Caitlin |11

22 3 0
                                    

Od początku wiedziałam, że ta walka to okropny pomysł. Percy przewyższał Sharon doświadczeniem i umiejętnościami, i obie o tym widziałyśmy, mimo że dziewczyna nigdy by się do tego nie przyznała. Stanęłam pomiędzy Nickiem, a Annabeth i ze zgrozą patrzyłam jak dwójka nastolatków idzie na sam środek areny. Wszyscy obozowicze zaprzestali czynności, które akurat robili i z zaciekawieniem podeszli bliżej. Już w stołówce, po reakcjach innych, wywnioskowałam, że mało kto jest na tyle odważny, aby postawić się Percy'emu.

-Co mu się stało? - powiedziała jakby sama do siebie blondynka.

-To Percy, z nim nigdy nic nie wiadomo. Może sława w końcu uderzyła mu do głowy? - odparł Nico.

-Gdzie się podziewałeś, Nico? Nie widzieliśmy cię dobre pół roku.

-Błądziłem to tu, to tam, bez większego celu. Chciałem pobyć sam - powiedział chłopak twardo, tonem kończącym rozmowę. Chyba podziało, bo Annabeth nie poruszyła tego tematu ponownie.

Tymczasem atmosfera na placu robiła się coraz gęstsza. Sharon i Percy po prostu na siebie patrzyli, z uniesionymi mieczami oczekując na ruch przeciwnika. Krążyli na przeciwko siebie, utrzymując jednakowe tempo, tworząc swoje własne małe koło.

Spięta czekałam na pierwszy cios. Kilka uderzeń serca później, Sharon rzuciła się na Percy'ego z uniesionym mieczem, jednak on był czujny. Zrobił unik i błyskawicznie wykonał cięcie. Dziewczyna nie zdążyła zablokować ciosu, a ostrze zrobiło ranę na jej lewym ramieniu. Nie była bardzo głęboka, ale wyglądała dość boleśnie. Nastolatka jednak tylko syknęła cicho i wściekła zaatakowała ze zdwojoną siłą. Ostrza zetknęły się w powietrzu, wywołując głośny niemiły dla ucha dźwięk.  Wokół całego widowiska zbierało się coraz więcej osób. Wydawało mi się, że jest tam prawie cały obóz. 

Sharon uchyliła się, ledwo unikając miecza chłopaka i cięła, jednak metal przeszył powietrze tuż obok głowy przeciwnika. 

Zobaczyłam Chejrona galopującego do nas ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Zatrzymał się obok Annabeth. 

-Co oni wyprawiają? - zapytał patrząc na walczących. - Przecież mogą się pozabijać.

-Percy'emu coś odbiło - powiedział Nico. 

-To przez to co stało się podczas kolacji? - zmartwiłam się.

-Owszem - potwierdziła Annabeth. - Mało osób jest na tyle odważnych...

-Albo głupich - wtrącił czarnowłosy. 

-...żeby postawić się Percy'emu - dokończyła blondynka, posyłając chłopakowi mordercze spojrzenie. - Walczyć chce tylko parę osób. 

-Na pewno nie dlatego, że jest najprawdopodobniej najlepszym szermierzem ostatniego stulecia - powiedział ironicznie Nico. 

Nie mogłam nie zauważyć podobieństwa między moją towarzyszką, a chłopakiem. Oboje byli bardzo sarkastyczni i wydawali się być typami raczej samotnych osób. Ponownie skupiłam uwagę na walce. Zaczynało robić się naprawdę niebezpiecznie. Ciosy były coraz mocniejsze i szybsze. Nigdy nie sądziłam, że Sharon potrafi tak walczyć, nigdy nic o tym nie wspominała. Może sama o tym nie wiedziała...

Brunetka natarła na Percy'ego. Chłopak próbował odskoczyć, ale potknął się i zachwiał. Sharon wykorzystała to i cięła kolejny raz, tym razem przecinając jego bok. Wszyscy zamarli, z niedowierzaniem wpatrując się na paskudną ranę zadaną ich wielkiemu herosowi. Wszyscy, łącznie ze zranionym nastolatkiem, przez kilka dobrych sekund patrzyli na Sharon z czystym szokiem. Poprzednia rana, w porównaniu do tej, była lekkim i niegroźnym zadrapaniem. Dziewczyna jednak patrzyła na to wszystko obojętnie. Przybrała swój firmowy szyderczy uśmieszek, ale w jej oczach dostrzegłam iskierki samozadowolenia. Byłam pewna, że jest tak samo zdziwiona jak inni, ale jednocześnie w głębi cieszyła się, że udało jej się to zrobić. To jednak nie był koniec. Percy spojrzał na nią teraz naprawdę wściekły i natarł na nią dokładnie w momencie, w którym dziewczyna zrobiła to samo. 

-Chejronie, musisz ich powstrzymać! - odwróciłam się do niego. 

-Caitlin ma rację, to zaszło za daleko - poparła mnie Annabeth. 

-Jak niby chcecie to zrobić? Oboje chyba bardzo się w to wciągnęli - powiedział sceptycznie Nico. 

-Percy, opamiętaj się! - zawołał Chejron, wychodząc kilka kroków do przodu. 

-Nie! - wrzasnął chłopak. - Zobaczymy czy jest taka dobra jak uważa. 

-Uważaj, bo się zdziwisz - syknęła do niego brunetka. 

-Sharon! - powiedziałam. - Daj spokój, po co to robisz?

Może i byłam na nią zła, ale nie mogłam pozwolić jej zginąć. Musiałam przyznać, że czułam do niej pewnego rodzaju troskę. Wiedziałam, że nie wybaczyłabym sobie gdyby coś jej się stało, zwłaszcza, że mogłam spróbować to powstrzymać. 

-Nie teraz, Caitlin, jestem zajęta kopaniem tyłka pewnemu egocentrycznemu idiocie. 

-Jedyną osobą, która skopie komuś tyłek będę ja - warknął. 

Zabrzmiało to dość zabawnie, ale nie przejmowałam się tym zbytnio zajęta martwieniem się o koleżankę. 

Percy wykonał cięcie, trafiając Sharon w nogę. Tamta natarła na niego, ale on z łatwością odparował cios. Chłopak zamarkował pchnięcie i wykonał szybką sekwencję ruchów. Kilka chwil później miecz brunetki leżał na ziemi niedaleko, a chłopak przyciskał ostrze broni przyciśnięte do krtani jego przeciwniczki, jednocześnie trzymając ją tak, że nie mogła zrobić żadnego ruchu. Wydawało nam się, że Percy odpuści, ale jego oczy błyszczały gniewem i nie wydawał się być do tego skory. Poczułam dziwny ucisk w żołądku. Przerażona patrzyłam jak chłopak przyciska ostrze coraz mocniej, raniąc Sharon. 

"On ją zabije", pomyślałam. Zaczęłam panikować, musiałam coś zrobić, nie mogłam pozwolić dziewczynie zginąć. Panicznie próbowałam coś wymyślić, podczas gdy pozostali obozowicze zaczęli się przekrzykiwać i patrzeć po sobie ze strachem. Wyglądało na to, że Chejron chce zainterweniować i już zaczął iść w stronę środka areny. Percy zdawał się tym nie przejmować i patrzył ze złością na Sharon.

"Muszę coś zrobić", powtarzałam sobie. "Szybko, myśl Caitlin, wymyśl coś"

Nagle poczułam się jakby ktoś walnął mnie w brzuch i cofnęłam się lekko. Dokładnie w tym samym momencie, cała wodą znajdująca się w przepływającej tuż obok rzeczce, wystrzeliła do góry, rozpryskując się na boki. Półbogowie natychmiast spojrzeli na Percy'ego, który zdezorientowany obserwował ciecz. Jego oczy były szeroko otwarte, a usta lekko rozszerzone w zdumieniu. 

-Kto to...? - zaczął i rozejrzał się dookoła. 

Kiedy jego wzrok spoczął na mnie i momentalnie zbladł, podobnie jak większość znajdujących się tam herosów. Wszyscy wpatrywali się w coś nad moją głową. Podniosłam wzrok i zobaczyłam trójząb wiszący tuż nade mną. 

-Kolejne dziecko Wielkiej Trójki - mruknęła słabo Annabeth. 

Skrzyżowałam spojrzenie z Sharon. Wyglądała jakby nie była tym zbytnio zaskoczona. Może podejrzewała to już wcześniej? A jeśli to o tym chciała ze mną porozmawiać? 

Brunetka odzyskała kontrolę jako pierwsza z nas wszystkich. Wyrwała się z uścisku Percy'ego i chwyciła swój miecz, po czym ponownie natarła na chłopaka. 

Long Lost LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz