IX

10.9K 1.2K 452
                                    

- Panienko Kate, czy zechciałaby pani sprawić mi tą przyjemność i pozwoliła się zaprosić na kawę domowej roboty?

Przygryzłem lekko z nerwów dolną wargę i chwilę później poczułem w ustach posmak szminki. Najwidoczniej trochę starłem. Charles wyczekiwał odpowiedzi i denerwował się z tego powodu o wiele bardziej, niż ja. Nie chciałem dłużej kazać biedakowi trwać w niepewności, ale też sam bardzo chciałem dobrze to przemyśleć.

Albo albo, David. Wybieraj.

Uniosłem lekko podbródek i dyskretnie poprawiłem swoją perukę. Charles spojrzał na mnie wyczekująco i tym samym, można powiedzieć, przyśpieszył czas odpowiedzi.

- Nie mam dziś już nic ważnego w planach, także... chyba nie zaszkodzi. - uśmiechnąłem się półgębkiem i założyłem za ucho parę zwisających włosów.

Na twarzy mojego towarzysza zagościł wielki i szeroki uśmiech, a mi od razu zrobiło się cieplej na sercu. Cieszył się teraz jak dziecko, które dostało pod choinkę to, co bardzo chciało i wyglądał przy tym przeuroczo, o ile można tak powiedzieć o dorosłym mężczyźnie.

- Zaręczam, że nie pożałujesz! - odparł, gdy uspokoił swoją radość. - Rozpłyniesz się w tym smaku, proszę mi uwierzyć na słowo. - puścił w moim kierunku oczko. Chyba nie tylko w tym smaku się rozpłynę...

Charles otworzył mi drzwi samochodu i poczekał aż wsiądę, po czym je za mną zamkną. W zabójczo szybkim tempie okrążył samochód i usiadł na miejscu kierowcy. Posłał mi jeszcze przepełniony szczęściem uśmiech i odpalił silnik.

*

Na miejscu znaleźliśmy się po jakiejś godzinie, ale droga minęła mi bardzo szybko. Byłem zbyt zafascynowany wpatrywaniem się w nieziemsko piękne i, zapewne, nieziemsko drogie domy mieszkalne, by odliczać czas. Nic dziwnego, że ta dzielnica jest nazywana dzielnicą milionerów. Chociaż według mnie, jest to zbyt słabe określenie. Milionerzy to mieszkają na samym początku drogi, jak nie już w innej ulicy. W samym centrum mieszkają same grube ryby, ważniejsze sławy i osoby, które mają za dużo kasy na wszystko.

Najbardziej szokującym dla mnie faktem jest to, że nie zatrzymaliśmy się na początku, lecz w samym centrum tego miejsca rodem z filmów. Wysoka klasa wszystkiego dookoła porządnie mnie spoliczkowała i uświadomiła, że ja nie pasuję do tego środowiska. Nieważne jakbym się starał, nigdy się nie wpasuję i zawsze będę się czymś wyróżniać.

Brunet zastukał lekko w szybkę samochodu, dzięki czemu wybudził mnie z rozmyślań, a zaraz po tym otworzył mi drzwi. Pośpiesznie poprawiłem jeszcze swoje ubranie i wyszedłem z samochodu, wdychając zapach pieniędzy, który był dosłownie wszędzie. Nieumyślnie trochę się dobiłem tym przemyśleniem.

Spojrzałem ukradkiem na Charlesa. Rozmawiał z kimś przez telefon, dzięki czemu miałem jeszcze okazję przyjrzeć się budynkowi, do którego zaraz wejdę. Przesadnie wielki, biały budynek, z ogródkiem spokojnie trzy razy większym od domostwa, a po lewej stronie od bramy trzy miejsca parkingowe, z czego dwa już zajęte. Jeżeli jestem na bieżąco, to są to jedne z najnowszych i najdroższych modeli aut. No nie mówcie mi, że to wszystko jego samochody! Przecież to szaleństwo!

Nieświadomie otworzyłem ze zdziwienia usta, co musiało w moim kobiecym przebraniu wyglądać komicznie. Zza moich pleców usłyszałem kroki i nim zdążyłem się ogarnąć, usłyszałem kobiecy komentarz kierowany w moim kierunku:

- Spójrz, kochanie. Ciekawe ile czasu spędziła na szukaniu tego ubioru, przegrzebując śmietniki. - zachichotała, co wywołało we mnie napływ gniewu.

- Na pewno mniej, niż pani. - odszczekałem, odwracając się w jej kierunku z najpiękniejszym uśmiechem, jaki w tej chwili mogłem posłać.

Kobieta jednocześnie oburzona i zawstydzona moją odpowiedzią odwróciła głowę i pośpieszyła swojego kochasia, który, pomimo jej krzyków, nie potrafił powstrzymać śmiechu. Poprawiłem na ramieniu torebkę i odwróciłem się do Charlesa. On również dusił się ze śmiechu, powoli robiąc się czerwonym na twarzy.

- Po prawdzie należało jej się. - zaczął, gestem ręki wskazując bramę. Począłem iść w tymże kierunku. - Mężczyzna, który z nią szedł, jest jej chłopakiem. A właściwie pasowałoby tu stwierdzenie, że ona jest jego najnowszym nabytkiem. Pomimo świetnego charakteru oraz dobrze prosperującej firmy, ma naprawdę zły gust, jeżeli chodzi o kobiety i prawdziwą miłość. W najdłuższym związku był prawdopodobnie rok z jakąś mało znaną modelką, aczkolwiek było o tym trochę szumu. Ale tak, jak za każdym razem to robi, i wtedy po prostu sobie uświadomił, że kobieta leci tylko na jego kasę. Naprawdę go szkoda, bo czas płynie nieubłaganie i mocno się na nim odznacza. - podsumował, nikło się uśmiechając i otwierając mi drzwi wejściowe.

Postanowiłem pozostawić to bez komentarza, bo nigdy nie ciągnęło mnie do takich tematów i nie potrafiłem się na ten temat wypowiadać. Posłusznie wszedłem do mieszkania i pomimo faktu, iż przeczuwałem jak będzie wyglądać wnętrze, od wystroju opadła mi szczęka. Od tego miejsca biła wręcz wysoka klasa i hajs. Zbyt wiele hajsu. Najlepiej będzie się teraz wycofać, póki mam jeszcze okazję.

Odwróciłem się szybko na pięcie, licząc na to, że jeszcze zdążę uciec, tłumacząc się "zapomnianym spotkaniem". Już chwyciłem za klamkę, w głowie formułując przeprosiny, gdy nagle poczułem męską dłoń na swoim ramieniu. W tym właśnie momencie byłem już świadomy tego, że nie wyjdę stąd tak szybko, jak planowałem. Nie ważne, jak bardzo bym się starał.

Odwróciłem się w kierunku Charlesa z głupkowatym uśmiechem na ustach i zrzuciłem z nóg obuwie, modląc się do Boga, by skończyło się tylko na popijaniu kawki. Ale czy mnie wysłucha? Co go tam wie.

Szatyn postanowił nie zwlekać i od razu poprowadził mnie do salonu, w którym widać było duży wkład pieniędzy. W sumie nie wiem, czego się spodziewałem. Przecież było to oczywiste. Zachowując obojętną twarz usadowiłem na sofie, a Charles podążył w moje ślady i usiadł koło mnie.

Spojrzałem na niego z mieszanymi uczuciami. Otworzyłem usta, by coś powiedzieć, ale nagle do pokoju wparowała nieznana mi kobieta i, niestety, uniemożliwiła mi to.

- Panie Charlesie! - wykrzyczała cała w skowronkach. - Właśnie wyczekiwałam pana pow-- Och, przepraszam najmocniej. - jej aura diametralnie się zmieniła i spojrzała na mnie zabójczym wzrokiem. - Nie wiedziałam, że będzie pan dzisiaj przyjmował gości. W takim razie szybko zalecę po coś na zagryzkę!

I zanim właściciel domu zdążył zareagować, kobiety już nie było. Wydawał się być nieco zażenowany jej zachowaniem, aczkolwiek nic o tym nie wspomniał. Odchrząknął cicho, po czym zapanowała absolutna cisza. Był to właśnie idealny moment, by zaczął rozmowę, gdy do salonu wparowała ta sama kobieta, trzymająca tackę ze słodkościami. Miałem wrażenie, że nieznacznie się spociła, jakby przez ten cały czas nie chciała zostawiać nas samych.

Podeszła do stolika i pochyliła się nad nim. Na blat zaczęła wykładać przekąski, ale nie to było istotne. Istotnym było to, że przy wykładaniu wymachiwała przed nami swoimi piersiami i niezbyt się tym przejmowała. Ta podstępna suka specjalnie odpięła guziki.

- Ehm, panno Sharon. - zwrócił się do niej Charles z ewidentnie zarumienionymi policzkami. Kobieta z ukrywaną radością odwróciła w jego stronę głowę, nadal pochylając się nad stolikiem. - No, bo panience... - nie potrafił wydusić z siebie słowa.

- Od tego masz tą bluzę, by nie pokazywać wszystkim dookoła swoich cycków. - dokończyłem nieźle wkurzony, nie zdając sobie sprawy ze swoich słów, które po prostu musiałem z siebie wyrzucić.

Oczekiwałem z jej strony oburzenia czy chociażby zawstydzenia, lecz ku mojemu szczeremu zdziwieniu, tryumfalnie się uśmiechnęła. Wtedy właśnie zrozumiałem, że takich efektów oczekiwała. Z przerażeniem wymalowanym na twarzy spojrzałem na szatyna, który patrzył na mnie ze zdezorientowaniem.

Skoro tak chce ze mną pogrywać, to nie ma sprawy. Dla niego mogę chociaż spróbować.

Jeden zero dla Sharon.

*

Ok, soo witam was z nowym rozdziałem. Wszelakie błędy są spowodowane zbyt długim czasem pisania, także musicie mi to wybaczyć. Zbyt wielki leń wymieszał się z nauką.

Lecą gwiazdki i komentarze, które swoją magiczną mocą odpędzają lenia! *maagia*


✓ She's A Guy | bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz