Nie mogłem spać większość nocy. Gdy tylko próbowałem, przed moimi oczami zjawił się Luke. Nie ten, jaki powinien być. Z uśmiechem mu towarzyszącym, który jego twarz powinien zdobić przez cały czas.
Zamiast tego widziałem zranionego Luke'a, bliskiego płaczu, co gorsza doprowadzony do takiego stanu przeze mnie. Wyrzuty sumienia były tak cielesne, że chyba nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się odczuwać tak czegokolwiek, co z założenia fizycznie nie było odczuwane.
Gdy tylko próbowałem w jakiś sposób odbiec od tego obrazu, po jakimś czasie i tak powracał.
Wcześniej, przed pójściem do łóżka musiałem jeszcze zejść na kolację. Gdybym tego nie zrobił, mama założyłaby, że coś było nie tak i nie dałaby mi spokoju. Więc dałem radę te dziesięć minut przy stole znieść, starając się sprawiać wrażenie, że nic nie uległo zmianie. Niestety było tak źle, że nawet nieobecność ojca nie była w stanie dowieźć mnie od przygnębiających myśli.
Następnego dnia jednak musiałem zmusić się na jakąś interakcję bez ryzyka podejrzeń ze strony mojej mamy.
- Kochanie, wstawaj, bo spóźnisz się do szkoły - powiedziała, po tym jak weszła do mojego pokoju, ówcześnie chwilę pukając do drzwi.- Mogę nie iść? - zapytałem błagalnym tonem. Być może nie byłem idealnym uczniem czy też ogólnie dzieckiem, ale właściwie w ogóle nie opuszczałem szkoły. - Proszę, beznadziejnie spałem i jakoś kiepsko się czuję - powiedziałem, ani odrobinę jej nie okłamując.
Spojrzała na mnie przez sekundę jakby sceptycznie, ale podeszła bliżej i wtedy jej twarz złagodniała.
- Rzeczywiście nie wyglądasz najlepiej - położyła dłoń na moim czole. - Gorączki nie masz, to dobry znak. Potrzebujesz może czegoś? - zapytała zatroskana.
- Tylko leżenia w łóżku, to wszystko - odpowiedziałem spokojnie, nie chcąc jej martwić.
- Na pewno?
- Tak, mamo.
- Poradzisz tu sobie sam?
- Jasne. Miłego dnia w pracy - powiedziałem jeszcze, gdy stała przy drzwiach trzymając klamkę.
- Odpoczywaj, skarbie - zamknęła za sobą drzwi.
Westchnąłem z ulgą zamykając oczy. Nie miałem pojęcia, o której w końcu udało mi się zasnąć, ale na pewno nie było to na długo przed pobudką. Przeczuwałem też, że jedynym powodem, dla którego udało mi się w ogóle zasnąć było zmęczenie. Towarzyszyło mi zresztą także rano, lecz nie było już szans na sen.
Postanowiłem coś zrobić. Cokolwiek. Nikogo nie było w domu, więc właściwie nie było z tym najmniejszego problemu.
Pierwsza rzecz, jaka przyszła mi do głowy to książki ojca. Zbiór różnych książek na temat starożytnych języków. Mówiłem Luke'owi, że to sprawdzę, lecz nie miałem kiedy, a wtedy był odpowiedni moment. Poszedłem więc na dół, kierując się prosto do jego biura.
Półki były zapełnione wszelką literaturą, a ja nie znałem jego porządku, więc trochę się namęczyłem, nim odnalazłem choćby trzy o odpowiedniej tematyce. Wiedziałem, że miał ich więcej, lecz nie miałem zamiaru poświęcać zbyt wiele czasu na szukanie. Wolałem od razu zabrać się do roboty z tym, co już miałem.
Usiadłem przy biurku, otwierając jedną z książek. Na początku szukałem tylko zdjęć, czy czegokolwiek, gdzie były przedstawione znaki, ale po chwili postanowiłem czytać także treść mając nadzieję, że to przyniesie choć drobne skutki. Czytałem piąte przez dziesiąte, jednak ogół do mnie docierał bez problemu i wiedziałem, że nic to nie da.
Nie poddawałem się prędko. Odstawiłem książkę po jakiejś godzinie, może nawet dłużej, po czym zabrałem się za drugą.
Tej nie poświęciłem wiele więcej uwagi, również czytałem niedokładnie, chcąc jak najprędzej dotrzeć do tego, czego potrzebuje. Nie przynosiło to jednak zamierzonych skutków. Lub jakichkolwiek.
W pewnym momencie jednak zwróciłem szczególną uwagę na dwa słowa. Ironia i odwrócone. Te wyrazy znalazły oddźwięk w mojej głowie, który nie ucichł, dopóki w końcu na to wpadłem.
Odbicie lustrzane!
Przecież to była idealna ironia. Pismo znajdowało się na odwrocie lustra, więc taki sposób zapisu był niesamowitym zagraniem.
Czym prędzej pobiegłem do swojego pokoju, zabierając ze sobą jedną z książek. Tam ją odłożyłem i wybiegłem do łazienki po niewielkie lusterko mamy. Wracając, uderzyłem się ramieniem o drzwi, ale na szczęście lusterko pozostało w jednym kawałku.
Położyłem je obok książki i ściągnąłem moje tajemnicze lustro że ściany kładąc na podłodze, gdyż w ostatniej chwili uznałem, że będzie to wygodniejsze niż praca przy biurku, które wielkiej powierzchni nie miało.
Odwróciłem lustro, zwierciadłem do podłogi i powróciłem do niego już z przyniesionymi do mojego pokoju wcześniej przedmiotami. Upewniłem się, że w razie jakiegoś przypadku, zamknąłem drzwi i dopiero usiadłem przy tym wszystkim.
Przyłożyłem do napisu lusterko z lewego boku i drugą ręką kartkowałem książkę w poszukiwaniu czegoś, co wyglądałoby podobnie. Nic jednak się nie nawinęło.
Nie poddając się, przyłożyłem lusterko z prawej strony napisu i przez ból w ramieniu wywołany wcześniejszym zderzeniem, prawie mojej uwadze umknęła chwilowa zmiana. Napis na odbiciu w lustrze, jakby mienił się błękitną poświatą.
Nie przewidziało mi się. Byłem tego pewien.
Uznałem to za znak i trzymając lustro, przeglądałem po raz kolejny już książkę, dokładnie się przyglądając literom z różnych języków.
Znów nic.
Zostawiłem to i poszedłem po pozostałe książki.
Po studiowaniu trzeciej, nieco zdrętwiałem, więc przeniosłem się, lustro pod pewnym kątem opierając o biurko. Przeszukiwałem, dopóki rodzicielka wróciła z pracy i nie natrafiłem na nic.
Nie mogłem w to uwierzyć. Przez dłuższą chwilę wydawało mi się, że byłem tak blisko, a jednak niczego nowego się nie dowiedziałem.
Gorszym zawodem jednak było to, że nie ujrzałem tego dnia błysku na lustrze, ani w wyznaczoną porę, ani trochę po tym, gdy z nadzieją wciąż na nie zerkałem.
--------
biedny calum :(
jak sądzicie, długo zajmie, nim się pogodzą?
-jess
CZYTASZ
mirror | cake
FanfictionProwadzisz normalne życie zwykłego nastolatka. Żadnych wielkich zmian, nieoczekiwanych zwrotów akcji. Masz wrażenie, że wszystko jest stałe, tak stabilne, że nic nie jest w stanie tego zachwiać. Co jednak, gdy twoja matka kupuje lustro na wyprzedaży...