Na wyspie półsmoków trwało popołudnie. W klimacie takim jak ten oznaczało to niesamowity skwar zwłaszcza, że obecnie panował środek lata. Przez niesamowity upał zdecydowana większość ludności znajdowała się nad rzekami, plażami, jeziorami i innymi akwenami wodnymi, w każdym razie, nie w domach. To samo tyczyło się większości służby rodu Cristallie, rodziny Merafina. Az postanowił wykorzystać tę okazję by niepostrzeżonym dostać się do pokoju białego półsmoka. Był dość nerwowy, ich sytuacja w ostatnich dniach była... skomplikowana. Nieco więcej niż tydzień temu, Az wyznał Merafinowi swe prawdziwe uczucia. Smok, ku jego niesamowitej uciesze, odwzajemniał jego uczucia. Powiedzieli jego rodzicom o ich związku, ci nie mieli nic przeciwko, wręcz cieszyli się z tego. Wszystko poszło zgodnie z planem, ale... coś nadal nie pasowało. Od wyjawienia swej miłości Merafin nie traktował go inaczej. Praktycznie nic się nie zmieniło. Az jeszcze nigdy nie zawarł tak bliskiego kontaktu z nikim innym, nie był pewien jak miał się zachować w tej sytuacji. Czy to było normalne? Może on po prostu za bardzo się tym przejmuje. Może tak już jest z oficjalnymi związkami, są oficjalne i nic po za tym. W ten sposób młody człowiek próbował się uspokoić, ale nie ważne jak bardzo próbował ignorować związane z tym tematem myśli, one powracały. Jedna z szczególną częstotliwością.
Brzmiała „Co jeśli on tak naprawdę cię nie kocha?" Na początku myśl ta była absurdalna, lecz im dłużej i intensywniej Az ją rozważał, tym bardziej widział ją w rzeczywistości. Co jeśli pod presją po prostu nie był w stanie mu odmówić? Co jeśli ktoś go do tego zmusił? Co jeśli powiedział to tylko z litości to kreatury, której nikt tak naprawdę nie byłby w stanie pokochać?
Nie miał on zamiaru czekać aż odpowiedź sama się ujawni. Chciał o tym porozmawiać z nim w cztery oczy, mimo że nie miał pojęcia jak rozpocząć tą konwersację, a co dopiero jak ją poprowadzić. Nie zdarzało mu się to często, bowiem on zawsze lubił mieć gotowy plan na wszystko. Jednak im dłużej próbował sobie wyobrazić tę rozmowę, tym bardziej spadał spiralą najgorszych możliwych scenariuszy, poddał się więc i postanowił coś wymyślić, kiedy już będzie pod drzwiami swojego chłopaka. Cóż. Teraz, owszem stał pod drzwiami prowadzącymi do pokoju białego półsmoka, lecz żaden pomysł nie wpadał mu do głowy. Az czuł jak jego serce zaczyna odrobinę szybciej bić, był niesamowicie zdenerwowany, nawet począł rozważać odejście spod wrót, które z całą pewnością odprowadziłyby go do zguby. Coś jednak nie pozwalało mu się ruszyć z miejsca. Nie wiedział czy był to instynkt, czy czysta ciekawość, ale coś mówiło mu, że odejście po zajściu tak daleko było dość nietaktowne. Po chwili stania przed drzwiami siła pchająca go do przodu wygrała. Az skierował swą rękę do klamki, lecz szybko zmienił jej kurs na wyższą partię drzwi i zapukał. Oczywiście nie było żadnego powodu dlaczego drzwi miałyby być zamknięte lub aby nie został wpuszczony, jednak przezorny zawsze ubezpieczony. Po drugiej stronie drzwi odpowiedziała mu cisza. Az teraz trochę mniej zdenerwowany ponownie zapukał do ogromnych drzwi. Znowu nic. Wiedząc, że konfrontacja na razie nie nastąpi Az poczuł się trochę bardziej komfortowo i wszedł do pokoju Merafina. Pokój, tak jak wszystko na wyspie półsmoków, był ogromny, przynajmniej dla kogoś wielkości Aza. Pomieszczenie tak jak i reszta pałacu był urządzony w stylu orientalnym. Gdzieniegdzie wisiały lampiony, a na ścianach widoczne były drogocenne obrazy i maski nawiązujące do folkloru chińskiego (a przynajmniej nawiązywałyby, gdyby folklor chiński istniał w tym świecie). Zdecydowanie najbardziej rzucającymi się w oczy rzeczami było łoże znajdujące się przy lewej ścianie pokoju, okno zajmujące całą tylnią ścianę, drzwi prowadzące do łazienki w narożniku prawej ściany oraz ściany z oknem. Mężczyzna po zamknięciu drzwi i zaciągnięciu zasłon postanowił zdjąć swoją maskę. Upał był coraz gorszy, a fakt, że jego maska utrudniała mu oddychanie wcale nie pomagał. Az odłożył ją na stolik nocnym obok łoża z czerwoną pościelą po czym usiadł na jego krawędzi najbliżej środka pokoju by miał dobry widok na wszystko na około niego. Łóżko było wygodne, a czerwone prześcieradło z pewnością miało przyjemną teksturę, niestety nie był on jej w stanie za dobrze wyczuć z powodu jego rękawiczek. Pokusa ściągnięcia ich była niezwykle silna, ale Az wiedział, że nie może sobie na to pozwolić nawet w takiej sytuacji. Ponowne zakładanie rękawiczek w takim upale z pewnością by go wykończyło. Dzięki bogom mężczyzna założył dziś tylko czerwony sweter a nie jego codzienną kurtkę z szalem, inaczej pewnie by się już ugotował. Poniesiony myślami, które nie miały związku z nadciągającą konwersacją, Az przez krótką chwilę zapomniał o swoim problemie. Do czasu. Rozmyślania Aza zostały bowiem przerwane przez odgłos otwieranych drzwi. Az skierował swą głowę w prawo by spojrzeć na otwierające się drzwi do pokoju, te jednak pozostały w miejscu.