Płyniemy po wzburzonym morzu. Fale z sekundy na sekundę stają sie coraz większe i większe. Pioruny rozcinają niebo na mniejsze i większe części. Na pokład wlewa sie masa wody. Z trudem resztkami sił utrzymuje statek w pionie. Burza wzbiera na sile. Wystarczy jeden błysk pioruna by rozświetlić całe niebo. Po ciemno granatowym niebie latają czarne kruki, które są symbolem tego, że nadciąga niebezpieczeństwo. W całej Nadirii kruki uważane są za symbol nędzy i śmierci. Dlatego są tępione i przeganiane. A teraz są nad nami, gdy tylko spojrzałam w górę poczułam ucisk w żołądku i zakręciło mi sie w głowie. Szybko skierowałam głowę w dół i wtedy to zobaczyłam. Ogromne, czarne cielsko pływające przy naszym statku. Miliony czarnych łusek zakończonych ostrymi jak żyleta końcami świeciły się co powodowało, że w żołądku skręcało mnie coraz mocniej. Doskonale wiedziałam co to za zwierze.
-Otyria!!- krzycze na całe gardło. W mgnieniu oka znaleźli sie przy mnie Mel, Ethan i Navir.
Z przerażeniem patrzyli jak to coś wpływa pod statek.
- Wpłyneliśmy na jej teren- mówi drżącym głosem Mel
-Nie ma wyboru, trzeba stąd wypłynąć inaczej zatopi nas i żaden Bóg nam tu nie pomoże. - Ethan patrzy sie co chwile to na Mel to na mnie.(Otyria jest to zwierze wychodowane przez wygnanego z Nadirii maga Devolia i nie podlega żadnym Bogom)
- wysuńcie działa!- krzyczy kapitan.
Szybko zabiegamy po schodach omal się nie zabijając o siebie. Każde z nas podbiega do innego działa i z całych sił wyciągamy je. Chwilę później znów jesteśmy na górnym pokładzie. Nagle nasz statek sie zachwiał i podłoga zaczęła drżec. Wielki ogon uderzył od dołu. Straciłam równowagę i upadłam. Ethan pomógł mi wstać i chwile później usłyszeliśmy przeraźliwy ryk od którego znowu zakręciło mi sie w głowie i w ostatniej chwili złapałam sie reki Ethana.Z wody wynurzyła sie ogromna głowa otyrii. Czarne ślepia wpatrywały sie w nas z nienawiścią. Z otwartej paszczy wystawały długie ostre jak brzytwa zęby.
Stoje jak wbita w ziemie ze strachu, widzę jak ogromny łeb nachyla sie i przybliża swoją głowę coraz bliżej mnie. W kilka sekund jest tak blisko, że niemal dotyka mojej głowy swoim nosem. Otwiera paszcze z której wydobywa się dźwięk jakby warczenia. Jakiś głos w głowie podpowiada mi, że musze szybko odwrócić jakoś jej uwage. Skupiam sie na falach za otyrią i wykonuje kilka ruchów palcami, wyciągam z morza ogromna kulę wody, skupiam sie jeszcze bardziej i zamieniam ją w kule z lodu po czym ciskam ją w ogromną szyje bestii. Potwór robi gwałtowny skręt i zachacza jednym z kolców na szyi o moja rękę rozcinając skórę. Mocno złapałam sie za nią aby nie stracić dużo krwi i wbiegłam pod pokład. Złapałam pierwszą lepszą szmatke, owinęłam nią rękę i szybkim krokiem ruszyłam w strone dział. Po chwili dołączyli do mnie Ethan i Navir. Gdy zwierze znalazło się w zasięgu dział wystrzeliliśmy trzy kule. Dwie z nich zanurzyły sie w szyi bestii i przebiły ją na wylot. Z ran zaczęła strumieniami wypływać jeszcze gorąca ciemno czerwona krew. Zwierze zniknęło pod powierzchnią wody. Myśleliśmy, że to już koniec lecz najgorsze było przed nami. Nagle usłyszeliśmy potworny ryk, podniosłam wzrok do góry i zobaczyłam jak z sufitu zaczęły sypać się drobinki drewna.
Chwilę później coś z wielkim impetem uderzyło w bok statku.
-ona żyje! - drze sie na całe gardło kapitan.
W żołądku skręcało mnie coraz mocniej. Statek zaczął chwiać sie niczym listek na wietrze tak, że straciłam równowagę i upadłam. Bestia ponownie wydała z siebie mrożący krew w żyłach ryk i jeszcze raz uderzyła w statek. Tym razem uderzenie było dużo mocniejsze, było tak mocne, że zrobiło dziure i woda zaczęła zalewać dolny pokład.
Czas stanął w miejscu. Wszyscy stoimy w bezruchu wpatrując sie w siebie nawzajem. Tą jakże dziwną chwile przerwał nam kapitan, który zbiegł ze schodów i zaczął krzyczeć na całe gardło.
- szkody są zbyt poważne, musimy zawinąć do najbliższego lądu.
Wydałam z siebie cichy jęk, którego chyba nikt nie usłyszał poza Ethanem, który spojrzał na mnie ze współczuciem. Wybiegłam na górny pokład i rozejrzałam sie dookoła. Ląd był daleko na horyzoncie. W duchu miałam nadzieję, że damy rade dopłynąć. Z dołu co chwila dobiegają do mnie krzyki Arii Mel i Emira, którzy próbują zatamować ogromną dziure.
Navir gdzieś zniknął. Rozglądam sie po pokładzie i nic. Zaczęłam się bać czy otyria nie wciągnęła go pod wode. Nagle słyszę głośny krzyk Navira, który stoi na szczycie jednego z masztów.
-Lis weź tą line i przywiąż do drigiego masztu!!-krzyczy rzucając ją jednocześnie.
Chwytam ją w zranioną rękę i krzycze z bólu. Końcówka liny otarła sie o wystający spod szmatki kawałek rany podrażniając ją jeszcze bardziej. Krew znowu zaczyna sie sączyć. Mimo to biegne do masztu i obowiązuje go liną. Macham Navirowi ręką na znak że gotowe. Unosi ręce i wypowiada na głos jakieś zaklęcie... w tym samym momencie siatka unosi się nad lewą burtę gdzie znajduje sie bestia. Cofa prawą ręke i wymierza w kierunku potwora. Siatka momentalnie owija sie dookoła głowy otyrii. Navir wykonuje kilka ruchów rękami i siatka zaciska pętle coraz mocniej na szyi bestii w końcu ścinając jej głowę.Zwierze z hukiem martwe wpadło do wody. Zapach krwi przyciągnął rekiny, które zaczęły z wściekłością rozszarpywać ciało bestii.
Wszyscy opadaliśmy z sił i marzyliśmy o tym żeby w końcu odpocząć. Burza zniknęła tak szybko jak sie pojawiła. Teraz pozostaje tylko dopłynąć do lądu i naprawić szkody. Kapitan kazał wszystkim odpocząć. .. tak więc zrobiliśmy.
CZYTASZ
Wojna Mitów
FantasyMrok ogarnia twój kraj, przyjaciel okazuje się być wrogiem, siły ciemności biorą górę.. bestie wychodzą na światło dzienne. Moc kontra moc. Wciągniesz się?