Na szlaku

428 44 10
                                    

Cześć wszystkim. Chciałam ten rozdział dodać we wtorek ale mój kochany laptopek odmówił współpracy i za karę spędził trochę czasu w naprawie. Tak więc dziś dodam dwa lub trzy rozdziały do tego opowiadania. To będzie zadość uczynienie za wtorek. Mam nadzieję, że nie zawiodę Was w tym jak i następnych rozdziałach. Miłego czytania.

Następnego dnia zaraz po śniadaniu poszliśmy z plecakami na owy szlak. Widoki zapierały dech w piersiach. Wszystko było by super. Niestety Ludwig z bratem tak gnali przed siebie, że my szłyśmy daleko za nimi. A co przyjechałam tu na zwiedzanie a nie na wyścigi. Był też drugi powód. Chłopcy szli za szybko. Nie miałyśmy aż takiej kondycji jak oni. Zasapane i zmęczone postanowiłyśmy odpocząć. 

-Julka zobacz jak tu pięknie. - westchnęła Kinga robiąc zdjęcie widokowi.

-Tak masz rację.

To była prawda. Malownicze widoki, nieopodal mały strumyk wpadający do rzeczki.

Usiadłyśmy na niewielkim powalonym już konarze drzewa. Zamknęłam oczy napawając się odgłosami lasu. Daleko od cywilizacji, od hałasu miasta, od pośpiechu. Słychać tylko szum liści, potok i śpiew ptaków.

-Wyobraź sobie. Wieczór, słońce zachodzi. Ty jesteś tutaj z Gilbertem i siedzicie na tym pniu. Jest bardzo romantycznie. Patrzycie sobie w oczy. W pewnym momencie chłopak pochyla się i składa na twoich ustach pocałunek. Następnie wyznaje ci miłość po czym klęka przed tobą, wyciąga małe czarne pudełeczko i pyta czy zostaniesz jego żoną.

Uśmiechnęłam się na tą myśl. Na serio widziałam to o czym mówiła Pysia. Tak to miejsce było idealne do takich rzeczy.

-Byłoby fajnie znaleźć sobie w końcu chłopaka. Kurcze mam już prawie 18 lat i jak do tej pory nie miałam ani jednego.- westchnęłam otwierając oczy. Chciałam mieć kogoś bliskiego. Kogoś kto będzie przy mnie w najcięższych chwilach. Kogoś kto będzie mnie kochał za to kim jestem. 

-A co z Szymonem? Przecież byliście razem.- przypomniała brązowowłosa.

-Nie nazwałabym go swoim chłopakiem. Opowiadałam ci jak on się zachowywał. Chłopak powinien mnie umieć rozweselić, potrafić stanąć w mojej obronie, stać za mną murem nawet gdy nie mam racji, powinien o mnie zabiegać, powinien mi ufać.- z tym chłopakiem to była pomyłka. Przebywając z nim czułam się jak na przesłuchaniu u NKWD. Wieczne sprawdzanie wiadomości w telefonie. Wypytywanie dlaczego nie odebrałam.

-Masz rację taki powinien być.

-No i mieć mundur.-dodałam szybko, chociaż nie wiem dlaczego.

-A ja wiem kto ma mundur. Niebieski mundur-powiedziała z szatańskim uśmiechem.

-Wiesz zaczynam się ciebie bać.-odsunęłam się od przyjaciółki. Zaśmiałyśmy się.

-Między wami iskrzy. Lubicie podobne rzeczy, on się o ciebie stara. Specjalnie mówi takie rzeczy aby dostać po głowie od Ludwisia.

-To co że iskrzy.

-Słuchaj a jak to ten jedyny?- dziewczyna popatrzyła na mnie.

-Co?! Nie, na pewno nie. Nigdy nie związałabym się z Niemcem.- odwróciłam głowę bo nie byłam już tego pewna na sto procent. Jakiś cichutki głosik mówił zupełnie inaczej.

-Fajnie by wasze dzieci wyglądały. Białe włosy, brązowe oczy, charakterek po mamusi. O albo czarne włosy, czerwone oczy charakterek po tatusiu. Było by ciekawie.

Zrobiłam facepalm. Czy do niej nie docierało, że między nami nic nie było ani nie będzie a tym bardziej nie ma?

-A co jeśli... - zaczęła.

-No i zguby się znalazły. Umierałem ze zmartwienia.- Gilbert usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.

- Szkoda, że nie umarłeś.- szepnęłam cichutko na co przyjaciółka się zaśmiała.

-A tak na marginesie. Nie pozwoliłem na postój.-tym razem odezwał się West, który stał za nami.

-Za szybko szliście. A my nie nadążamy.- Pysia zatrzepotała zalotnie rzęsami.

-Mogłaś tego nie mówić na głos.- ostrzegł czerwonooki.

-W takim razie od jutra trening.- zarządził młodszy Beilschmidt.

-A nie mówiłem.- wtrącił czerwonooki.

Trenowanie z Niemcem. To będą tortury.

Wakacje z PrusamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz