Rozdział 4

71 6 0
                                    

Chciałam unieść rękę do góry,ale nie mogłam coś mnie blokowało.
Otworzyłam ledwo oczy i od razu zamknęłam,pieczenie w oczach było nie do zniesienia.

Łzy ciekły mi po policzkach,mimo bólu powoli otwieram oczy.
Rozglądam się po pomieszczeniu to na pewno nie moja cela.

Nie mogę się ruszyć jestem przywiązana.
Kumuluje siłę i jednym mocnym szarpnięciem liny pękają.

Wstaję z łózka i rozglądam się po pokoju.
Pomieszczenie jest utrzymane w barwie czarnym,okna są zbite deskami.
Na środku jest lustro,sama nie wiem jak wyglądam ostatnio widziałam swoje odbicie jak byłam mała.
Przęglądam się w lustrze,wyglądam koszmarnie.

Mam długie niebieskie włosy,oczy duże błękitne,oraz kolczyk w nosie.
Na całym ciele mam rany.
Jedna szrama rozchodzi się od kolana do uda.

Nie mam czasu się przeglądać muszę uciec póki mam szansę,przynajmniej nie będę musiała bez sensownie walczyć.

Tylko idiota zbija deskami okna,normalny człowiek nie miałby szans,ale ja to co innego.
Podchodzę do starego okno i wybijam pięścią drewno.
I ten krajobraz rozchodzący się las.
Przecież nie mamy lasu koło więzienią.
Wchodzę na framugę okna jestem 5 metrów od ziemi,ktoś puka do drzwi i wchodzi.

Zaczyna coś do mnie gadać w nieznanym mi języku.
Wyskakuje z okno i upadam na kolana.
Wstaje i uciekam ,wiem,że mnie ścigają muszę zmienić się w wilka.
Ale czy w moim stanie uda się ?...

Narazie jestem bezpieczna ale nie mam jak przedostać się koniec z ucieczką...
Jestem na klifie,usiadłam na ziemi i patrzyłam jak woda leniwym ruchem uderza o skały.
Piękny widok...

-Co tak dziewczyna jak ty robi w takim niebezpiecznym miejscu?-Usłyszałam jakiś głos.

Odwróciłam się i zobaczyłam staruszkę,która opierała się o lasce.

-Kim jesteś-Spytałam niegrzecznie.

Staruszka tylko patrzyła na mnie złotymi oczami i uśmiechnęła się.

-Porozmawiamy w innym miejscu,chyba ciebie szukają-Odpowiedziała hardo staruszka.

Jak na zawołanie usłyszałam wycie i szczekanie psów.

Nie zdążyłam odpowiedzieć,ponieważ staruszka z prędkością światła złapała mnie za rękę i ciągnęła mnie za sobą dosłownie.

Zatrzymałyśmy się na chwilę,gdy poczułam okropny ból w żebrach.
Spojrzałam w dół i ujrzałam ogromną ranę pod piersiami krew powoli się sączyła.
Kręci mi się w głowie,patrzę na staruszkę a ona miała zamknięte oczy i wypowiadała jakieś słowa brzmiało to jak zaklęcie czarownicy...
Poczułam mrowienie w okolicy brzucha i ciepło bijące od staruszki.
Przymknęłam na chwilę oczy i straciłam nagle wszystkie siły.
Jedyne co pamiętem to ciepłą pościel.

Smutne OczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz