2. "Chciałem tylko sprawdzić, czy będziesz ze mną szczera"

258 14 0
                                    

— Otwórz okno albo zaraz się wyrzygam.
— Przecież sama możesz to zrobić. Masz korbkę po prawej.
— Nie dotknę tego. Wyglada... jakby miały z niej wyjść robaki.
Eddy skrzywił się z niesmakiem, ale posłusznie uchylił szybę, kręcąc toporną korbką.
— I tu, proszę państwa, kończy się równouprawnienie— obwieścił triumfalnym tonem.

Fuknęłam z irytacji. Jechaliśmy jakimś rozklekotanym gratem w czterdziestostopniowym upale, nie było klimatyzacji, a do tego w samochodzie śmierdziało. Poza tym właśnie dzisiaj miał rozpocząć się mój koszmar, a ja nadal starałam się utrzymać w stanie błogiej nieświadomości. Czego on ode mnie oczekiwał? Współpracy? Dobre sobie.
— Tęsknię za moim lśniącym BWM— wymruczałam, maksymalnie wychylając się w stronę świeżego powietrza— daj mi poprowadzić.
— Uprzejmie przypominam ci, że w obecnych dokumentach nie figurujesz jako posiadaczka prawa jazdy— uśmiechnął się wrednie.
— Jesteś koszmarnym ojcem, Joseph — warknęłam.
— A ty niewdzięczną córką, Holly.
Jestem pewna, że Adrien zrobił to celowo. Już wystarczającą karą jest to, że nie mogę kupować alkoholu. A widząc obecne nastawienie Eda, nie będzie na tyle uprzejmy, aby mi go zapewnić.

I jeszcze te imiona. Na nieszczęście całej agencji i ku uciesze Adriena kreowaniem fałszywych tożsamości zajmowała się Rosalie nazywana inaczej Rosarią przez swoją głęboką wiarę i umiłowanie do wszystkiego, co związane z życiem Chrystusa. Każdy, kto otrzymywał dokumenty, które wyszły spod jej ręki, mógł spodziewać się imion takich jak Abraham i Ruth, i to w najlepszym przypadku. Na szczęście tym razem nie poniosła jej fantazja i obdarowała nas czymś brzmiącym w miarę neutralnie. Przynajmniej nie jestem Jezusem.
— Ej no, rozchmurz się Holly — powiedział Ed— jutro pierwszy dzień w szkole, poznasz nowych przyjaciół...
Jęknęłam przeciągle, waląc głową w zagłówek.
— Wiem, że ciebie niesłychanie bawi cała sytuacja, ale przypominam ci, że to nie ty powtarzasz liceum.
Wyszczerzył się w odpowiedzi.
— Byłem na tyle dobry, żeby zdać za pierwszym razem.
— Obiecuję ci, że jeszcze zmażę ten drwiący uśmieszek z twojej twarzy— zagroziłam, po czym zrezygnowana zamknęłam oczy, próbując się chociaż chwilę zdrzemnąć.
— W takim razie życzę powodzenia.

  — — —   

Nasze mieszkanie było... Małe. Dwa pokoje, łazienka i kuchnia połączona z salonem.
— Zajebię Adriena, obiecuję, że go zajebię— wymamrotałam wściekłe, rzucając torby na podłogę mojego nowego pokoju.
— Wyluzuj - stwierdził Ed, rozwalając się na kanapie w salonie — przynajmniej nie śpimy razem w łóżku.
Prychnęłam.
— Gdyby było tylko jedno, spałbyś w wannie.
Zaśmiał się.
— Oj, jestem pewien, że nie oparłabyś się mojemu...
— WYSTARCZY— słynęłam wściekle, celując w niego bronią wyciągniętą spod długiej spódnicy — jeszcze jeden żart na ten temat, a odstrzelę ci jaja.
Rozbawiony, ale też nieco przestraszony, uniósł ręce do góry.
— Spokojnie, panna. Chcesz ściągnąć tutaj wszystkich sąsiadów?
Opuściłam pistolet.
— Masz rację. Ale radzę ci trzymać gębę na kłódkę. To nie były żarty.
Wykonał ruch symbolizujący zamykanie ust na kluczyk i wyrzucenie go, po czym sięgnął po pilota, włączył stary telewizor i zupełnie stracił zainteresowanie moją osobą.

Usiadłam na łóżku w nowym pokoju. Agencja się postarała— był urządzony w typowo dziewczęcy, przesłodzony sposób — lampki nad łóżkiem, puchate kocyki, dywaniki i sweterki na półkach. Całości dopełniała ściana wypełniona kolażami ze zdjęciami moimi i moich przyjaciół. Oczywiście w życiu nie widziałam tych ludzi. Posłużyli się sfabrykowanymi fotografiami z moich akt. Podeszłam do ściany, jedynego interesującego miejsca w pomieszczeniu, poszukując oznak obróbki graficznej. Nie było żadnych. Czysta perfekcja.

Nancy | Marvel FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz