Caitlin |6

29 4 2
                                    

Siedziałam na trawie obok Sharon, podziwiając mój nowy miecz. Wyglądał niesamowicie, nigdy nie spodziewałabym się, że coś tak śmiertelnie niebezpiecznego może być tak piękne. Pani Sherridan, znaczy... Temida, siedziała nieopodal i intensywnie nad czymś rozmyślała. Ciągle nie mogłam uwierzyć w to, że osoba, o której myślałam, że chociaż trochę ją znam, okazała się być zupełnie kimś innym. Z reguły byłam osobą bardzo otwartą na różne dziwne rzeczy, ale bogowie? To niedorzeczne! Z drugiej strony czułam, że to prawda, na dodatek Sharon również. Albo obie oszalałyśmy, albo naprawdę coś musi w tym być. Spojrzałam na brunetkę, która ze świecącymi oczami skanowała najdrobniejsze szczegóły swojej broni. Poczułam wyrzuty sumienia, już po raz dziesiąty od kiedy wyjechałyśmy ze szkoły. Dlaczego jej to zrobiłam? Może i byłam łagodną osobą, ale nigdy nie ulegałam namowom innych. Wiedziałam, że  aby zdobyć zaufanie Sharon musiałam bardzo się postarać. 

-Shar, ja...

-Nie nazywaj mnie tak – ostrzegła.

Westchnęłam.

-Długo będziesz się jeszcze na mnie gniewać?

-Jeszcze pytasz? Caitlin, uderzyłaś mnie krzesłem w głowę! – wycedziła.

-Mówiłam ci już, że nie miałam nad tym kontroli. Skoro to bogini, pewnie użyła jakiś swoich magicznych czarów-marów i mnie zaczarowała – powiedziałam z nadzieją, że to przekona dziewczynę. – Sharon, jesteśmy... sama nawet nie wiem gdzie, bez pieniędzy, ubrań ani środka transportu. Powinnyśmy sobie zaufać, a nie sprzeczać się.

-Jakoś ciężko mi zaufać komuś kto tak po prostu mnie znokautował.

Zwiesiłam głowę i poderwałam ją, kiedy dziewczyna znów się odezwała.

-Ale myślę, że mogę przestać cię o to obwiniać. W małym stopniu.

Rozluźniłam się trochę i uśmiechnęłam z ulgą.

-Ale to nie znaczy, że od razu się przyjaźnimy.

-Jasne – powiedziałam.

-Czyli... Ty też nie masz pojęcia gdzie jesteśmy? – powiedziała Sharon.

-Nie, jakoś nie miałam głowy żeby kogoś o to zapytać.

-No to mamy przechlapane.

Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy, kiedy Sharon zaczęła:

-Wierzysz w tą całą sprawę z bogami i w ogóle? 

-Sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Miałaś rację, z panią Sherridan definitywnie coś jest nie tak, więc czemu nie miałaby być boginią? Poza tym czuję... sama nie wiem, jakby to była cześć mnie. No wiesz, bogowie i mity. Cześć, której braku nie odczuwałam, dopóki się nie pojawiła. Och, gadam bez sensu, przepraszam.

-Właściwie, to ja czuję coś podobnego – odezwała się Sharon. – To wszystko jest naprawdę dziwne.

Zza chmur wyszło słońce, a jego promienie padły na klingi broni, odbijając się od nich, co dawało efekt jakby narzędzia świeciły. Dziewczyna spojrzała na mnie.

-Caitlin, czy zdarzyło ci się kiedyś coś dziwnego? Mam na myśli ten magiczny poziom dziwności.

Zastanowiłam się chwilę. Moje życie było raczej normalne, chociaż pamiętam takie jedno dziwne zdarzenie...

-Kiedy miałam piętnaście lat, w moje urodziny, stało się coś dość niespotykanego - powiedziałam.

Wspomnieniami wróciłam do tamtego dnia i zalała mnie fala emocji.

Long Lost LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz