9

574 83 7
                                    

Kiedy wróciłem do domu i wszedłem do pokoju, zobaczyłem, że lustro było na swoim miejscu. Zdjąłem je ponownie, obracając i patrząc na tył. Nie było już pokryte tym pyłem, czy też czymkolwiek to było. Widniał tam napis, którego kompletnie nie rozumiałem.

Przez nieokreśloną ilość czasu stałem w miejscu, pusto wpatrując się w literopodobne kształty przede mną, dopóki nie zacząłem odczuwać ciężar lustra w rękach. Odłożyłem je na biurko, przednią wierzchnią do spodu i właściwie niewiele się zmieniło, ponieważ wszystko co robiłem ograniczało się do patrzenia. Nawet nie podejmowałem prób analizowania czegokolwiek, po prostu wbijałem wzrok w te cholerne wzory przypominające swego rodzaju litery. W końcu jednak (nie mam pojęcia, po jak długim czasie), otrząsnąłem się z tego dziwacznego transu. (A propos, zauważyliście pewnie, że często używam określenia "dziwaczne", wierzcie mi, że i tak jak na początek tej historii ograniczałem się.) Zszedłem na dół, a w salonie siedział mój ojciec, oglądając wiadomości.

- Ktoś był w moim pokoju? - zapytałem, nie bardzo się przejmując tym, że przeszkadzałem mu w oglądaniu.

- Tak, ja, a co? - odpowiedział krótko, o dziwo, przenosząc na mnie wzrok ówcześnie przyklejony do ekranu niewielkiego telewizora.

- To ty powiesiłeś lustro?

- Tak, uznałem, że zwyczajnie zapomniałeś, nim wyszedłeś, a wiem, jak uwielbiasz porządek.

Niemal czułem jak ochota wywrócenia oczami ulatnia się, jakby była osłabiona. Co było nie na porządku dziennym, gdyż zazwyczaj gdy ten człowiek robił właśnie jedną z tych rzeczy typu "zobacz, interesuję się tobą i jednak trochę cię znam" moja reakcja była właśnie taka. W tamtej chwili jednakże powodem był fakt, iż zajmowałem się czymś kompletnie innym.

- Tylko je odstawiłeś? - dopytywałem, chcąc zebrać jak najwięcej informacji.

- Tak - oznajmił krótko, marszcząc brwi.

To mi wystarczyło. Oznaczało albowiem, iż najprawdopodobniej nie ujrzał wzoru na tyle. W każdym razie wszystko na to wskazywało.

Wróciłem na górę, pozostawiając ojca z telewizorem. W pokoju wpatrywałem się znów w niejasne szlaczki, które najprawdopodobniej były na swój osobliwy sposób literami. Tym razem jednak nie trwało to szczególnie długo, ponieważ prędko chwyciłem za komórkę i zrobiłem zdjęcie. Następnie wrzuciłem to w wyszukiwarkę grafiką, lecz w tym samym momencie mój telefon padł. Zwyczajnie wyłączył się, nie wyświetlając czegokolwiek, jak to zawsze bywało tuż przed wygaśnięciem ekranu. Zwyczajnie pokazał mi jedynie pustą czerń, rozładowanie odpadało, ponieważ miałem co najmniej siedemdziesiąt procent.

Gdy w końcu udało mi się go na powrót włączyć, przekonałem się, że zdjęcia, które wykonałem przed paroma minutami nie było w galerii. Okej, pomyślałem w tamtej chwili, to już mniej przypomina fantastykę a bardziej horror lub przynajmniej thriller. Dla pewności powtórzyłem czynność, a kiedy stało się dokładnie to samo co za pierwszym razem, byłem niemal pewien, że wpakowałem się w coś bardziej niebezpiecznego, niż mogło mi się kiedykolwiek wydawać.

W tym samym czasie na powierzchni biurka, dojrzałem odbicie błysku. Nie miałem nawet chwili, by pomyśleć, że już godzina naszego spotkania przez emocje, które zostały mi zapewnione tego dnia. Po prostu wziąłem lustro i odwróciłem, następnie ustawiając tak, by nie przewróciło się oparte o ścianę. Na szczęście rama była szorstka, więc nie ślizgało się po powierzchni biurka.

W natychmiastowym tempie, kliknąłem co trzeba i zjawił się Luke z obowiązkowym uśmiechem, jednak gdy mnie ujrzał, mina od razu mu zrzedła. Poruszył najpierw ustami, lecz prędko się opamiętał i napisał coś szybko i niestarannie na kartce.

"Wszystko w porządku? Co się stało?"

"Chyba wylądowaliśmy w czymś gorszym, niż mogło nam się wydawać"

Po przeczytaniu Luke wyglądał na bardziej zmieszanego niż udało mi się go do tej pory widzieć.

"Calum, konkrety. Co się wydarzyło?"

Opisałem mu w sporym skrócie zdarzenia tego jednego dnia. Czytał z uwagą, skupiając się na każdym słowie, zapewne żeby dobrze wszystko zrozumieć. Jego twarz zmieniała stopniowo wyraz raz po raz, sprawiając że udało mi się odczytać niektóre z emocji. W pewnym momencie, kiedy nie miałem kompletnego pojęcia, jakby określić to, co przedstawiał jego wyraz, po prostu byłem bardziej niż pewien, że dotarł do części o zdjęciu.

"Miałeś rację, to zaczyna być trochę chore"

Widziałem, że westchnął, gdy kiwnąłem głową, sygnalizując, iż się z nim zgadzam. Po tym jednak uniósł palec, w geście oznaczającym, abym poczekał. Po chwili widziałem jak wstaje, a jego ręce znikają z boku, za zasięgiem lustra. Następnie widziałem tylko jak zbliżenie do pewnej powierzchni, a zaraz po tym ciemność. Nie byłem zmuszony patrzeć się na nią w wyczekiwaniu zbyt długo, ponieważ w przeciągu paru minut znalazło się na swoim stałym miejscu, jedynie nieco przekrzywione, a mnie ponownie ukazał się Luke.

Pokręcił głową i zaczął pisać.

"Ja nic nie mam"

"Mnie na pierwszy rzut oka też się tak zdawało"

Wtedy zapadła cisza. W sumie, nieodpowiednie jest to określenie, skoro tak właściwie nie odzywaliśmy się do siebie. W każdym razie oboje trzymaliśmy w ręku długopis, jednak żaden z nas nie przyłożył go do notatnika. Dopóki ja nie zdecydowałem się to zrobić.

"Dobra, nie chcę choć przez chwilę o tym myśleć. Jak tam pogoda Ciebie?"

Na twarzy Luke'a zawitał ponownie stały gość, czyli uśmiech, przywracając naszej rozmowie stałego charakteru.

"Pogoda? Poważnie?"

"Hej, nie czepiaj się. Jak jesteś taki mądry, to sam zarzuć tematem, bo najwidoczniej mi to nie idzie najlepiej"

Widziałem, jak zadowolony był Luke, zapewne z tego powodu, że w końcu uzyskał zainteresowanie z mojej strony.

Dlaczego chciałem tym razem z własnej inicjatywy porozmawiać z Lukiem o czymś w miarę normalnym? Zapewne dlatego, że zwyczajne pragnąłem skupić się na czymś innym niż te chore wydarzenia. Dlaczego jednak zaczął mi się po tej rozmowie wydawać mniej irytujący,to nie mam pojęcia.

mirror | cakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz