24

299 48 6
                                    

Colton i ja w końcu poszliśmy do domu. Po drodze jeszcze zahaczyłem o księgarnię w wiadomym celu. Na moje szczęście były wszystkie trzy części serii.

Byłem strasznie zaciekawiony wymysłem tego kolesia dotyczącym całego tego zamieszania, jakie od jakiegoś czasu miało miejsce w moim życiu. Być może udało mu się trafić z niektórymi rzeczami, choćby odrobinę, a nawet nie miał o tym najmniejszego pojęcia.

Z tych myśli zboczyłem na jeszcze inne, wciąż oczywiście związane z tą kwestią. Ojciec wspominał o przedmiotach, które pośredniczyły między światami. Stwierdził także, że taki kontakt, jaki przydarzył się mnie, jest chyba najbliższym, o jakim słyszał. Czym więc były inne rzeczy? Na czym polegało łączenie się przez nie? I czy także miały pewien charakterystyczny wygląd? Tak jak rama w nierównym kształcie, z różnokolorowymi kamykami, czy coś innego wyglądało podobnie.

Podczas gdy zastanawiałem się nad tym, miałem jakby na drugim planie myśli pewien przebłysk, któremu towarzyszyło dziwne poczucie, jakby... pewności? Sam nie wiem. Zaraz po tym gdy to minęło, próbowałem to złapać i jakoś zatrzymać w umyśle, jednakże nie zdążyłem.

Potrząsnąłem głową, próbując pozbyć się tego wrażenia, skoro i rak nie było szansy na odzyskanie tego, cokolwiek to było.

Brat coś tam marudził, o tym, że nie idziemy prosto do domu, ale jak większość rzeczy które mówił, ta również nie cieszyła się moim szczególnym zainteresowaniem. Kiedy przyszliśmy do domu, mama na szczęście zaczęła pytać Coltona, jak było, mi zbyt wiele uwagi nie poświęcając, dzięki czemu mogłem pójść prosto na górę.

Była jeszcze godzina do pory, w której powinniśmy się kontaktować, jednak nieszczególnie miałem ochotę czekać. Znacie to uczucie, kiedy coś was w danym momencie z jakiegoś powodu tak zachwyca, że czujecie potrzebę porozmawiania o tym z kimś? Właśnie coś w tym stylu działo się wtedy ze mną.

Choć przecież odkrycie tych książek nie było czymś niezwykłym, nie rozwiązywało przecież żadnej z naszych zagadek. Nikłe były szanse na to, że w ogóle coś z tego było zgodne z prawdą, a nawet jeśli coś autorowi tej książki udało się jakoś odgadnąć, to nie mielibyśmy pojęcia, co by to było.

Nacisnąłem guzik i odczekałem, niestety przez kilka minut nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. Spróbowałem jeszcze raz... i kolejny, jednak wciąż nic. Co prawda, nie powinienem się dziwić, blondyn zapewne miał tam jakieś życie towarzyskie i nie czekał tylko na rozmowę ze mną.

Miał tam u siebie przecież na pewno jakichś przyjaciół i... może dziewczynę, chłopaka. Cholera, znowu to samo. Czy ja doprawdy zaczynam się zakochiwać w kolesiu, z którym mam tak wielkie szanse na spotkanie, jak na to, że Colton kiedyś nauczy się pukać?

W tym właśnie momencie, mój kochany braciszek wlazł do mojego pokoju, bez żadnego uprzedzenia (bo po co), i zanim zdążyłem go w ogóle za to ochrzanić, powiedział, że mama chce ze mną porozmawiać.

To nie zapowiadało się dobrze. Zapytałem Coltona, co takiego jej nagadał, jednak on zaprzeczał, żeby miał z tym cokolwiek wspólnego. Tym bardziej zaczęło mi się nie podobać to wezwanie.

Młody poszedł do pokoju, a ja zszedłem na dół do kuchni, gdzie moja mama siedziała przy stole.

- Chciałaś porozmawiać - powiedziałem, siadając po drugiej stronie szklanego stołu na drewnianym krześle, które możliwe, że miało więcej lat niż ja.

- Tak - odpowiedziała mama, posyłając mi lekki, jednak dość niepewny uśmiech, jakby próbując pokazać, że nie mam kłopotów. - Kochanie, czy ojciec coś ostatnio wspominał o wyjeździe służbowym?

Zmarszczyłem brwi, czyżby zaczęła coś dostrzegać?

- Nie, nie przypominam sobie - odparłem, chociaż nie byłem pewien, czy powinienem mówić prawdę. - Dlaczego pytasz?

- Wyszłam na małe zakupy, a jak wróciłam jego już nie było, nie uprzedzał, że wychodzi. Nie wiem, co mam myśleć - powiedziała.

Dobra, przyznam, że to było dziwne. Z tego, co wiem to on nigdy nie odstawiał takich numerów, a już zwłaszcza swojej żonie. Może nie lubiłem go jako ojca, ale mężem był raczej nie najgorszym.

W razie, jakby to jednak miało coś wspólnego z naszą od jakiegoś czasu wspólną tajemnicą, uznałem, że muszę się niestety wykazać solidarnością.

- Mamo, nie ma się na razie czym martwić - powiedziałem, próbując ją uspokoić. - Może dostał telefon z pracy, który go zaniepokoił i musiał się przewietrzyć - zaproponowałem takie wytłumaczenie, z nadzieją, że coś wskóra.

- Nawet o czymś takim mnie uprzedza - odparła mama, rujnując przy tym moja nadzieję. - Przez jakiś czas zachowywałam spokój, żeby nie popaść w przesadę, ale im dłużej zwyczajnie rozmawiałam z Coltonem i im dłużej go nie było, tym bardziej zaczynałam się denerwować.

Szkoda, że nie miałem już pomysłów, co by tu więcej powiedzieć. Ona przecież znała go lepiej niż ja, co kompletnie utrudniało mi zadanie.

Nie pytała już więcej o nic, więc nawet nie próbowałem produkować jakichś tłumaczeń, gdyż było to raczej bezcelowe. Siedzieliśmy więc w milczeniu, mama wpatrywała się nieobecnie w jakiś punkt na stole, ja natomiast patrzyłem się na jej zmartwioną twarz.

W pewnym momencie wstała, dotknęła tylko lekko mojego ramienia, mijając mnie i poszła na górę. Odczekałem chwilę, po czym od razu poszedłem do gabinetu ojca. Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego go nie zamykał go na klucz. Miał w końcu w domu dwóch nastolatków, w tym jednego młodszego i lubiącego mieć haczyki na innych.

Nie to jednak było ważne. Musiałem się skupić na szukaniu, choć tak właściwie, nie miałem pojęcia czego. Gdyby miał tylko jakichś dziennik... Facet, który doświadcza tak niesamowitych podróży chyba zapisywałby to, nie?

Po przeszukaniu półek, biurka i komody nie natrafiłem jednak na nic takiego. Opadłem na jego krześle, chcąc trochę pomyśleć. Chcąc się okręcić, tak by być przodem do biurka, poczułem coś pod stopą.

Nachyliłem się, żeby to podnieść. Było to coś, co mogło przypominać dziennik, ale miał na okładce rok, który właśnie mieliśmy, więc był to kalendarz. Otworzyłem i zobaczyłem grafik związany z różnymi terminami w pracy. Były też zapełnione na kilka dni wprzód, co przecież wykluczało możliwość, że został wysłany do innego świata.

Pamiętam, że mówił, iż na kilka dni przed tym czuje, że to nastąpi, nie robiłby więc planów na te dni, wiedząc, że go nie będzie.

Jednak, dlaczego jego kalendarz podręczny leżał na podłodze.

Coś mi tutaj nie pasowało.

mirror | cakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz