Łóżko ugięło się lekko pod wpływem nacisku ciała Toma. Usiadł, pewnie zmęczony ciągłym chodzeniem wte i wewte, wysłuchując mojej paplaniny. Kiwnął głową sam do siebie i wymamrotał coś w swoim języku. W końcu zaszczycił mnie spojrzeniem. Wpatrywał się we mnie, w głowie pewnie formułując zdanie, które zaraz wypowie. Zawsze tak robił i jeszcze nigdy nie zmienił tego nawyku.
- Rozumiem. - stwierdził, bardzo wyczerpująco.
- I tyle? - wypaliłem, zanim pomyślałem czy warto. - Mało jak na ciebie. - stwierdziłem.
- Ale co tu mam komentować? - odparł. - Pojechałeś z nim do restauracji, pobyliście sobie tam, później podjechaliście pod blok, w samochodzie prawie cię zgwałcił a ty wybiegłeś w stanie krytycznym. To jest twoja historia w skrócie.
- No, ale... - zacząłem, nie mając pojęcia co jeszcze dopowiedzieć.
- Może zapytam inaczej: Czego, mój drogi przyjacielu, ode mnie oczekujesz? - zapytał i oparł się o łóżko rękoma.
Dobre pytanie. Tak w sumie to nie wiem, czego oczekuję w odpowiedzi. Początkowo liczyłem na jakieś słowo wsparcia, może luźno rzucone przemyślenie. Teraz już nie wiem. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze naprzeciwko. Wpatrywałem się w swoje oczy, chcąc uzyskać z nich jakąkolwiek odpowiedź na nurtujące mnie pytania. Nie znalazłem.
Przerzuciłem swoje spojrzenie na Toma. Nie spoglądał na mnie, lecz gdzieś w pustą przestrzeń. I dobrze. Nie chcę, by widział, że na niego patrzę. Czułbym się wtedy niezręcznie i tym bardziej bym mu nie odpowiedział na pytanie. Nabrałem głębokiego wdechu i, jak na ironię losu, zwróciłem na niego swoją uwagę. Postanowiłem dłużej nie zwlekać i powiedzieć co mi ślina na język przyniesie.
- Przyjacielskiej rady. - wyrzuciłem z siebie. - Czegoś, co pomoże mi wybrać, co mam dalej robić z tą sytuacją. Sam sobie nie poradzę, jestem tego pewny. - zrobiłem chwilową pauzę. - Przecież ja nawet nie znam jego pieprzonego nazwiska! Wiem tylko jak ma na imię, że ma w chuj kasy i chyba bierze mnie na poważnie, z naciskiem na "chyba". Bo nie wiem nawet, czy przypadkiem nie zabawia się tak ze wszystkimi kobietami! Co ja gadam, kompletnie o nim nic nie wiem a prawie dałem mu się przelecieć. O ironio, po winie. Boże, a tak bardzo go pragnę...
- Cóż, chyba sobie już odpowiedziałeś. - stwierdził Silver. Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem, chcąc uzyskać kompletnej odpowiedzi. - Sam przed chwilą powiedziałeś, że go pragniesz. Już samo to oznacza, że nie będziesz potrafił tak łatwo zapomnieć, więc warto chociaż spróbować jeszcze raz. Nie wiesz jak ma na nazwisko? Ale przecież znasz go zaledwie cztery dni, z czego tylko raz spotkaliście się umówieni. Poprzednie trzy były albo przypadkowe, albo nieświadome. Niezbyt wiele osób mówi w takim przedziale czasowym o swoim nazwisku, miej to na uwadze.
Wpatrywałem się w niego jeszcze chwilę, trawiąc wszystko, co powiedział. W końcu odwróciłem wzrok i zacząłem patrzeć w bliżej nieokreślony punkt na ścianie. To, co powiedział Tom, ma w sobie trochę racji, nie mogę temu zaprzeczyć. Kogo ja oszukuję, wszystko ma ręce i nogi, nie mam się do czego uczepić.
Usłyszałem ciche westchnięcie współlokatora. Mimowolnie spojrzałem w jego kierunku. Poprzeciągał się trochę a potem padł jak martwy na miękkim łóżku. Moim łóżku. Nie wiem, dlaczego pozwala sobie na taką wygodę w moim pokoju, który jeszcze przed chwilą uważał za burdel. Dlaczego spoufalam się z osobami, których potem w ogóle nie potrafię zrozumieć?
Przejechałem parę razy dłonią po karku, czując, że jestem strasznie padnięty i nie pociągnę długo o zdrowych zmysłach. Ułożyłem sobie na spokojnie wszystkie informacje zdobyte z naszego dialogu i zacząłem powoli układać sobie najlepszą wersję wydarzeń, które niedługo nastąpią. Cicho odchrząknąłem, zwracając na siebie uwagę przyjaciela.
- Dzięki, że znalazłeś chwilę. Potrzebowałem tego. - uśmiechnąłem się nieznacznie.
- Dla mojego kochasia wszystko. - stwierdził i oddał uśmiech. - To teraz tulimy!
Patrzyłem na niego jak na debila, mając szczerą nadzieję, że był to z jego strony słaby żart. Pomyliłem się. Zanim połączyłem wszystkie fakty w jedną całość, rzucił się na mnie, niczym drapieżnik na swoją ofiarę i zamknął moją osobę w niedźwiedzim uścisku. Wydarłem się na niego parę razy, że potrzebuję natychmiastowego powietrza, lecz Silver sprawiał wrażenie, że moje krzyki w żadnym stopniu na niego nie wpływają. Szarpałem się jeszcze przez chwilę, mają nikłe nadzieje, jednakże w końcu poddałem się i pozwoliłem mu wzmocnić uścisk. Przyjaciel wielce ucieszył się na ten gest, gdyż faktycznie począł dusić mnie mocniej.
Początek jeszcze jakoś przetrwałem i nie komentowałem jego zachowania, lecz z czasem zacząłem naprawdę potrzebować powietrza, więc zacząłem żwawo poruszać ramionami. Tom znów uznał to za głupi sposób pozbycia się jego ciężaru, więc nie odpuścił. Zdałem sobie sprawę, że już nie zdołam go przekonać, więc zacząłem się po prostu modlić o jakiś pieprzony cud. Cokolwiek. Niech ktoś przyjdzie w odwiedziny, napisze mu na telefon, coś ciekawego zdarzy się na parkingu co go zainteresuje, wszystko może być, byleby wreszcie ze mnie zszedł!
Jak na zawołanie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Tom odkleił się ode mnie i spojrzał pytającym wzrokiem. Resztkami sił niewzruszenie poruszyłem ramionami, w geście niewiedzy. Nie spodziewałem się żadnych gości, Silver najwidoczniej również. Cmoknął cicho, niezbyt zadowolony z rozwoju wydarzeń. Podniósł ze mnie swoją dupę, strzepał z niej niewidoczny kurz i wyszedł z pokoju. Zaciekawiony zaistniałą sytuacją również wstałem i pobiegłem do drzwi. Spoglądałem na siłującego się z kluczem w drzwiach Tomem i nie wiem nawet kiedy, wyszedłem na korytarz na wprost drzwi wejściowych.
Silver w końcu je otworzył, lecz nie zauważyłem osoby stojącej po drugiej stronie. Stawałem na palcach by cokolwiek dojrzeć, aczkolwiek na próżno. W końcu, gdy miałem podejść do swojego przyjaciela, ten oparł się o ścianę prostopadłą do wejścia i ujrzałem twarz nieznajomego. Myślałem, że może to po tym winie jeszcze moja wyobraźnia za bardzo się rozkręca, jednakże ton jego głosu utwierdził mnie w przekonaniu, że jednak się nie myliłem.
- Cześć... umm, Tom, tak? - oczywiście szarmancko się uśmiechnął. - Czy jest może Kate?
Silver powędrował wzrokiem na mnie, a nieznany mi jeszcze sprzed chwili jegomość poszedł w jego ślady i sprawił, że nasze oczy się spotkały. Zaparło mi dech w piersiach, jemu najwidoczniej też. Dlaczego akurat teraz? Kiedy zdołałem sobie wszystko jakoś poukładać?
*
Huh, uhh. Nagle dostałam weny o piątej nad ranem a spisałam to dopiero o dziesiątej w nocy T-T Uhhh. Ale przynajmniej napisałam, trzeba być optymistą! Liczę, że rozdział się podobał *:
CZYTASZ
✓ She's A Guy | bxb
Cerita Pendek[opowiadanie ma już swoje lata, dlatego proszę o dystans do zawartej treści] David w ramach przegranego zakładu ma udawać dziewczynę: nosić makijaż, rozmawiać jak kobieta, robić typowo "babskie" sprawy i "nieświadomie" podrywać innych mężczyzn. Udaj...