Te uczucie,kiedy słońce świeci prosto w oczy,a potem nie możesz zasnąc.
Kładę poduszkę na głowę,ale po chwili ją zrzucam na podłogę.Wczoraj spał, ze mną Seth,mam nadzieję,że go obudziłam.
Odwracam się z wielką nadzieją i co widzę,puste łóżko.
Podnoszę swoje cztery litery i idę w stronę balkonu.Próbuję otworzyć drzwi,ale ani drgnie...
Co jest?.Po kilku próbach, wyjścia na balkon zrezygnowałam.
Chyba jedyne wyjście,to usiąść na parapecie...
Nie rozumiem więźniów,co noc zamiast spokojnie czekać na swoją śmierć,wolą chodzić naszprycowani lekami,które wywołują zaburzenia.
Umierają w zawrotnym tępie,kto normalny uderza głową w ścianę,a potem zgania na głosy w głowię.
Naukowcy z tego,mają ogromną radochę.Przez tę,myślenie głowa mi pęka,to dziwne,ale przez ludzi budzą się moje uczucia,ale ja tak bardzo tego nie chcę.
Ile,lat trenowałam swój instynkt,odruchy czy nawet maskę uczuć...
I to ma zostać zniszczonę przez jednego niepotrzebnego Alfę...
Nie pozwolę na to.Czas się ubrać,nie będę cały dzień siedzieć w piżamie.
Podchodzę do ogromnej starodowanej szafy i otwieram ją...
Co za idioci,cała zawartość szafy to sukienki.
Jak dla dziwki,wszystkie mają czerwony odcień.
Ktoś ma chyba fioła na punkcie tego koloru.
No ale nic,muszę się jakoś z tąd wydostać.
Wsuwka,przecież zawsze mam ją we włosach,ale ze mnie kretynka-Powiedziałam i pacłam się w czoło.Wkładam suwkę w zamek i po chwili słyszę kliknięcie,chwytam klamkę i przekrecam,wychylam się za drzwi i rozglądam po korytarzu.
Dobra nikogo nie ma.Wychodzę z pomieszczenia...
Którym,drzwiami mam teraz iść.
Mam do wyboru trzy pary drzwi.
Stoję tak pare chwil,muszę wybrać,przecież kiedyś zauważą,że mnie nie ma.
Słyszę skrzypienie starych schodów.
Cholera,wraca...
Wybieram pierwsze lepsze drzwi i wchodzę.W pomieszczeniu jest mrok.
Widzę tylko zarysy świecy,podchodzę do niej i ją chwytam.
Tylko czym ja teraz podpale.
Przecież,nie jestem czarownicą i nie rozkażę świecy się zapalić.-Świece zapal się czy jakoś tak-Mruknęłam.
Ta jasne i to niby zadziała...
Patrzę chwilę na świecę i się odwracam,boże co ja sobie myślałam,że rzucę rozkaz i będzie dobrze...
Nagle usłyszałam trzask,chyba nie mam wyboru,wybieram środkowe drzwi.
Szarpę za klamkę i nic,uderzam lekko w drzwi na w końcu udało się.
Chyba jestem w bibliotece,pomyślałam.
Wiem,już gdzie będę znikać całymi dniami.
Podeszłam do gabloty z starymi księgami.
Jedna mnie księga mnie zaintrygowała,wyciągne
ęłam ogromną książkę z narysowanym pętagramem.Podniosłam wzrok z nad książki i stoję jak zaczarowana.
Gdzie ja jestem?.
Przed chwilą była tu biblioteka a teraz jestem w jakimś lesie.Odwracam się i widzę za sobą ogromnego czarnego smoka,który jest pokryty ostrymi zakończeniami skórnymi.
Patrzę się tak długo na smoka,że on w pewnej chwili zionął ogniem..
Chyba czas na ucieczkę...Tak dobrzę myślisz,a teraz nie stój tak jak ta kretynka tylko w nogi.
Rozpoczyna się mój szaleńczy bieg,unikam niektórych przeszkód,ale i tak mam małe rany od ostrych liści i gałęzi.
Chyba się zatrzymam,tutaj nie powinnien mnie znaleźć.
Odwróć się,za tobą jest drewniany domek,może lepiej się tam schowaj,a nie jesteś wyłożona jak na stole smokowi...