XVIII

8.4K 1.1K 321
                                    

Po prostu... wyjdź, proszę.

To były ostatnie słowa, które usłyszałem z jego ust. Nie miałem siły na jakąkolwiek rozmowę, nawet zwykłe pożegnanie, więc po prostu zebrałem swoje rzeczy i wyszedłem z mieszkania. Później już tylko wykonałem telefon do przyjaciela, prosząc o podwózkę a w samochodzie opisałem mniej więcej co zaszło. Praktycznie resztę dnia siedziałem zamknięty w pokoju, nie mając chęci na żadne "przypadkowe" spotkanie z Tomem i opisywanie swojego stanu.

Wtorek spędziłem mniej więcej tak samo, nie miałem ochoty wstawać z łóżka, a z sypialni wychodziłem tylko wtedy, gdy byłem naprawdę głodny, albo musiałem załatwić potrzebę. Nie potrafiłem wyrzucić z głowy obrazu zszokowanej twarzy Charlesa. Jego wewnętrznej walki nad spokojem, którą okazywał w każdym najmniejszym geście i ruchu. Jego chłodnych oczu i pustych słów. Jego wzroku pełnego goryczy, gdy mimowolnie spoglądał na trzymaną przeze mnie perukę. Chciałem krzyczeć z tej kompletnej bezsilności.

Pociągnąłem cicho na nosie i, przegrzebując stertę zużytych chusteczek, dostałem się do opakowania. Nim się zorientowałem, wykorzystałem całe, rzucając zawartość na stolik nocny. Tam, gdzie leżały wszystkie z poprzednich opakowań.

Po pokoju rozległo się ciche pukanie, na które w żaden sposób nie odpowiedziałem. Wtuliłem się tylko bardziej w pościel, rzucając ukradkiem spojrzenie na zegar wskazujący dziewiątą trzy. Westchnąłem ciężko, gdy drzwi cicho zaskrzypiały i wprowadziły do pokoju niechciane światło. Usłyszałem szept pełen współczucia, przez który starałem się nie rozkleić.

Blondyn podszedł cicho do okna, odsłaniając niepewnie rolety. Atakowany jasnością z dwóch stron wreszcie się poddałem i potarłem zmęczone od płaczu oczy, przechodząc do siadu. Przyjaciel spojrzał na mnie naprawdę zmartwiony, jednak posłał mi niemrawy uśmiech i usiadł na krańcu łóżka. Patrzył się chwilę tępo w dłonie, po czym zmierzwił włosy.

- Powiedziałem mu wszystko. - zaczął, a ja mimowolnie na niego spojrzałem. - Stwierdził, że skoro tak wygląda sytuacja, to najwidoczniej trzeba zakończyć tą przebierankę. Sam przyznał, że nie widział w tym wszystkim takich problemów. - kontynuował, bawiąc się dalej włosami. - Więc, jeżeli chcesz to już mieć z głowy, to dzisiaj ostatni dzień zrobię z ciebie kobietę i chyba najrozsądniejszym będzie porzucić pracę, nie sądzisz?

Patrzyłem na niego jeszcze chwilę, po czym kiwnąłem niepewnie głową w odpowiedzi. Mruknął ciche "okej", po czym leniwie opuścił pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi. Ja natomiast zacząłem uporczywie wpatrywać się w ubrania porozrzucane w nieładzie po pokoju. Gdzieś w ciemnym kącie zdołałem zauważyć ubrania z poniedziałku. Na samo przywołanie tego dnia, na mojej twarzy pojawił się grymas bólu i znów nieudolnie starałem się nie rozkleić.

Po dłuższym okresie czasu wreszcie się jakoś ogarnąłem i wyszedłem na korytarz. Od razu skierowałem się do łazienki, by przemyć twarz i jakoś się ogarnąć. Tom chyba zdołał usłyszeć moją krzątaninę, bo ściszył trochę telewizor, aż wreszcie kompletnie go wyciszył i chyba wyłączył. Za chwilę zaskrzypiała trochę kanapa, po czym drzwi do toalety otworzyły się szerzej i stanął w nich współlokator. Spojrzał mi prosto w oczy a ja zrozumiałem, co chciał mi przekazać. Kiwnąłem w odpowiedzi głową, a on poszedł do swojego pokoju.

*

Zamknąłem za sobą szklane drzwi i, rzucając szybko okiem na parking, uśmiechnąłem się do siebie smutno. Stał tam samochód Eve, a sama kobieta pewnie już wchodziła bocznym wejściem i zastanawiała się, kiedy przyjdę. Nie chciałem sobie nawet wyobrażać jej zdruzgotanej miny, gdy dowie się od szefa, że dłużej tu już nie pracuję.

Zszedłem mozolnie po schodach i pokonałem cały parking, wchodząc na chodnik. Nie śpieszyłem się zbytnio do domu, nie miałem nawet zamiaru na razie tam wracać. Wolałbym pochodzić jeszcze chwilę po mieście, na spokojnie pomyśleć i pogodzić się z faktem, że najprawdopodobniej przekreśliłem już na zawsze znajomość z Charlesem.

✓ She's A Guy | bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz