Cadance była już naprawdę zła. Za chwilę mieli przyjechać goście na przyjęcie, a Shining Armor nadal nie raczył się pojawić. Władczyni Imperium powoli wychodziła z siebie. Nie mogła się doczekać, by ujrzeć męża i przywołać go do pionu.
- Pomyśleć, że akurat teraz zachciało mu się bawić w chowanego! Co za nierozsądny ogier! Sam jeszcze niedawno wspominał jak wspaniale będzie zobaczyć się z Twilight! Skoro jest tak wspaniałomyślny, to niech teraz wywiąże się z obietnic! - powtarzała co chwilę, chodząc po zamku tam i z powrotem z nadzieją, że jeszcze go znajdzie. Próbowała nie okazywać tego jak bardzo była zdenerwowana. Gdy w końcu uznała, że w środku nie ma co liczyć na odnalezienie ukochanego, wyszła przed zamek. Zaczęła kroczyć po placu wokół Kryształowego Serca. Zdążyła przekonać się o tym, że to właśnie tutaj przychodzą jej do głowy najbardziej przekonujące myśli i zawsze sprawdzające się w praktyce. Kiedy miała już zaprzestać wpadła na pomysł, gdzie jeszcze nie szukała. Były to podziemia pałacu. Z lekkim przerażeniem znów weszła do środka. Znalazła drzwi prowadzące do piwnicy. Nigdy nie przekraczała tego progu sama, ani z nikim innym. Prawdę mówiąc, odkąd zamieszkała w Kryształowym Imperium, nikt nie bywał w lochach zamku. Pełna wewnętrznego niepokoju zeszła stromymi schodami w otchłań ciemności.
Droga była nad wyraz długa. Schodziła kilka minut, które zdawały jej się być wiecznością. Próbowała przyspieszyć, lecz w tym momencie potknęła się o wystający kryształ i stoczyła się ze schodów, tracąc przytomność. Kiedy się ocknęła, rozejrzała się dookoła. Nie mogła sobie przypomnieć, gdzie teraz się znajduje. Minęło kilka minut zanim powróciła do teraźniejszego stanu rzeczy.
Pomieszczenie, w którym wylądowała było całe "udekorowane" pajęczynami. Jeśli ktoś stał pod jedną ścianą nie mógł dojrzeć końca. Żeby przejść przez całą salę trzeba było liczyć kilka, a nawet kilkanaście ładnych minut. W jednym z czterech kątów pulsowało ledwie widzialne, błękitne światło. Cadance postanowiła sprawdzić tę niecodzienną rzecz. Podeszła bliżej. Zauważyła, że dalej prowadził długi korytarz. To właśnie stamtąd dobiegał jasny blask. Ruszyła, więc z nadzieją, że tam będzie stał Shining Armor wyczekując jej. Lecz to co tam ujrzała, przekroczyło nawet jej najśmielsze oczekiwania.
***
Przyjaciele, jadąc pociągiem, rozmyślali tylko o zbliżającym się podwieczorku. Nie mogli się doczekać na spotkanie z królewską parą. Byli wprost zachwyceni tym nagłym zaproszeniem, wszyscy - oprócz Twilight Sparkle. Miała ona złe przeczucia co do przyjęcia. Nie chcąc ujawniać kucykom swoich przypuszczeń, usiadła w innym przedziale. Podróż dłużyła się klaczom, szczególnie alikornowi. Nie wiedziała co się dzieje. Cały czas w głowie miała ten sam scenariusz. Nie mogła pozbyć się tej myśli. Prześladowało ją błękitne światło w ciemnym pokoju i wkoło rozbrzmiewający głos jej szwagierki. Jeszcze wtedy nie za bardzo orientowała się co to ma znaczyć. Nagle usłyszała odgłos hamulców. Nie w jej umyśle, ale na zewnątrz. Spojrzała przez okno. Obraz nie przesuwał się, stali w miejscu. Postanowiła wyjść z pociągu i dowiedzieć się co zaszło. Maszynista z konduktorem spoglądali na uszkodzone tory. Szyny były wpół przecięte i wystawały ku niebu.
- Mamy szczęście, że w porę to zauważyłeś. Dzięki tobie zdążyłem wyhamować - oznajmił zmęczony kucyk pełniący rolę maszynisty. Zdjął czapkę i wycierał spocone czoło. Twilight podeszła do niego.
- Mógłby mi pan powiedzieć dlaczego stoimy zamiast jechać? - zapytała mając nadzieję, że nic poważnego się nie stało oraz, że za chwilę wezwą pomoc i naprawią ubytek.
- Prawdopodobnie pędzące stado bizonów przerwało tory. Minie trochę czasu zanim trasa będzie przejezdna. - Tłumaczył konduktor - Jednak Kryształowe Imperium jest położone niedaleko stąd i...
CZYTASZ
✓ My Little Pony: Podróż w Czasie
FanficKiedy Kryształowemu Imperium zagraża ogromne niebezpieczeństwo, tylko Twilight Sparkle wraz ze swoim nieodłącznym asystentem może stawić mu czoła. Niestety, nie wszystko jest takie proste, jak się wydaje. Muszą pokonać alikorna znacznie od nich siln...