Rozdział 9: Wybór

676 76 3
                                    

Spike wstał po dwóch godzinach. Ostrożnie wyjrzał przez drzwi i nasłuchiwał. W pobliżu nie było słychać żadnych głosów. Nikt nie stukał podkowami o podłogi. Wszędzie panowała głucha cisza. Kilka minut minęło zanim zwyciężył strach, ale w końcu zdecydował się wyjść. Nie miał czasu do stracenia. Noc nie trwała doby. Spojrzał na blask Księżyca wpadający przez okna do środka zimnego zamku. Kiedy wyznaczył godzinę, ruszył na poszukiwania przyjaciółki.

Przemierzał długie, ciemne korytarze. Co chwilę chował się za zasłonami lub ścianami przed strażnikami. Zaglądał prawie do wszystkich komnat. Uchylał drzwi, które nie były zamknięte. Niestety, nigdzie nie widział Twilight. Zdawało mu się, że kręci się w kółko. Przecież podziemia nie mogły być ukryte. Robił sobie wyrzuty sumienia, dlaczego nie poznał rozmieszczenia komnat na pamięć. Żałował, że nie ma z nim księżniczki. Ona na pewno przestudiowała ułożenie pomieszczeń. Z nią by nie poległ. Lecz teraz to on musiał ją uratować z tego miejsca.

Pozbył się wszystkich niewygodnych myśli i dalej przechodził między tymi samymi miejscami, co wcześniej. Błądził tak przez sporo czasu. Teraz już nawet nie wiedział, gdzie jest jego komnata. Lepiej by było, gdyby jeszcze przed świtem zjawił się w przydzielonym pokoju.

Nagle za swoimi plecami usłyszał czyjeś kroki. Odwrócił się pełen najgorszych myśli. Ktoś szedł w jego stronę. Za zakrętem paliło się światło. Szybko umknął do pobliskiej biblioteki. Na szczęście jej położenie zapamiętał. Czekał w niepewności. Jeśli zagrożenie okazałoby się strażnikiem, mógłby go nakryć. Czekanie przedłużało się. Spojrzał przez ramię. Jego oczom ujawniła się królowa Equestrii. Powoli szła ze świecą w niewiadomym smokowi kierunku. Zdecydował się śledzić władczynię. Odczekał kilka minut i cichym krokiem skradał się za nią.

Alikorn kroczył spokojnie przed siebie, nie spoglądając w tył. Spike'owi z trudem przychodziło panowanie nad emocjami. Czuł, jakby zaraz jego serce miało eksplodować. Dziwił się, że Twilight z przyszłości go nie słyszy. Wprawdzie nogi stawiał bardzo cicho, ale oddech nasilał się z każdą sekundą. Jednak ona nic nie słyszała.

Po chwili stanęła w miejscu. Przekręciła srebrny kinkiet i ściana, na której wisiał otworzyła się. Ze środka wypłynęło lodowate powietrze. Był tam długi tunel, a na jego końcu znajdowały się szerokie schody.

Lawendowa królowa ruszyła przed siebie. Spowolniła jeszcze bardziej krok i zatrzymała się tuż przed schodami. Mały smok oddychał bardzo głośno i w duszy błagał, by władczyni nie odkryła jego obecności. Nagle jego serce zatrzymało się z przerażenia.

- Dlaczego mnie śledzisz? - zapytała klacz, nadal stojąc do niego odwrócona tyłem. Asystent zrozumiał, że już nie wywinie się z tej niezręcznej sytuacji. Stanowczo wysunął się z cienia koszar i powiedział głośnym tonem:

- Uwolnij moją przyjaciółkę! Nie powinnaś zamykać jej w lochach!

Wkoło zapanowała zupełna cisza. Po pewnym czasie po sali rozległ się echem delikatny głos:

- Możesz wykorzystać jedno życzenie. Daję Ci wolną rękę. - Decyzja Spike'a była jednogłośna. Już miał przedstawić swoją prośbę, kiedy Twilight z przyszłości dokończyła ofertę. - Wystarczy jedno słowo, a staniesz się władcą Equestrii. Wystarczy chwila, żeby Twój portal znów się otworzył. Krótkie wspomnienie, a poznasz swoich rodziców, których nigdy nie widziałeś. Wzmianka o upragnionych skrzydłach. Decyzja należy do Ciebie...

***

Księżniczka myślała nad tym, jak się uwolnić. Niestety, nie było to proste. Jeden fałszywy ruch, a władczyni mogła zrobić coś jeszcze gorszego. Królowa znała więcej zaklęć niż ona. Nadzieja pozostawała w smoku, ale alikorn nie miał pewności, czy też i on nie został zesłany w podziemia. Brak informacji o sytuacji zmuszał Twilight do obmyślania planu wydostania się na powierzchnię, jak i do dalszych wydarzeń. Z zamyślenia wyrwał ją znajomy głos:

- Umm... Dziewczyny? Nie zastanawiałyście się kogo przyprowadziły straże?

- Szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to, Fluttershy. Teraźniejszy temat przewodni brzmi: wydostać się w końcu stąd! - wykrzyknęła Rainbow Dash i z hukiem uderzyła w żelazne kraty. Jednak ta próba nic nie dała. Pegaz odbił się od nich i z donośnym jękiem wylądował na ziemi. - Ech... Mam dosyć! Akurat wtedy zachciało się naszej przyjaciółce przejąć władzę nad Equestrią! Od przyjęcia do Wonderbolts dzieliła mnie tylko krótka formalność. Wystarczył jeden konkurs i byłabym podniebnym elitą! Tak mało! A jednak... - zakończyła Rainbow dalej zniesmaczona tym faktem. Zostanie członkiem grupy akrobacyjnej było jej największym marzeniem. W jednej chwili wszystko prysło, jak mydlana bańka.

Księżniczka zastanawiała się, jaki zrobić kolejny krok. Nie spodziewała się, że zobaczy swoje przyjaciółki. To wydarzenie było do przewidzenia, ale na pewno nie w koszarach. Nagle z korytarza zaczęły dobiegać odgłosy. Zbliżały się do Twilight. Coraz bardziej było słychać stukot podków. Na dnie serca zagościła nadzieja na wyjście na wolność. Lecz i to marzenie zgasło. Hałas ucichł.

Raz na jakiś czas przez środek pomieszczenia przemknęła mysz lub przeleciał nietoperz. Godziny mijały, a po asystencie nie było ani śladu. Wszelka nadzieja opuszczała lawendową klacz. Zaczęła rozmyślać nad tym, czy porozmawiać z pozostałymi kucykami, ale bała się ich reakcji. Przecież mogłyby uznać, że jest aktualną władczynią. Gdyby to się stało, okazja na dowiedzenie się czegoś o minionych wydarzeniach upadłaby. Musiała wymyślić jakiś sposób, żeby przekonać przyjaciółki, że jest kimś innym. Niestety, do tego potrzebna była magia, a na rogu nadal połyskiwał metalowy pierścień. Jedyne wyjście to przekonać je, że jest daleką rodziną królowej.

Po dłuższym zastanowieniu, ta koncepcja była idealna. W pośpiechu inaczej ułożyła grzywę i wymyśliła nowe imię. Podeszła do wyjścia zastawionego kratami. Nikłe światło padło na jej postać.

- Jak się nazywacie? - zaczęła niepewnie. - Chcę wiedzieć z kim spędzę resztę życia.

Księżniczka postanowiła, że zacznie wszystko od początku.

- Kogo to teraz obchodzi... - Applejack sprawiała wrażenie przegranej życia.

- Nie bądź taka czarnowidząca! - wykrzyknęła Pinkie Pie. - Przywitaj się z nowym gościem! Cześć! Mam na imię Pin... - Uśmiech z jej różowego pyszczka szybko zniknął. W oczach pojawiło się przerażenie. Zaczęła się odruchowo cofać. - Spójrzcie! To... to królowa!

- Nie! Znaczy... Jestem jej daleką kuzynką. - Usprawiedliwiła się lawendowa klacz.

- Jesteś z jej rodziny? Wtrąciła Cię do lochu? - pytała Rarity. Alikorn pokiwał głową. - Naprawdę? Można być aż tak podłym? Jak Ci na imię, skarbie?

- Starshine - odpowiedziała zapytana.

✓ My Little Pony: Podróż w CzasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz