Love is in the fire

133 6 3
                                    


Tik-tak, tik-tak. Miarowe tykanie trybików wypełniało pokój, w którym znajdował się młody człowiek obecnie siedzący nad stertą papierów z piórem w ręce. Człowiek miał krótkie kruczoczarne włosy, które właśnie ściskał w desperackim chwycie. Jego zimne zielone oczy ze zmęczeniem spoglądały na dokumenty leżące przed nim. Cała ta sytuacja wydawała mu się nie realna. Byli Gildią złodziei do jasnej cholery! Kto by pomyślał że będą musieli się użerać z papierkową robotą?! Rozmyślania te zostały mu jednak przerwane głośnym rykiem śmiechu i tupotem dziecięcych stóp. Mężczyzna do tej pory siedzący nieruchomo na krześle wstał i udał się mozolnym krokiem do drzwi. Gdy je otworzył ukazał mu się widok, którego spodziewał się od podniesienia się z krzesła. Na zielonej kanapie naprzeciwko jego gabinetu turlał się ze śmiechu jego młodszy brat, Nichon.

„Nichon, mówiłem ci już, nie-" Jego słowa przerwał ciężki upadek zaakcentowany uderzeniem jego twarzy o dywan, ku uciesze młodszego z braci.

Kiedy mężczyzna rozpoczął zbieranie się z podłogi, pod swoimi nogami zauważył powód swego upadku. Na podłodze po czworakach chodził młody Nulfrad, jednej ręki używając do spłaszczenia swego nosa aby wyglądał jak świński.

„Oint, oint" orzekł z pełną powagą Nulfrad, wywołując kolejną salwę śmiechu u swego przyjaciela. Czarnowłosy mężczyzna nie miał siły by kwestionować zabawy młodzieńców, wstał więc tylko i otrzepał się.

„Mówiłem wam już, zegar to nie miejsce do zabaw, pójdźcie figlować gdzie indziej" powiedział znużonym głosem złodziej.

„Oh Alexy! Nie bądź taki! Baltazar nie da nam się bawić w bibliotece!" stanowczo odmówił starszy z urwipołciów.

„W takim razie pójdziecie do miasta, nie wiem, może do tego starego młyna nad rzeką albo opuszczonego kościoła z dzwonnicą, cokolwiek" Odpowiedział swemu bratu Alexy.

Nichon prychnął i wybrzuszył swoje poliki „No dobra" Niechętnie się zgodził blondyn. Co jak co, ale zegar był świetnym miejscem do zabaw, było tu mnóstwo sekretnych przejść i komnat, o niektórych z nich nie wiedzieli nawet chłopcy.

Alexy westchnął z ulgą i powoli wrócił do swojego biura, na odchodne tylko rzucił „Tylko na siebie uważajcie, ok.?" po czym zamknął drzwi.

„Oint, Oint?" Nulfrad zachrumkał ponownie. Kolejna erupcja śmiechu wydobyła się z pół-elfa, który po uspokojeniu się powiedział „Hej no, Nul, ścigamy się do wyjścia!" i z uśmiechem na twarzy zaczął biec w kierunku portalu prowadzącego do biblioteki, a za nim jego najdroższy kompan porzuciwszy wszystkie swe świńskie atrybuty próbował go wyprzedzić. Pierwszy był jednak zielonooki blondyn. Po zatrzymaniu się pół-elf obrócił się i zmierzył swego przeciwnika tryumfalnym spojrzeniem.

„Ej, to nie fair! Ty masz dłuższe nogi!" Oburzył się młodszy z nich.

„No jasne! Przecież jestem starszy i wyższy! Taki konus jak ty nigdy nie miałby takich nóg!" Kończąc tą wypowiedź Nichon podniósł swą nogę do góry dla dramatycznego efektu.

Nulfrad od razu się naburmuszył „Nie prawda! Mam aż 49 cm! Jak tak dalej pójdzie to będę miał ponad metr jak dorosnę!"

„Cóż, dla mnie zawsze będziesz konusem." Nichon pochylił się by jego oczy były na poziomie Nulfrada, wystawił język i prześmiewczo stuknął go w jego długaśny nochal.

Nadal naburmuszony Nulfrad zaczerwienił się po same czubki swoich uszu i odwrócił głowę by uniknąć spojrzenia swego kolegi (B-baka!)

„Ej, dzieciaki, może trochę ciszej w bibliotece?" Odezwał się zza lady Baltazar, pół-ork pracujący dla gildii złodziei jako przykrywka ich siedziby.

Dodatkowe opki do D&D :POpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz