19

451 67 19
                                    

Noc spędziłem u Ashtona, nie czułem za bardzo, żebym chciał wracać do domu. Potrzebowałem chwili wytchnienia przed ponownym widokiem lustra, a już przede wszystkim przed pierwszą rozmową z Lukiem po przekonaniu się prawdy. Nie miałem pojęcia, jak mógłbym mu to powiedzieć. Odpowiedź za pewne banalna - zwyczajnie. Nie wiedziałem, jednak jaka mogłaby być jego reakcja na tę wiadomość. Zakładałem, iż były spore szanse, że różna od mojej. W końcu chłopak zazwyczaj był do wszystkiego bardziej pozytywnie nastawiony.

Nie miałem szczególnego problemu z zaśnięciem, pomimo tego, że moje myśli okupował Luke oraz przeróżne sformułowania podzielenia się z nic informacją.

***

Rano obudziłem się dość późno, a wstałem jeszcze później. Do domu kierowałem się mozolnym krokiem, w dodatku wybierając dłuższe ścieżki. Wszystko mimo świadomości, że nie mogłem odwlekać z tym w nieskończoność. Musiałem skonfrontować się z Lukiem, a nie przychodziło mi to łatwo przede wszystkim z dwóch powodów. Pierwszy już opisałem w tym rozdziale, a poprzedni możecie znaleźć we wniosku, jaki Ashton postawił poprzedniego wieczoru.

Owszem, już prędzej wiedziałem, że polubiłem go za bardzo i on raczej też, po tym jak wyznałem mu, że tęskniłem. Nie był głupi, a fakt że podczas rozmowy następującej po tamtej, nie wspomniał o tym choćby słowem był jedynie potwierdzeniem. Lecz to co powiedział mi Ashton przeniosło moje spojrzenie na uczucia, którymi darzyłem blondyna na kompletnie inny poziom.

Widziałem kilka filmów z lat pięćdziesiątych i bywało, że ludzie zakochali się w sobie w ciągu jednego dnia. Choćby w Rzymskich Wakacjach. Jednak to przecież nie był film, to było jakieś cholerne zawirowanie, w którymś z jakiegoś powodu brałem udział. Poza tym, dobrze na początku tego wersu napisałem, o uczuciu na poziomie miłości. Nie wydawał mi się, aby w moim przypadku to było już to. Było to zdecydowanie silnym, zarazem dziwnym uczuciem, które sprawiało, że robiłem czasem drobne głupstwa, ale to jeszcze nie była miłość.

Najdziwniejsze było to, że czułem potrzebę powiedzenia Luke'owi o pocałunku z Ashtonem. Zupełnie, jakbym go zdradził, podczas gdy przecież nic nas nie łączyło.

Okay, jednak nie to było najbardziej cudaczne, a jak to teraz czytam, to prędzej to, że brzmiało to jak zwyczajne przyziemne problemy, a przecież tło tego wszystkiego było dość niezwykłe.

W każdym razie, w pewnym momencie zakręty się skończyły, a ja już nie mogłem iść wolniej, kiedy widziałem swój dom jakąś ulicę dalej. Zdałem sobie wtedy sprawę, że trzeba wziąć się w garść i to też zrobiłem. Wziąłem głęboki oddech i poszedłem do domu szybszym tempem.

Być może nastrój na wejściu miałbym lepszy, gdyby nie to, że zobaczyłem ojca. Możecie sobie tylko wyobrazić, jakie było moje zadowolenie, kiedy tylko go zobaczyłem na kanapie w salonie w drodze do pokoju.

- Gdzie byłeś? - zapytał, a ja westchnąłem z dwóch powodów: musiał się do mnie odezwać, a ja oczywiście nie mogłem iść wcześniej tak cicho, żeby tego nie usłyszał. ]

- U Ashtona - odpowiedziałem krótko, już będąc na schodach.

- Calum, masz może czas porozmawiać?

Tak, ale nie z tobą akurat.

- To coś ważnego? - nie ruszałem się ze schodka, na którym stałem, mając lekką nadzieję, że to błahostka, o którą nie będzie mnie męczył.

Tak, odwlekałem to przedtem, ale uważałem, że skoro już byłem w domu, to trzeba było w końcu porozmawiać z Lukiem.

- Chodź tu na moment - zarządził ojciec, a ja z przeciąganym westchnieniem zszedłem i pokierowałem się do salonu.

- O co chodzi? - Stałem oparty o ścianę, nie szczególne mając ochotę siadać obok niego.

Widząc to tylko spuścił głowę, lecz po chwili uniósł i zaczął to, o czym chciał porozmawiać.

- Słuchaj, pamiętam, że nie podobało ci się wcześniej za bardzo to lustro, co masz w pokoju, a mama tak po prostu je tam dała. Znalazłem do niego miejsce u siebie, więc mogę je zabrać, jak chcesz.

Oczywiście, bardzo nie podobała mi się ta propozycja. Dziwnie miło z jego strony, że pamiętał i chciał coś dla mnie zrobić, ale nie mogłem mu przecież na to pozwolić.

- Nie, dzięki, nawet je polubiłem - powiedziałem i chciałem już iść, lecz on najwidoczniej jeszcze nie skończył.

- Jesteś pewien? Mi się wydaje, że jakoś tak dziwnie wygląda w twoim pokoju.

- Przyzwyczaiłem się - miałem nadzieję, że da mi spokój i będę mógł iść, lecz przekonałem się, że nadzieja doprawdy matką głupich.

- Szkoda, bo naprawdę dobre miejsce na nie znalazłem i tam by świetnie pasowało. Na pewno nie chcesz się go pozbyć?

Każda jego kolejna próba wywołania u mnie niepewności, doprowadzała mnie do coraz to większej podejrzliwości. Dlaczego tak naciskał? Przecież dla niego to nie było to co dla mnie. Dla niego było to zwyczajnym lustrem.

- Dlaczego tak ci na tym zależy? - zadałem to pytanie, nie ukrywając swoich mieszanych uczuć.

- Dlatego że... - zawahał się. Nie spodziewał się tego pytania i nie przygotował odpowiedzi. - Po prostu mi się bardzo podoba, a ciebie denerwowało i pomyślałem...

- Coś kręcisz - stwierdziłem oschle, przerywając mu. Nie chciałem mu wierzyć i nie miałem zamiaru dawać mu wrażenie, że nie dostrzegałem, iż coś nie pasowało.

Chciał coś powiedzieć, ale w tym momencie coś mi się przypomniało. Pobiegłem szybko do jego gabinetu, a on zaraz za mną, pytając się co ja wyprawiam. Czytałem okładki książek i dokładnie tak, jak pamiętałem było tam pełno naukowych tekstów dotyczących wszechświatów. Jak przeszukiwałem jego małą bibliotekę skupiałem się tylko na tych, dotyczących języków. Te zauważałem, lecz nie zwracałem szczególnej uwagi, gdyż wtedy nie miało to szczególnego znaczenia. W tym momencie miało i to ogromne.

Obróciłem się od półek i spojrzałem na niego.

- W tej chwili mówisz mi co masz z tym wspólnego - w tych okolicznościach Luke musiał poczekać i w sumie nie wiedziałem, czy mi się to podobało, czy nie.

- Może nie mamy najlepszych relacji, ale nie zwracaj się do mnie tym tonem - powiedział lekko zdenerwowany. - Nie mam w dodatku pojęcia, o czym ty mówisz.

- Doprawdy? - zapytałem z niedowierzaniem. Miałem lekkie podejrzenia, że z dodania dwu do dwóch wyszło mi pięć, lecz tak czy inaczej postanowiłem się o tym prędzej przekonać, niż być w niepewności. - Wieloświat? Nic to tobie nie mówi? Nie widziałeś gdzieś tego? Czy to czasem nie jest powód, dla którego chcesz zabrać lustra do siebie?

Jego twarz w tym momencie wyraziła pewną emocję i wiedziałem dzięki temu, że jednak otrzymałem czwórkę.

- Ty... wiesz?

- O tym, że istnieją? Tak, wiem - odparłem, a ojciec przetarł twarz dłonią.

- Myślałem, że trochę mniej się spóźniłem - powiedział, opierając się o biurko.

- Jak to spóźniłeś? - co on do cholery miał na myśli? - I co ty w ogóle masz z tym wszytskim wspólnego?

- Calum - odwrócił głowę, żeby spojrzeć mi w oczy. - Jestem Wędrownikiem.

Tak, wynik wyszedł mi dobry, ale okazało się, że samo działanie było bardziej skomplikowane, niż się wydawało.

-----

hej, hej, hej moi drodzy

nie będę się pytać, czy może wiecie, o co chodzi z byciem wędrownikiem, bo to chyba trochę oczywiste

jak sądzicie, czy to teraz dużo zmieni w ich relacji?

a no i wybaczcie, że musicie sobie poczekać na rozmowę cake'a, ale hej! przynajmniej calum będzie miał mu więcej do powiedzenia

-jess


mirror | cakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz