Prolog

521 41 23
                                    

Jako że mam na swoim twardym dysku napisane te jedenaście rozdziałów i piszę dwunasty, bo dziadostwo nadal mnie trzyma odkąd je porzuciłam koło pół roku temu, stwierdziłam, że się nim podzielę :)

Także ten tego...

Fanfick zawiera kilka OC i ShikaTema. Jak nie lubisz, nie czytaj.

____________________________________________________


W komendzie głównej policji, w gabinecie komendanta, po drugiej stronie biurka naprzeciwko stałego użytkownika pomieszczenia siedziało dwoje detektywów. Pierwszym z nich była blondwłosa kobieta o zielonych oczach, znana ze swojej skuteczności terminatora - Temari no Sabaku, której rodzina od zawsze zajmowała się prawem. Jej bracia byli prokuratorem i sędzią, co dodatkowo napędzało jej reputację.

Po lewej stronie blondynki, w tej chwili siedzącej z nogą nałożoną na nodze i krzywiącą się lekko z założonymi na piersi ramionami, znajdował się brunet z najbardziej jak to możliwe znudzonym wyrazem twarzy - Shikamaru Nara, który patrzył w dal, gdzieś nad głową ich gospodarza. Jego ekspresja działała na Temari, jak benzyna na rozżarzone węgielki - rozpalała ją od środka i to nie w pozytywny sposób.

Komendant odchrząknął, zwracając tym samym uwagę dwójki na siebie.

- Zapewne zastanawiacie się, dlaczego zaprosiłem tu waszą dwójkę... - zaczął. Był młodym pulchnym mężczyzną, jeszcze przed trzydziestką. Jego oczy były ciemne, a włosy miały brązowy kolor.

- Nie da się tego ukryć. - Temari skinęła w odpowiedzi głową i szatyn kontynuował.

- Stało się tak, ponieważ góra potrzebuje pomocy obojga z was, w odkryciu tożsamości niezwykle ostrożnego mordercy... - dwójka uniosła brwi - ...czego jak na razie nikt nie dokonał.

- Chcesz powiedzieć, że mamy współpracować, Chōji? - zapytał spokojnie Nara, a policjant skinął głową.

- Jesteście najlepszymi znanymi mi detektywami, a nasz sprawca zdaje się zbyt dobrze znać na zacieraniu śladów... - odpowiedział - ...dlatego, zamiast prosić o pomoc kogokolwiek z was oddzielnie, postanowiłem namówić was do współpracy.

Shikamaru westchnął i mruknął coś pod nosem, na co Chōji się uśmiechnął.

- Oczywiście oboje otrzymacie należytą zapłatę, gdy już wykonacie swoją pracę. - powiedział.

Temari patrzyła przez chwilę na bruneta, który miał zostać jej partnerem, ale najwyraźniej nic z tego, co się działo, go nie obchodziło.

- Skąd pewność, że będziemy chętnie współpracować, Akimichi? - zapytała. Miała wrażenie, że nie da rady dogadać się z facetem, który kompletnie nie wykazywał zainteresowania całą tą sprawą.

- Nie mam w tym żadnej pewności... - odpowiedział komendant, kładąc dłonie na dwóch niebieskich teczkach, które leżały przed nim na biurku - ...jednak żywię nadzieję, że dogadacie się na tyle, by rozwiązać tę sprawę. - uśmiechnął się - Jaka jest wasza odpowiedź..?

Nara westchnął ze zbolałą miną.

- Wiesz dobrze, że dla przyjaciela zrobię wszystko... - mruknął, na co Chōji się roześmiał.

Temari przez chwilę mierzyła dwójkę wzrokiem, zastanawiając się, czy nie będzie w przyszłości żałować swojej decyzji i gdy spoczęło na niej spojrzenie obu mężczyzn, skrzywiła się.

- Zgoda. - powiedziała.



Temari westchnęła, patrząc przez okno jadącego samochodu policyjnego. Siedziała na tylnym siedzeniu pasażera, obok swojego nowego partnera.

Irytował ją fakt, że nawet na chwilę wyraz twarzy bruneta się nie zmieniał na bardziej... zainteresowany..? Mniej spokojny..? - już sama nie wiedziała.

Dwójka jechała na miejsce najnowszej i najświeższej ze scen zabójstwa. Ofiarami była para starszych ludzi, którzy zdawali się nie mieć nic wspólnego z poprzednimi dwoma morderstwami.

Sposób w jaki zginęli i fakt, że nie można było znaleźć żadnych poszlak, wskazywał jednak na tego samego sprawcę.

No Sabaku wodziła wzrokiem za przesuwającymi się za oknem budynkami i przestała dopiero wtedy, gdy zaczęli zwalniać.

Kobieta popatrzyła do przodu. Samochód tymczasem zatrzymał się przed starą kamienicą, tuż za innym policyjnym wozem. Otworzyły się drzwi i dwójka detektywów wyszła na pustą ulicę.

- Proszę za mną... - powiedział policjant, który wcześniej prowadził samochód, idąc po schodach do wejścia budynku.

Dwoje detektywów bez słów podążyło za swoim przewodnikiem.


Czasem najtrudniej przyznać komuś rację...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz