Charles, po części chwaląc się swoimi umiejętnościami, prawie że idealnie zaparkował swój samochód. Uśmiechnąłem się nieznacznie widząc skupioną minę mojego towarzysza. Mężczyzna, widocznie zadowolony, odpiął pas i wyszedł z pojazdu. Chwilę po tym, gdy już sam miałem zamiar wychodzić, ten sam osobnik otworzył mi drzwi. Zachowywał się iście szarmancko, co tylko mocniej umocniło mnie w przekonaniu, że dzisiejsze spotkanie będzie na tym samym poziomie.
Podczas wysiadania podał mi pomocną dłoń, z której nie śmiałem nie skorzystać. Poprawiłem swoją torebkę, podczas gdy Charles zamykał auto. Korzystając z okazji rzuciłem okiem na restaurację, do której mieliśmy się udać. Od razu zdałem sobie sprawę, że nie szczędzą, jeżeli chodzi o ochronę. Przy drzwiach stała dwójka bardzo napakowanych kolesi, którzy, jak znam życie, za kasę mogliby każdego zabić, nie mrugnąwszy nawet okiem.
Poczułem na ramieniu dłoń i posłałem mężczyźnie uśmiech, na który ewidentnie się zarumienił. Taki prosty gest a tak bardzo cieszy oko. Mój towarzysz postanowił nie czekać i poprosił, bym trzymał się blisko jego osoby, po czym powędrował w kierunku drzwi wejściowych. Drepcąc za nim w koturnach minęliśmy ochronę i weszliśmy do środka.
Od razu rzucił mi się w oczy jeden z najistotniejszych faktów - praktycznie wszystkie stoliki były zajęte. Nie tylko przez ludzi, ale również przez panujący na nich przepych. Gdzie nie spojrzeć coś na zagryzkę, kelnerzy czający się w cieniu by jak najszybciej dotrzeć do klienta, bardzo droga zastawa i sami bogaci ludzie, w tym paru celebrytów. Kim do jasnej cholery jest gościu, w którym się zakochałem?!
- Kate?
- Umm, tak?
- Za bardzo bujasz w chmurach. - uśmiechnął się. - Ten miły pan zaprowadzi nas do naszego stolika. - wskazał na jednego z tych młodych i przystojnych kelnerów, który posyłał w moim kierunku szarmanckie uśmiechy, chyba nieudolnie starając się flirtować. - Chodź. - podał w moim kierunku dłoń, którą oczywiście chwyciłem. W tym momencie właśnie zacząłem żałować, że nie uprzedził mnie z tą restauracją wcześniej. Mógłbym bardziej dostosować się do otoczenia i ubrać rękawiczki, które mogłyby w jakimś stopniu ukryć fakt, że ze stresu mam spoconą dłoń.
Przystojniaczek, który wcześniej nas prowadził, podszedł do pustego stolika i odsunął krzesło. Posłałem wdzięczny uśmiech i usiadłem. Charlesa potraktował tak samo, jednakże chyba z mniejszą przyjemnością. Stanął tuż koło mojej osoby, czekając na złożenie zamówienia. Wystarczyło tylko przeczytanie nazwy pierwszego dania do stwierdzenia, że kompletnie nie wiem co mam sobie wziąć. Mężczyzna naprzeciw mnie zdawał się rozumieć wszystko, co zostało zapisane w menu. Niezbyt mnie to zdziwiło. Podczas gdy starałem się rozgryźć znaczenie nazwy dania, usłyszałem głos mojego towarzysza.
- Wiesz już co chcesz?
Opuściłem trochę niżej paletę z listą dań by ujrzeć przesłodzone i jednocześnie pewne siebie oczy, wpatrujące się w moją osobę. Zarumieniłem się i pomyślałem, że nie mogę zrobić mu wstydu. Jeszcze raz przeleciałem wzrokiem po nazwach potraw, by wreszcie wybrać coś, co w wymowie brzmiało w miarę ludzko.
- Może być numer czternaście. - wypowiedziałem powoli, starając się w równym tempie analizować dla pewności znaczenie nazwy i cenę.
- A pan?
- Poproszę to samo co panienka Kate. - ostrożnie dobrał słowa, nadal na mnie spoglądając.
Nadal zarumieniony spoglądałem w jego stronę, chcąc coś powiedzieć, aczkolwiek nie potrafiłem nic wykrztusić. Wymienialiśmy pomiędzy sobą przesłodzone uśmiechy, gdy, poprzez zirytowane chrząknięcie, zdaliśmy sobie sprawę, że kelner nadal stoi tam, gdzie stał. Jego zapał do mojej kobiecej wersji zmalał, co łatwo można było wywnioskować bo jego zachowaniu. Teraz działał na zasadzie ja jestem kelnerem a ty klientem, nic poza tym. Taka postawa mi odpowiadała.
CZYTASZ
✓ She's A Guy | bxb
Conto[opowiadanie ma już swoje lata, dlatego proszę o dystans do zawartej treści] David w ramach przegranego zakładu ma udawać dziewczynę: nosić makijaż, rozmawiać jak kobieta, robić typowo "babskie" sprawy i "nieświadomie" podrywać innych mężczyzn. Udaj...