V

12.4K 1.4K 170
                                    

Wszedłem na ostatni stopień schodów i skierowałem się w kierunku swojego mieszkania. Przez cały czas przed oczyma przewijają mi się obrazy sprzed chwili. Ja zrozumiem - pocałunek był pod wpływem chwili. Charles tak ładnie się nachylał i tak seksownie wyglądał, że najnormalniej w świecie uległem jego urokowi. Ale dłoń na moim udzie? To jednak w tejże sytuacji wyglądało jednoznacznie. Gdybym nie zachował resztek zdrowego rozsądku, mógłby mnie spokojnie przelecieć. Albo przynajmniej rozebrać, bo nie wiem, czy zechciałby się ze mną przespać.

Stanąłem pod drzwiami. Za nimi z pewnością siedział Tom, czekający na zdanie relacji z "romantycznego wypadu", jak pewnie by to nazwał. Westchnąłem. Podniosłem rękę by zadzwonić na dzwonku, lecz zawahałem się w połowie drogi. Może poczekam jeszcze chwilę? Narobię mu nadziei, że jednak doszło do czegoś więcej? Opuściłem rękę, pogrążony we własnych rozmyślaniach. Ale co jeżeli właśnie spogląda przez okno i zauważył, jak roztrzepany wyszedłem z samochodu Charlesa? W sumie bez różnicy kiedy wejdę. I tak każe mi wszystko powiedzieć.

Nacisnąłem przycisk przy drzwiach. Zaraz po tym usłyszałem, jak Silver odsuwa krzesło od stolika i kieruje się do drzwi. A więc jednak siedział przy oknie... Przekręcił kluczem i bez pośpiechu otworzył mi drzwi. Wszedłem do pomieszczenia, nie wiedząc kiedy nastąpi atak pytaniami. Przeszedłem koło niego starając się zachować kamienną twarz, co w miarę mi się udało. Usiadłem na taborecie i zacząłem zrzucać buty. Przez cały ten czas Tom wpatrywał się we mnie, jakbym za chwilę miał mu zwiać bez streszczenia pobytu w restauracji.

Schowałem obuwie do półki i powiesiłem na wieszaku torebkę. Otworzyłem ją i wyjąłem z niej telefon, jakieś drobniaki i słuchawki. Rzuciłem jeszcze przelotnie wzrokiem na swojego przyjaciela, który nadal stał tam gdzie stał. No cóż, nie to nie. Otworzyłem drzwi swojego pokoju i zdałem sobie brutalnie sprawę z tego, że mam w nim istny burdel. Nie wiem kiedy, nie wiem jak, ale mam burdel. Dostałem naraz chwilowego powera: A może jednak to teraz posprzątam... Spojrzałem z góry na pomieszczenie: dwie dość sporych rozmiarów kupki ubrań, zestaw do makijażu, ręcznik, książki i jeszcze talerz... Co na podłodze robi talerz? Matko, jednak się zniechęciłem.

- Kurde, David!! Co to za syf?! - wydarł się stojący w drzwiach Tom.

- No... mój. - odparłem, siłą powstrzymując uśmiech.

- No tyle to ja wiem. - stwierdził, lecz nie pohamował się od uniesienia kącików ust. - Zrób coś z tym, bo jak nie, to rano obudzisz się bez połowy rzeczy.

No cóż, to mu się akurat udało. Posłałem w jego kierunku głupkowaty uśmiech, na który odpowiedział iście diabelską mimiką twarzy. Przełknąłem ślinę i doszedłem do wniosku, że nie warto dłużej czekać. Pomimo faktu, że jestem w sukience, z peruką na głowie i z makijażem na twarzy, zacząłem doprowadzać swój pokój do ładu. Ubrania, oczywiście pod względem zapachu, bo jak by inaczej, posegregowałem na dwie części - te, które można upchać do półek i te, które koniecznie potrzebują iść do prania. Ta druga była o wiele większa od pierwszej.

Pochwyciłem ubrania w ręce i skierowałem się do kosza na pranie, czyli do łazienki. Mój współlokator kulturalnie przepuścił mnie i nawet powstrzymał się od głupiego uśmiechu.  Wyrzuciłem to, co miałem w rękach i zdałem sobie sprawę, że podążał za mną mój przyjaciel. Podskoczyłem w miejscu i strąciłem z półki kubek ze szczoteczkami do zębów. Silver parsknął i, zasłaniając usta dłonią, odwrócił głowę. Trochę mnie zirytował. Uderzyłem go lekko w ramię pięścią, nieznacznie się uśmiechając. O dziwo, odwrócił głowę w moim kierunku i oparł się o ramę drzwi.

- Jak tam twoja randka, paniusiu? - spojrzał na mnie wymownie, zalotnie poruszając brwiami.

Przed oczyma przeleciały mi wszystkie sceny z dzisiejszego dnia. Jak bardzo się przygotowywałem i starałem i jak łatwo mogłem to wszystko zaprzepaścić. Wystarczyłoby tylko, że pozwoliłbym mu sięgnąć dalej ręką. O ironio. Od centymetrów zależało, czy dalej "będę" kobietą czy mężczyzną. Śmieszne, nieprawdaż?

- No cóż... Nie wiem od czego zacząć. - odparłem i opuściłem głowę.

- Najlepiej od początku. Do momentu twojego wyjścia z samochodu dojdziemy.

- A więc ty...

- Oczywiście. - powiedział bez jakiegokolwiek momentu zawahania. - Nie zawsze przecież twój znajomy wychodzi na randkę jako baba i z samochodu wychodzi przed załamaniem nerwowym i emocjonalnym.

Chwyciłem się za kark z lekka zażenowany sytuacją. Dlaczego on na polityka nie poszedł? Przecież świetnie by tam pasował.

- Mogę się najpierw przebrać? Zaraz ci opowiem.

*

Za długo z tym zwlekałam. Od 4 dni to pisałam a i tak napisałam mniej niż zazwyczaj T-T Nevermind. Mam nadzieję, że się podobało, albo przynajmniej nie odstraszało xD

Zostaw gwiazdeczkę i komentarz! *:




✓ She's A Guy | bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz