
FanfictionPercy Jackson, jako jeden z nielicznych herosów, jest synem boga z Wielkiej Trójki i prawdopodobnie stał się potężniejszy, niż wielu z jego poprzedników. Jednak co, jeśli jest jeszcze ktoś, kto może mu z łatwością dorównać? Ktoś, komu przeznaczone b...