Rozdział 4: Niezwykłe odkrycie

969 98 5
                                    

Twilight Sparkle leciała przez pomieszczenia zamku rozmyślając nad dopiero co minioną awanturą. Zbyt często nie rozmawiała tak wysokim tonem ze swoimi bratnimi duszami, ale gdy chodziło o jej rodzinę, trochę ją ponosiło.

Jednak nie tym teraz się przejmowała. Próbowała za wszelką cenę dowiedzieć się od służby, czy nie widzieli przypadkiem pary królewskiej. Niestety, ani gwardziści, ani pokojówki ich nie spotkali. Księżniczka zdecydowała się poszukać na własną rękę jakichkolwiek wskazówek. Pierwszym miejscem, które przyszło jej do głowy była komnata sypialna. Bez chwili zwłoki skierowała się w jej stronę.

Gdy przekroczyła próg pomieszczenia, od razu zaczęła otwierać wszystkie komody, jakie tylko się dało. Była zła na siebie, że chociażby wczoraj nie podjęła się podróży do Kryształowego Imperium. Pewnie wtedy zastałaby Shining Armor'a zdrowego, lecz teraz było już za późno na przemyślanie "co by było gdyby..."

Po kilku minutach bezowocnych poszukiwań pomyślała, by sprawdzić jeszcze bibliotekę. Być może tam znalazłaby pamiętnik Cadance, ale po krótkim namyśle stwierdziła, że to raczej zbyt prywatna rzecz, by przechowywać ją w publicznym miejscu. Zastanawiała się, gdzie jeszcze mogłaby coś znaleźć. Zajrzała już prawie do każdej komnaty, ale bezskutecznie.

Skręciła w najbardziej odosobniony korytarz w całym zamku. Nikt tu nigdy nie zaglądał, nawet królewska służba. Było tu tak cicho, że można by usłyszeć dźwięk spadającej szpilki. Uniosła wzrok ponad podłogę i o mało co nie krzyknęła z zaskoczenia. Na końcu fioletowego, zakurzonego chodnika ujrzała uchylone ciężkie drzwi, wykonane z grubego kryształu. Obejrzała się za siebie, sprawdzając czy nikt jej nie śledził i podeszła bliżej tajemniczych wrót. Jeszcze raz spojrzała przez ramię i, gdy nikogo nie dostrzegła, postawiła lawendowe kopytko na pierwszym stopniu.

Rzuciła wzrokiem w czarną jak smoła przepaść. Wytężyła oczy, ale nie zauważyła dna. Odczekała chwilę i, kiedy jej wzrok przyzwyczaił się do ciemności, powtórzyła wcześniejszą czynność, ale znów nie widziała końca kręconych, kamiennych schodów. Rozłożyła skrzydła, gotowa do lotu. Nachyliła się i w tym momencie, daleko w otchłani, ujrzała jednorazowy przebłysk błękitnego światła. Bez przeanalizowania co to mogłoby być, pospiesznie przeteleportowała się na koniec spirali schodów.

Zastała ogromną, ciemną salę. Rozejrzała się dookoła. Znowu świeciło to samo światło, co wcześniej. Poleciała tam tak szybko, że gdyby sala była choćby trochę większa, mogłaby bez trudu wykonać tak rzadkie zjawisko jak Ponaddźwiękowe Bum. Pokonała kolejny długi korytarz i oto stanęła przed dwoma dobrze znanymi jej kucykami: księżniczką Cadance i księciem Shining Armor'em. Jednak nie ruszali się. Kiedy Twilight podeszła bliżej zauważyła w ich oczach coś w rodzaju strachu. Trąciła kopytem swojego brata. Poczuła chłód i sztywność jego sylwetki. Teraz zrozumiała, że ktoś, a raczej coś, zamroziło tych dwoje i nie są to kucyki, a dwie lodowe statuetki! Zaczęła się cofać i prawie oparła się o ścianę, ale w ostatniej chwili się zatrzymała. Odwróciła się i jej wzrok spoczął na magicznych drzwiach, od których pulsowało błękitne światło. Nagle w pomieszczeniu zrobiło się bardzo zimno. Lodowate powietrze napływało przez małe otwory w ścianie. Spoglądając na wrota czuła jak myśli odpływają gdzieś, bardzo daleko. Jej skrzydła i róg zaczął porastać zimny lód, identyczny jak ten na ciałach rządzących Imperium. Zachowując resztę trzeźwości umysłowej, szybko odwróciła wzrok od światła i w komnacie natychmiast przejęło ciepło. Zastanawiała się czym są tajemnicze świecące wrota. Domyśliła się, że wystarczy spojrzeć choć trochę na źródło błękitnego blasku, a natychmiast zmieniasz się w lodowy posąg. To było nad wyraz dziwne dla klaczy, która nigdy wcześniej nie usłyszała wzmianki o niespodziance czekającej w podziemiach pałacu. Nie wiedziała dokąd drzwi prowadzą, ani do czego służą. Stojąc tak blisko tej dziwnej ściany musiała przestrzegać się przed spojrzeniem w jej stronę. Żałowała, że nie ma z nią przyjaciół. Na pewno razem wymyśliliby co robić dalej. Mogłaby wprawdzie zostawić choć na chwilę zamrożone małżeństwo i odszukać znajomych, ale bała się tej decyzji. Co by zrobiła gdyby ktoś ukrył gdzieś księcia i księżniczkę podczas jej nieobecności? Albo, gdyby nadaremnie poleciała szukać piątki klaczy ze smokiem, bo okazałoby się że razem, bez lawendowego alikorna, wrócili do Ponyville? Czy potrafiłaby dojść tutaj powtórnie? Podobnych pytań rodziło się coraz więcej w jej głowie. Była bliska załamania się i desperackiego poszukiwania rozwiązania. Zamierzała się już poddać, gdy nagle za plecami usłyszała głos Pinkie Pie. Z początku myślała, że to w jej umyśle pojawiają się dawne wspomnienia, ale po chwili dźwięk się powtórzył, tylko już bliżej. Podniosła się z podłogi i rozradowana wybiegła z sali, gdzie znajdowały się drzwi. Pomknęła przez korytarz i zauważyła przyjaciół schodzących ze schodów.

- Skąd wiedzieliście jak tutaj dojść? - zapytała doniosłym głosem spod jednej ściany. Przyjaciele nie zwracali na nią uwagi; zachowywali się tak, jakby jej nie było. Twilight zdziwiła się i powtórzyła pytanie odrobinę głośniej, lecz i tym razem nikt jej nie odpowiedział. Przeteleportowała się bliżej, ale, ku jej zaskoczeniu, nieoczekiwani goście rozpłynęli się w powietrzu jak poranna mgła. Alikorn zesztywniał z przerażenia. Stanął w miejscu, gdzie jeszcze przed kilkoma sekundami rozbrzmiewały żywe rozmowy. Nikt się nie pojawił, nikogo nie poczuła. Szlochając wróciła do małej sali zostawiona sam na sam ze sobą. Na miejscu zastała Cadance z Shining Armor'em rozmrożonych i uśmiechających się do niej. Szczęśliwa zbliżyła się do kucyków i wtuliła się im w ramiona. Spojrzała w stronę wrót, z których wcześniej wydobywało się światło. Nie było ich tam. Podeszła i dotknęła zimnej ściany, upewniając się, czy to nie kolejne złudzenie, ale drzwi po prostu nie było. Zniknęły. Odwróciła się do małżeństwa, nadal stali tam, gdzie wcześniej. Oni także nie byli halucynacją. Zastanawiała się, dlaczego jej przyjaciele zniknęli.

- Jak pozbyliście się lodu? Jak zamknęliście źródło tego niezwykłego światła? Dlaczego nic nie mówicie? Chcę wiedzieć. Przecież nie mogliście rozmrozić się magią! - pytała. Oboje milczeli. Jedyne, co wydawało się intrygujące to, to że ciągle się uśmiechali. Księżniczce wydawało się to, nie tyle dziwne, co niepokojące. Nagle ze wszystkich stron zaczął rozbrzmiewać głos, który powtarzał ciągle jej imię. Twarze pary królewskiej stały się niewyraźne; zaczęli się rozmywać tak jak wcześniej jej drodzy znajomi.

✓ My Little Pony: Podróż w CzasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz