Dzień wyjazdu do Szwajcarii

454 39 2
                                    

Księżyc w pełni uśmiechał się do nas wesoło. Gwiazdy migotały. Szliśmy brzegiem morza. Nasze dłonie były splecione ze sobą. W oddali było słychać muzykę dobiegającą z festynu. Było cudownie.

-Słuchaj muszę ci coś powiedzieć.- szepnął Gilbert, zatrzymując się.Popatrzyłam na niego.

-Więc słucham.

Wtedy chłopak pochylił się i mnie pocałował. Momentalnie zarzuciłam mu ręce na szyję, przyciągając go bardziej. Rozchyliłam usta aby wpuścić jego język. Już po chwili nasze języki rozpoczęły wspólny taniec. Wplątałam palce w jego białe kosmyki. Tak długo na to czekałam. Tak bardzo chciałam aby Gilbert mnie pocałował.Aż w końcu to zrobił. Czułam się jak w niebie. Świat wirował wokół nas.

Kiedy chłopakowi znudziło się maltretowanie moich ust, przeniósł się z pocałunkami na moją szyję.

-Gilbert...-westchnęłam.

-Julka bo ja...- chłopak chciał coś powiedzieć. Czułam że to coś ważnego. Że to zmieni moje życie. Niestety nagle poczułam przerażające zimno i otworzyłam oczy. Od razu pożałowałam. Obok mnie zobaczyłam niebieskie tęczówki. Zdębiałam. Co młodszy z braci robił w moim łóżku? I dlaczego do cholery byłam do niego przytulona?

Kiedy Ludwig pojął w jakiej jesteśmy sytuacji odskoczył ode mnie. Ja zrobiłam to samo.

-Julka jak mogłaś mi to zrobić? Przecież wiesz co do niego czuję.-dobiegło minie od strony drzwi. Nie tylko nie to. W drzwiach stała zapłakana Pysia wraz z Gilbertem ubranym w czarny mundur. No pięknie.

-Ale to nie tak...- chciałam to wytłumaczyć. Jednak Kinga pobiegła na dół. Ludwig od razu pobiegł za nią, zostawiając mnie na pastwę wkurzonego Prusaka. Chłopak wszedł do pokoju po czym zamknął drzwi. Już po mnie.

-Masz mi coś do powiedzenia?- jeszcze nigdy nie widziałam tak poważnego Gilberta. Chłopak podszedł do mnie bliżej. Bałam się. Kiedy już chłopak siedział na łóżku, a ja dygotałam jak osika, zaczął się śmiać.

No tak mogłam się domyślić. Cały Gilbert. Uderzyłam go w ramię.

-Nawet nie wiesz jak się bałam.- wyszeptałam lekko zarumieniona. No cóż.Dwa powody. Mundur i Gilbert. O tak wybuchowe połączenie. Albinos wyglądał tak przystojnie w tym swoim mundurze. Przez głowę przeleciały mi niegrzeczne myśli. Przełknęłam ślinę.

-Naprawdę mnie się bałaś, Schatzi?-spoważniał.

-A ty byś się nie bał gdybym weszła do ciebie w czarnym mundurze?-nadęłam lekko policzki.

-Co najwyżej miałbym Naughty Gedanken.-puścił do mnie oczko. Poczułam że temperatura w pokoju skoczyła o kilka stopni w górę. Gdybym była trochę bardziej odważna... Pociągła bym go za krawat i pocałowała. No ale nie jestem. - Mam nadzieję że się nie rozchorujesz z powodu tej wody.

-Musiałeś to zrobić? A miałam taki piękny sen.-zrobiłam smutną minkę.

-Was du letzte Nacht geträumt, Schatzi?

-A nie ważne.-machnęłam ręką.- Pora wstać.

-Masz czas i tak to my was odwozimy.

-Serio?Ale przecież miałyśmy jechać pociągiem.

-Wiesz jaki jest Ludwig. Tym bardziej że coś się święci z Kingą. Czuję to w kościach.

Uśmiechnęłam się diabolicznie.

-Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.

-Niema problemu mogę się z tobą przespać.

-Du bist ein idiot. Chodziło mi o swatanie.

Wakacje z PrusamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz