Właśnie wysiadłam z samolotu w Seulu. Tae nadal się nie odzywa jednak ja nie umiem o nim zapomnieć. Mam nadzieję że kiedyś mi wybaczy.
Z moją przyjaciółką... znaczy byłą przyjaciółką już nie rozmawiam. Nie wybacze jej tego że napisała mu prawde.
Ale wracając, stoję przed lotniskiem i czekam na mojego kochanego tatusia.
Wokoło jest od groma koreańczyków, szczerze to nigdy im sie nie przyglądałam ale teraz to sie rozglądam z nadzieją że może Tae gdzieś będzie.
Tsaa...miej nadzieje kretynko.Zastanawiam się czy napisać mu że juz jestem. Z jednej strony nic sie nie stanie jak to zrobie ale z drugiej co go to interesuje? Ma mnie juz w dupie i tyle. Powinnam sie z tym pogodzić ale nie umiem.
Czasami sie zastanawiam czy wgl powinnam do niego pisac. To nie miało sensu.
Ehhh...co mi to teraz da że bede wzdychać... czasu nie cofnę.
Moje rozmyślania przerwał appa stojący przedemną z szerokim uśmiechem.Stop...on z szerokim usmiechem??? Wow , on prawie nigdy sie nie uśmiechał. Czyżby jego nowa żona go "odmieniła na lepsze"? Własnie, nie wspominałam o tym. Wiec moj tata ożenił sie pół roku temu z Azjatka ktora jest w jego wieku i ma syna, nic wiecej nie wiem. Dopiero ją poznam wiec sie okarze czy jest fajna.
Mimowolnie odwzajemnilam usmiech.
- Hej córeczko nawet nie wiesz jak sie ciesze że przyjechałaś
- Czesc tato, przytyło ci sie - zaczęłam sie śmiać po czym dostałam w ramie... hahaha zawsze tak robił
- To nie moja wina że JuSu tak dobrze gotuje, przekonasz się jak dojedziemy do domu.
- A nie moge zjeść w KFC?
- Nie, jak minęła ci podróż?
No tak...szybka zmiana tematu. Cieszę się że mój staruszek sie zmienił. Czuje że to będą fajne wakacje.
- Nawet dobrze
- To super mam nadzieje ze dogadasz sie z synem JuSu... jest rok starszy od cb i ma na imię...
♡♥♡♥♡♥
Jestem! Żyje!
Znowu dopadła mnie wena wiec mam nadzieję ze cos sie bedzie pojawiać
Do następnego xx