Jesteś chory psychicznie czy chory psychicznie?

1.7K 102 5
                                    

Przebudziłam się leżąc na czymś miękkim. Chciałam otworzyć oczy, ale nie mogłam. Kiedy Mihai zabrał mnie z domu Alexa i wsadził do samochodu podał mi jakieś tabletki usypiające. Tak znalazłam się właściwie to nie wiem do końca gdzie. Nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają i do środka ktoś wchodzi. Po chwili usłyszałam głos mojego porywacza i jakiegoś innego chłopaka.

- Kiedy powinna się obudzić? - zapytał Mihai.

- Niedługo. Alpho nie chce podważać twojej decyzji, ale uważam, że ona się nie nadaje - powiedział ten drugi głosem, w którym można było wyczuć strach.

- Spokojnie, nadaje się. Już teraz wygląda inaczej, zdrowiej. Z resztą musimy ją mieć nie tylko ze względu na zemstę na moim bracie.

Jeśli nie chodzi o zemstę to o co? Co ten psychol kombinuje? - zadałam sobie te pytania. Po chwili znowu drzwi się otworzyły i zamknęły. Musieli wyjść, więc spróbowałam otworzyć w końcu oczy. Gdy to zrobiłam zobaczyłam Mihai'a siedzącego na krześle przy łóżku, na którym leżałam.

- Nareszcie się obudziłaś - uśmiechnął się jakby z troską, nie chwila coś musiało mi się przywidzieć.

- Gdzie do cholery jestem?! - krzyknęłam i gwałtownie usiadłam przez co zakręciło mi się w głowie.

- Hej spokojnie, jesteś jeszcze osłabiona - położył rękę na moim ramieniu i lekko popchnął mnie żebym z powrotem się położyła.

- Gdzie mnie przywiozłeś? - zapytałam tym razem spokojniej.

- Jesteś w moim domu.

- Dlaczego mnie w to mieszasz? Mam swoje życie i nie chcę mieć nic wspólnego z twoim - odparłam z wyrzutem.

- Jesteś mi potrzebna, a poza tym byłaś w to zamieszana już pierwszego dnia kiedy poznałaś Alexa.

- Nie chce mieć nic wspólnego z waszymi sprzeczkami o stado i inne bzdury - odwróciłam wzrok.

- Za późno, już wkrótce to będą również twoje problemy ze stadem - mówiąc to ujął mój podbródek i skierował w swoją stronę tak abym na niego patrzyła.

- O czym ty do mnie mówisz? Jesteś chory psychicznie czy chory psychicznie?

- Dowiesz się w swoim czasie. I nie nie jestem chory psychicznie - zaśmiał się.

- Jak długo tu jestem? - spróbowałam zmienić temat.

- Kilka godzin, jest środek nocy - powiedział i wstał z krzesła.

- Niedługo mam samolot, nie możesz mnie tu trzymać - wstałam i podeszłam do niego.

- Nigdzie nie lecisz i mogę cię tu trzymać. Teraz idź się wykąpać, a ja za jakiś czas wrócę z czymś do jedzenia - odparł i wyszedł zamykając drzwi na klucz.

On to ma tupet, nie może mnie tu trzymać. Rodzice będą się martwić. Alex może i by mnie znalazł, ale ja za kilka godzin mam samolot. Muszę się stąd wydostać sama i to szybko. Chłopak zamknął drzwi, więc podeszłam do okna. Jak się okazało nie było aż tak wysoko. Miałabym szansę uciec. Założyłam buty, które wcześniej chłopak musiał zdjąć i spróbowałam otworzyć okno. W żaden sposób jednak nie udało mi się go otworzyć. Mihai mógł wrócić w każdej chwili, nie mogłam marnować czasu, wzięłam więc krzesełko na którym wcześniej siedział chłopak i rzuciłam w okno. Rozbiło się i mogłam w końcu wyjść, zrobiłam jednak dużo hałasu i zaalarmowałam tym samym wszystkich o mojej ucieczce. Wyskoczyłam i wylądowałam miękko na ziemi. Zaczęłam biec miedzy drzewami. Dom był w środku lasu, ale przecież po jakimś czasie musiałam trafić na cywilizację. Biegłam już jakiś czas, ale wciąż miałam wrażenie jakbym kręciła się w kółko. Nie mogłam być pewna, że nie zabłądziłam ponieważ była noc i nie wiele widziałam. Nagle usłyszałam dźwięk łamanych gałęzi. Szli po mnie - to była ostatnia myśl zanim zerwałam się do szaleńczego biegu. Chwile później ktoś złapał mnie i upadł ze mną na ziemię. Szarpałam się i krzyczałam wtedy zostałam odwrócona na plecy, a chłopak usiadł na mnie okrakiem trzymając za moje nadgarstki i przygważdżając je do ziemi.

- Złotko nie szarp się tak, to nic nie da - powiedział wkurzony Mihai.

- Może nie da, ale nie chcę ci tego ułatwiać.

- Nie ładnie tak uciekać i rozbijać okna. Teraz będę musiał je wymienić, a ty nie będziesz mogła być w naszej sypialni - zaraz czy on powiedział w naszej, o nie nie.

- Zejdź ze mnie idioto! - podniosłam głos, a on się zaśmiał i wstał wciąż trzymając mój nadgarstek i ciągnąc mnie za sobą.

- Wracasz tam gdzie twoje miejsce i już więcej nie uciekniesz. A jeśli spróbujesz czeka cię kara - powiedział i w tym samym momencie zza drzew wybiegli ludzie, a na ich czele stał Alex.

- Jeśli kogoś tu czeka kara to tylko ciebie bracie - uśmiechnął się zwycięsko mój wybawiciel.

- Nie doczekanie twoje! - krzyknął Mihai i zaatakował.

Zaczęła się krwawa jatka. Wszyscy zmieniali się w wilki i skakali sobie do gardeł. Ja próbowałam się wycofać gdy nagle ktoś złapał mnie w pasie i zakrył mi usta dłonią. Zaczęłam się wyrywać, ale poczułam oddech na policzku.

- To ja Raves, uspokój się. Alex kazał mi cię stąd zabrać i zawieźć do rodziców - wyszeptał i natychmiast się ogarnęłam.

Chwile później siedziałam w samochodzie, a chłopak wyjeżdżał z lasu. Przez całą drogę się nie odzywaliśmy, ale mi to nie przeszkadzało z resztą Raves'owi chyba też. Po około godzinie byliśmy pod hotelem. Chłopak proponował, że odprowadzi mnie do pokoju, ale nie chciałam. Kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam śpiących braci, więc szybko się przebrałam i położyłam spać. Następnego dnia rodzice byli źli, że nie wróciłam wcześniej i nie odbierałam telefonów, ale cieszyli się, że nic mi się nie stało. O godzinie 10 byliśmy już na lotnisku. Przez cały czas, który czekaliśmy na odprawę miałam nadzieję, że Alex się zjawi i ze mną pożegna, ale nic takiego nie nastąpiło. Martwiłam się, że coś mu się stało podczas tej walki z Mihai'em. Dzwoniłam do niego, ale nie odbierał, wysłałam też mnóstwo sms'ów, ale na żadnego nie odpisał. O 13 nasz samolot wystartował i oficjalnie mogłam się pożegnać z Rumunią oraz Alexem, którego chyba pokochałam.

Z Innej perspektywyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz