XIX

8.2K 1K 317
                                    

- Wiesz, kiedy mówiłeś, że jechałeś coś zjeść, myślałem, że będzie to jakaś restauracja a nie knajpa. - wyszeptałem kąśliwie, pochylając się trochę w kierunku Wilsona. - Nigdy nie sądziłem, że będziesz jadać w takim miejscu.

- Może i brat woził cię po najlepszych restauracjach, ale ja, raczę ci przypomnieć, nie jestem nim. - odparł ostro, nie szczycąc mnie nawet spojrzeniem. - Wolę chodzić do takich miejsc, bo tu przynajmniej nie spojrzą na ciebie krzywo, jak zamówisz piwo. - dodał, wodząc wzrokiem po sali i szukając wolnego miejsca. - No, w większości przypadków.

Westchnąłem ciężko, godząc się z sytuacją, w którą świadomie się wpakowałem. Nagle, ni z tego ni z owego, Thomson chwycił mnie za dłoń i pociągnął w głąb pomieszczenia. Przez pierwsze parę sekund byłem kompletnie ogłupiały, nie mając bladego pojęcia dlaczego to zrobił. Dopiero za chwilę zdałem sobie sprawę z jego zachowania i starałem się jakoś odtrącić jego rękę, ale on tylko wzmocnij uścisk. Zacisnąłem mocniej szczękę, starając się przynajmniej z twarzy zachować spokój i nie robić scen przed tyloma ludźmi.

Wykonywał przeróżne slalomy pomiędzy stolikami, przez co nie raz zostałem zgromiony wzrokiem za przypadkowe kopnięcie nogą w stolik czy krzesło, albo najzwyklejsze w świecie szturchnięcie. Unosiłem wolną rękę w akcie przeprosin i ostatkami sił starałem się nie wydrzeć po swoim towarzyszu, który i tak już na za wiele sobie pozwalał. Starałem się jeszcze jakoś wyrwać spod jego ucisku, ale zawsze kończyło się to fiaskiem a on niewzruszenie dalej szedł w to upatrzone przez siebie miejsce.

W końcu przystopował i trochę poluźnił moją dłoń. Teraz to już po prawdzie było mi bez różnicy, czy idziemy trzymani za ręce, czy nagle odsunę się od niego na co najmniej dwa metry. Minęliśmy pewną grupę mężczyzn, z którymi Wilson szybko się przywitał, aż wreszcie, po tylu potrąceniach i szturchnięciach, nareszcie pozwolił mi zająć miejsce. Czułem się wręcz wniebowzięty, gdy mogłem wreszcie posadzić tyłek przy stoliku.

Thomson rozsiadł się wygodnie koło mnie a już za chwilę zza oparcia wyłoniła się, najprawdopodobniej, kelnerka. Podała nam kartę dań i stwierdziła, że przyjdzie tu jeszcze raz za chwilę, spisać zamówienie. Puściła jeszcze oczko w moim kierunku. Myślałem, że mi się przywidziało, ale moje niepewności rozwiał mój towarzysz.

- Jest lesbijką. - odparł, jakby od niechcenia. - Robi to do każdej kobiety, która ze mną przychodzi bo wie, że zazwyczaj są to wypady na jedną noc, a nuż się jej poszczęści. - dodał nieśpiesznie, przeglądając przyniesione menu.

- Wielkie dzięki za tą jakże ważną informację. - przewróciłem oczyma. - Nie wierzę, że właśnie o tym chciałeś porozmawiać.

- Nie, nie o tym. - odpowiedział spokojnie. - Ale zanim do tej rozmowy przejdziemy, na razie zamów coś do jedzenia. - podał mi kartę, podpierając się ręką o stolik.

Spojrzałem na niego ostrzegawczo, ale on tylko szeroko się do mnie uśmiechnął, nie odrywając ode mnie wzroku. Przygryzłem delikatnie wargę i przeleciałem szybko wzrokiem po wypisanych daniach. Sytuacja dokładnie tak, jak podczas zaproszenia mnie przez Charlesa do tej restauracji... Nie, nie myśl o tym. Dobrze wiesz, że musisz zostawić to wszystko w spokoju, niech będą to tylko ładne wspomnienia.

Poprawiłem się na miejscu, ciągnąc trochę w dół ubraną koszulę, by zająć myśli czymś innym. Czytałem spokojnie napisane nazwy, gdy do naszego stolika podeszła kelnerka z wcześniej. Gdy tylko nasz wzrok się spotkał, wymieniłem z nią ciepłe uśmiechy, gdy naraz sobie przypomniałem, że mogę robić jej złudne nadzieje. Szybko odwróciłem głową, udając, że jeszcze się zastanawiam.

- Mogę już spisać zamówienie? - uśmiechnęła się wesoło, uporczywie wpatrując się w moją osobę, przez co poczułem się naprawdę niezręcznie.

✓ She's A Guy | bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz