Tydzień minął dosyć spokojnie, nie było żadnych kłótni o wyjazd. Sama szczególnie się tym nie przejmowałam. Oczywiście żartuje, nie było minuty, w której bym o tym nie myślała. Czy to rzeczywiście sie dzieje? Zadawałam sobie to pytanie przez pierwsze trzy dni. Miałam szansę na normalne życie, bez jakichkolwiek zabiegów ( niektóre z nich były bolesne), bez lekarstw. A nawet gdyby się nie udało teraz miałam chwile pełne szczęścia.
Wyjazd miał się odbyć za dwa dni i trwać trzy tygodnie. Mama biegała po domu i szukała wszystkich potrzebnych rzeczy. Ja zdążyłam już się spakować i teraz nie zawracałam sobie tym głowy. Tata szukał w internecie ciekawych miejsc do zwiedzania. Chłopcy jako jedyni robili to co zawsze - czyli grali w gry.
W końcu przyszedł piątek przed wyjazdem. Wszystko było już spakowane i dopięte na ostatni guzik. Po szkole zjadłam obiad i poszłam wziąć prysznic. Dzisiaj musiałam iść wcześniej spać ze względu na to, że samolot mieliśmy o 3.30. Po wyjściu z łazienki zatrzymała mnie mama.
- Hayley jak się czujesz?
- Dobrze, dlaczego miałoby być inaczej?
- Czy ty też się tym wszystkim stresujesz?
- Nie ja się z tego cieszę. Nie podziękowałam wam jeszcze, a gdyby nie wy nigdzie byśmy jutro nie lecieli - mówiąc to przytuliłam mocno mamę.
Stałyśmy tak dobrą chwilę tuląc się.
1.09 a ja wciąż nie śpię. Jestem zbyt podekscytowana żeby spać. Jeszcze tylko dwie godziny, dwadzieścia jeden minut i piętnaście sekund. Lot będzie trwał kilkanaście godzin, ale jakoś to przetrwam. Na szczęście warto poczekać.
Później jakoś usunęłam. Nie trwało to jednak długo. O 2.40 mama mnie obudziła. Szybko się ubrałam i zjadłam śniadanie. Wszyscy byliśmy gotowi o 3. Lotnisko nie znajdowało się daleko od naszego domu, więc na miejscu byliśmy dwadzieścia minut później. Po trwającej wieczność odprawie zajęliśmy miejsca w samolocie. Chłopcy przez pierwsze dwie godziny kręcili się niespokojnie w swoich fotelach. Tata dał im laptop i włączył film, dopiero wtedy się uspokoili. Ja przez pół drogi słuchałam muzyki, ale byłam tak zmęczona, że później zasnęłam.
Poczułam lekkie szturchanie i otworzyłam oczy. Tata próbował mnie obudzić.
- Kochanie obudź się, wylądowaliśmy.
Zerwałam się z fotela już całkowicie przebudzona i pełna energii.
Po kolejnej długiej odprawie wsiedliśmy do autobusu i z pod lotniska pojechaliśmy na dworzec w centrum. Po drodze mogłam zobaczyć cząstkę miasta, które okazało się urocze.
Na dworcu przesiadliśmy się do innego autobusu i pojechaliśmy do hotelu. Nasz pokój był nowocześnie urządzony. Rodzice mieli być w pokoju na przeciwko naszego. Łóżka były piętrowe, ja wybrałam to przy oknie. Po tak długiej podróży chłopcy powinni być zmęczeni, ale oni chyba nie znali takiego pojęcia jak zmęczenie. W naszym hotelu był salon gier, na który poszli od razu po przyjeździe. Ja postanowiłam iść pozwiedzać trochę miasto. Byłam na tyle dorosła, że rodzice zgodzili się od razu.
Bukareszt był piękny. Miasto tętniło życiem. Po kilku godzinach usiadłam przy stoliku w kawiarni i zamówiłam herbatę. W pewnym momencie podszedł do mnie wysoki brunet w wieku około 19 lat. Było w nim coś dziwnego, ale też pociągającego. Stał tak chwilę patrząc na mnie i odszedł bez słowa.
CZYTASZ
Z Innej perspektywy
WerewolfHayley - nudziara, kujon, odludek - to tylko kilka z określeń jakich używają znajomi z klasy siedemnastoletniej Hayley Cooper. Dziewczyna ma rzadką chorobę skóry, która zniechęca jej rówieśników do jakichkolwiek kontaktów z nią. Wszystko zmienia się...