Był szczęśliwy. Cholernie szczęśliwy. W końcu. Po dwóch cholernych miesiącach ma ją spowrotem przy sobie. Może ją pocałować. Tulić w ramionach. Tak mu jej brakowało. Bardziej niż był w stanie się do tego przyznać. I miał teraz gdzieś, że go zostawiła. Czuł, że to nie było prawdziwe. Wiedział kiedy Letty kłamie. Ale w tedy władzę przejął nad nim szok. I noe zauwarzył tego typowego dla Ortiz kidy kłami tiku. Gdyby go zauwarzył, nie pozwoliłby jej odejść. Ale nie stety zorientował się za późno. Nie miał szans jej znaleźć. Nawet nie wiedział gdzie miałby właściwie szukać. Czuł, że i tym razem coś się święci. Że to jeszcze nie konic. Że jeszcze daleko do końca. Nie wiedział z kąd to wrażenie. To był taki jego szósty zmysł. Intuicja. Która jak na razie tylko raz go zawiodła.
-Przepraszam, Dom.- łamiący się szept latynoski tuż przy jego uchu.- Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy. Żegnaj...
I chciała sobie od tak po prostu odejść. Jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. Jakby się nie znali. I to nic, że byli ze sobą przez miesiąc. To niżc, że przez ostatnie dwa miesiąc właściwie nie sypiał i zamartwiał się o nią. To tylko taki szczególik. Nic nadzwyczajnego. Bo właśnie tak powinien wyglądać prawdziwy związek. Nie zamierzał tym razem pozwalać jej uciec. Gdy chciała odejść chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął ją na nowo do siebie. Spojrzała mu prosto w oczy. Była w leciutkim szoku. Tego się nie spodziewała. I o to właśnie chodziło.
-Nie tym razem.- Toretto musnął swoimi wargami skroń Ortiz.- - Muszę wiedzieć co się dzieje.
-Dominic, proszę...- głos jej się łamał.
-Nie, Letty.- nie mógł się poddać.- Jesteś dla mnie zbyt ważna.
-Dom.- spojrzała mu w oczy.- Nie masz o co się martwić. Ja... Ja musiałam... muszę na trochę jeszcze zniknąć. Mam trochę spraw do ogarnięcia.
-Leticia, konkrety.- mimowolnie się do niej uśmiechnął.
-Dom, nie rób tego.- poprosiła.- Musisz się zadowolić tym co mam co do powiedzenia. I musisz mi obiecać, że nie będziesz mnie szukał. Jesteś w stanie to zrobić?
Nie odpowiedział. Nie musiał. Odpowiedź była oczywistą oczywistością. Nie trzeba było się nad nią zastanawiać. Nie był w stanie jej tego obiecać. Pogłaskała go dłonią po policzku. Tak bardzo chciał ją zatrzymać przy sobie. Ale ona nie chciała, nie mogła. Jeszcze nie teraz.
-Sam widzisz.- nie robiła mu wyrzutów.- Mogę ci powiedzieć, że robię to czego nauczył mnie Marcus. Chronię moją rodzinę...
-Trzymając się od nas z daleka?- nie było go łatwo przekonać.- Letty to bez sensu. Jak masz kogo kolwiek chronić, będąc z dala od tej osoby?
-Właśnie trzymając się od was zdala.- cmoknęła go w policzek.- Dom, nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi. Ale mimo wszystko mam do ciebie prośbę. Choć wiem, że na bank już ją spełniasz.
Zmarszczył brwi. O czym ona do niego mówiła? Przyglądał się jak zdejmuje naszyjnik po Marcus'ie. I mu gobzałorzył. Był tak zdziwiony, że nie zaprotestował. A później było już za późno na protesty. Nie miał by szans wygrać z nią negocjacji i w końcu i tak przykąłby krzyżyk.
-Opiekuj się wszystkimi.- poprosiła z takim spokojem, że aż coś go skręcało.- Obiecuję, że jak wrócę. Pomogę ci. Jesteś w stanie obiecać mi chociaż tyle?
-Tyle owszem.- przyznał z niemrawym uśmieszkiem.- A kiedy wrócisz?
-Cały Dominic Toretto.- zaśmiała się i odeszła. Pozwolił jej na to. Nie widział już sensu w zatrzymywaniu jej. Wiedział, że i tak wróci. A on nie ma prawa do zmuszania jej do czegokolwiek. Do tego prawa nie mił nikt. Chyba żebza kogoś robiła sytuacja. Bo i tak się zdarzało. Wiedział, że wróci. Ale to nie koniec. On się nie podda. Nadal będzie jej szukał.
-Dominic Toretto?- poczuł jak w jego plecy wbija się lufa spluwy.- To twoja lala? W końcu pożałuje. Letty Ortiz!
Latynoska obróciła się na pięcie. Dom obserwował jak emocje na jej twarzy przechodzą od szoku przez strach do rozbawienia. Idąc w ich stronę poprostu się śmiała. Od tak. Obaj mężczyźni nie wiedzieli o co chodzi. Czyżby do głosu doszło psychopatyczne oblicze Ortiz? A może jednak nie koniecznie?
-Jeżeli nie schowasz tego pieprzonego gnata, to skończysz z kulką między oczami.- warknęła.- radzę ci mnie nie prowokować, bo w ostatnim czasie nie ręczę sama za siebie.
-Nic z tego.- za to chłopak był wariatem bezwarunkowo.- Chcę, żebyś cierpiała tak jak cierpie ja ...
~~~
Padam na twarz
Ale jest
nienawidze_teczy, bądź wdzięczna
Dotrzymałam słowa
Letty_1286 cieszę się, że wróciłaś
Buźka
*Sky Hart
CZYTASZ
We Ride Together (Zakończone)
RandomLeticia Ortiz jest nietypową dziewczyną Od najmłodszych lat tułała się po rodzinach zastępczych Od 10 roku życia była nie do zniesienia i nikt nie chciał się nią zajmować W 16 urodziny dołączyła do gangu pod wodzą Marcus'a Smith'a Niebezpieczeństwo...