15

470 70 13
                                    

Czy mieliście kiedyś takie doświadczenie, że byliście kompletnie nieświadomi, jak bardzo wam na czymś zależy? Coś po prostu miało miejsce w waszym życiu i było w porządku dopóki trwało. Jednak z chwilą gdy tego nie ma, następuje realizacja, jak bardzo tego brakuje.

Tak więc właśnie to u mnie wyglądało podczas drugiej nocy, gdy nie mogłem spać z tego samego powodu co poprzednio.

Luke.

Tęskniłem za nim. Uwierzcie, dla mnie również brzmi to niedorzeczne - w końcu nie rozmawiałem z nim tylko dzień. Jednak tak właśnie było. Przez jeden dzień bez rozmowy z tym chłopakiem odczuwałem trudną do wyjaśnienia tęsknotę.

Nie dawało mi spokoju, to że nie chciał ze mną rozmawiać. Choć się temu nie dziwiłem, w końcu dałem mu ku temu powód.

Dziwne, prawda? Jak potrafiło mi zależeć na rozmowie z chłopakiem, którego nie tak dawno nawet nie byłem pewien czy w ogóle lubiłem.

Coś jednak sprawiło, że wstałem z łóżka i podszedłem do tego cholernego lustra. Wcześniej odwiesiłem je na swoje miejsce. Gdy stanąłem przed zwierciadłem przez krótki moment w mojej głowie zjawiła się myśl, aby je stłuc. Rozbić szkło w drobny mak.

Prędko jednak do mnie dotarły dwa ogromne minusy tego pomysłu. Po pierwsze i najważniejsze, już nigdy nie miałbym jak się odezwać do Luke'a, po drugie nie poznałbym odpowiedzi na pytania, które tak bardzo mnie nurtowały.

Dlatego tego nie zrobiłem, tylko sięgnąłem po butelkę szkockiej, którą wcześniej zabrałem z biura ojca. Natrafiłem na nią zupełnie przypadkiem, gdy odnosiłem książki.

Nie wypiłem dużo, praktycznie przechyliłem tylko kilka razy. Tak, piłem, choć następnego dnia czekała mnie szkoła, lecz miałem usprawiedliwienie na swoje czyny. Nie wychodziło mi dowiadywanie się czegokolwiek nowego na temat tej całej sprawy z lustrem, schrzaniłem znajomość z Lukiem i miałem podejrzenia, że do kumpla z drugiej strony zwierciadła mogłem zaczynać czuć coś więcej niż zakładałem i powinienem.

Jak dla mnie wtedy to były wystarczające powody.

Po kolejnym łyku odłożyłem butelkę na podłogę i dopiero podszedłem do włącznika światła. Wcześniej stałem przed lustrem w ciemności, lecz nie całkowitej, gdyż okna miałem odsłonięte.

Zacząłem klikać w przycisk, który umożliwiał mi zobaczenie Luke'a. Jednak nie wtedy, gdyż jedyne co widziałem to moje odbicie. Akurat w tamtym momencie nie miałem ochoty tego oglądać.

Wszystko czego chciałem to przeprosić Luke'a. Oczywiście nie myślałem w tamtej chwili, że środek nocy to nie najlepsza pora i mógłby się wkurzyć za pobudkę. Choć nie wiedziałem jeszcze, czy w ogóle to klikanie działa w obie strony i czy on widzi błysk, gdy to robiłem.

Tak bardzo chciałem z nim porozmawiać, że nie dbałem o to.

Stukałem w kamyk chyba z parę minut, kiedy w końcu zdałem sobie sprawę, że to nie ten. W którymś momencie ręka musiała mi się przesunąć i dusiłem taki, który chyba nic nie robił. Wróciłem do tego właściwego, będąc naprawdę zdesperowanym.

W końcu przed moimi oczami zjawił się Luke.

- Lepiej, żeby to było coś cholernie ważnego dotyczące lustra - powiedział zmierzgle, pocierając zaspane oczy.

- Luke - powiedziałem chyba trochę zbyt głośno, ucieszony, że go zobaczyłem. - Luke, tak bardzo cię przepraszam...

- Czyli nie odkryłeś nic nowego - podsumował, zupełnie nieprzejęty moimi przeprosinami.

- Luke na tę chwilę chrzanić lustro! - powiedziałem, nie chyba, a stanowczo zbyt głośno. - Powiedziałem coś, co cię zraniło i nie wiem, jak mam sprawić żebyś mi wybaczył.

- Wiesz, budzenie mnie o pierwszej poprzez szybkie powtarzające się błyski to nie jest najlepszy początek. Taka rada na przyszłość.

Widziałem, że sięgał ku przycisku, więc jak najszybciej zareagowałem.

- Luke, nie. Proszę - powiedziałem, przykładając rękę do zwierciadła.

Ten westchnął, wciąż ewidentnie na mnie wkurzony, lecz odpuścił i został.

- Dziękuję - wyszeptałem, jakby z lękiem, by już nigdy nie podnosić na niego głosu. On z kolei nie patrzył na mnie, głowę mając spuszczoną. - Słuchaj, przepraszam, naprawdę. To było okropne z mojej strony, żeby krzyczeć na ciebie na chwilę po tym, jak mi pomogłeś. Rozumiem, że nie masz ochoty ze mną po tym rozmawiać, ale ja nie potrafię... Nie potrafię sobie radzić z tym, gdyż brakuje mi ciebie - natychmiastowo podniósł wzrok, patrząc na mnie z zaskoczeniem.

- Calum, ale jak to...

- Nie wiem - przerwałem, pomimo że w takiej sytuacji nie powinienem tego robić. - Nie mam zielonego pojęcia, ale tak właśnie jest.

Przez chwilę żaden z nas się nie odezwał, a tylko patrzyliśmy na siebie. Nie chciałem choćby mrugnąć, żeby móc widzieć go jak najdłużej w razie, gdyby znów nie chciał ze mną rozmawiać i rozłączył się tym razem na dłużej.

Jednak na moje szczęście tego nie robił, a zamiast tego, wpatrywał się we mnie, jakby zastanawiając.

- Okej - powiedział w końcu po długiej pauzie. - Jutro... znaczy dzisiaj będę o wyznaczonej porze, ale teraz idź już spać.

- Na pewno będziesz?

- Tak, na pewno, ale teraz proszę pozwól mi spać i także to zrób.

- Dobrze - zgodziłem się zadowolony, że w ogóle chce znów ze mną rozmawiać tak, jak przedtem. - Dobranoc.

- Ta, dobranoc - powiedział, jakby chcąc tonem ukazać, że jednak nie do końca było wszystko w porządku.

Kiedy już go nie widziałem, skierowałem się do łóżka i dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, do czego mu się przyznałem i co przyznałem sam przed sobą.

-------

yay cake pogodzony!

teraz tylko kwestia lustra i jak ta ich relacja się rozwinie po wydarzeniach tej nocy

-jess

mirror | cakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz