1.Nie, nie zgadzam się!!!!

174 12 5
                                    

Alyssa:

-To co laski? O 16 pod moim domem...i shoping??- zaproponowałam Katy i Lili.

-No pewka...-odpowiedziała Katy ze swoim powalająco pięknym uśmiechem.

-I może jakaś imprezka??-dorzucila Lili na chwilę odrywając wzrok od iphona.

Moglam się po niej spodziewać że zaproponuje imprezę przecież to Lili... Hahaha Wybuchłyśmy śmiechem z Katy... Lili zaczęła nas mierzyć i robić głupkowate miny... To rozbawiło nas jeszcze bardziej... Na co Lili odwróciła się od nas i udawała obrażoną. Podeszlyśmy do niej i przytuliłyśmy ją.

-Oczywiście że imprezka!!!-odpowiedziałyśmy wkoncu Lili uśmiechając się od ucha do ucha.

Po chwili pożegnałam się z moimi miśkami i skierowałam się w stronę domu. Po drodze przeglądałam social media na moim iphonie. Michael znowu do mnie napisał... Eech czy on nie potrafii zrozumieć że nie będę z nim chodzić?! Nie ta liga sorry...Po kilu minutach byłam już na miejscu. Fajnie że mieszkam niedaleko szkoły, przynajmniej się nie przemęcze. Tak... Jestem leniwa, nawet bardzo... Weszłam do salonu. Myslałam że będe sama w domu...a tu prosze kogo widze? Rodziców oczywiście... Siedzieli na fotelach. Mieli takie miny jakby ktoś przynajmniej ktoś umarł...Podeszłam do nich i rzuciłam szybkie ,,cześć".

-Usiądź proszę córeczko. Musimy poważnie porozmawiać.-powiedziała mama z poważnym tonem w głosie.

Tylko o co chodzi? Musiało serio coś się stać bo tak bez powodu nie zrobili by takiego zgromadzenia...Usiadłam naprzeciwko rodziców.

-Nie wiem jak mamy ci o tym powiedzieć...tylko proszę nie denerwuj się...-zaczęła niepewnym głosem mama.

-Dobra nie będziemy owijać w bawełnę. Stracilem pracę.-ciągnął ojciec.

-Że co proszę??-zabrzmiało to dosyć chamsko.

-Musimy się wyprowadzić bo nie będzie nas juz stac na utrzymanie tak wielkiego domu.-mówiła mama.

-Nie, nie zgadzam się!!-protestowałam krzycząc.

-To już jest postanowione!-stwierdził ojciec.

Nie miałam zamiaru dłużej tego słuchać wybiegłam z płaczem do pokoju. Nie chcę stąd wyjeżdżać...nie chcę opuszczać moich znajomych i przyjaciół...Nie,nie,nie...nawet nie chce o tym myśleć...Rzuciłam się na łóżko i zaczęlam pisać na grupie do której należą moje bobaski Katy i Lili.

Me: Mam new'sa ale nie jest zbyt wesoły...tragedia...

Katy: Co jest maleńka?

Lili: Co się stało myszko?

Me: Wyprowadzam się...😭

Katy: Żartujesz sobie????

Lili: Że co??Jak to???Dlaczego?😱

Me: Mój ojciec stracił pracę...

Katy: Ooo jak mi przykro dziubasku...

Lili: Jaka szkoda...szerokiej drogi

Me: Że co?!

Lili: Oj ty głuptasku...

Katy: No chyba wiesz co wiąże się z utratą pracy?? Zero hajsu...

Lili: Dokładnie a bez kasy to wiesz że jesteś nikim???

Do moich oczu napłynęły łzy. Nienawidze ich! Przyjaciółki??Szkoda że dopiero teraz dowiedziałam się jakie są naprawde... Dla nich liczy się tylko kasa... Och przecież ja tez taka jestem...pojebana jestem i chuj...

Po chwili do pokoju weszła mama...Usiadła obok...

-Jeśli chcesz bedziesz mogła utrzymywać kontakty ze znajomymi. Z tym nie bedzie problemu...-mówiła a ja patrzyłam na nią załzawionymi oczami.

-Nie...nie chce...-po moim policzku spłynęła łza. -Możemy jechać...już jest mi to obojętne...-położyłam głowę na poduszkę.

-Dobrze córeczko zacznij pakować już najpotrzebniejsze rzeczy a resztę zabierze się innym razem.-powiedziała mama i wyszła.

Wstałam i weszłam do garderoby wrzuciłam pierwsze lepsze rzeczy do walizki i zanosłam ją do salonu. Było mi obojętne co na siebie włoże. Ojciec pakował już rzeczy do samochodu. Ja stałam i czekałam...postanowiłam po chwili przejść się po domu...tyle wspomnień...aż żal mi się stąd wyprowadzać...

Po kilkunastu minutach rodzice zawołali mnie...wyjeżdżamy... Tylko dokąd??

-Mamo?-zaczęłam niepewnie.-Tak właściwie to gdzie my jedziemy??

-Do Walii kochanie.-odpowiedziała z uśmiechem na twarzy mama.

Nie odpowiedziałam nic...jade w nieznane mi do tej pory miejsce...dziwnie się czuję...Jechaliśmy tak dlugo że nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Kilka godzin później:

-Alyssa!-zaczęła szturchac mnie mama. -Jesteśmy na miejscu.

-Już?!-zdziwiłam się. Kiedy spałam czas płynął dużo szybciej...

Wyszlam z samochodu i ojciec podał mi moją walizkę. Dom był rzeczywiście niewielki...ale muszę się z tym pogodzić. Mama otworzyła drzwi i weszliśmy do środka. Rozglądałam się dookoła, paskudne, obdrapane ściany, sprzypiąca podłoga...jakaś masakra po prostu...Odłożyłam walizkę do pokoju w którym miałam spać.Poinformowałam rodziców że wychodze i wyszłam nazewnątrz... Kurde dosyć tutaj ładnie. Szłam cały czas prosto rozglądając się dookoła. Nagle ktoś przewalił mnie...Był to przystojny brunet...Znalezlismy sie dosyc niekonfortowej dla nas pozycji... Chlopak leżał na mnie przez kilka sekund poczym szybko wstał i podniósł mnie z ziemi.

-Nic ci nie jest?-pytał zaniepokojony.

-Nie, raczej nie-odpowiedziałam rumieniąc się delikatnie przy tym.

-Przepraszam za zaszla sytuację...-poprawił grzywke -Dopiero uczę się jeździć na desce...-zasmial sie.

-Nie ma sprawy...nic się nie stało-usmiechnelam sie w jego kierunku.

-Jak ci na imię?-zapytal nagle.

-Alyssa-odpowiedziałam.-A ty?-dodałam po chwili.

Chłopak nie odpowiedział. Ktoś zadzwonił do niego i szybko pobiegł tak jakby miał się gdzieś spoznic. No cóż...

Postanowiłam wrócić do domu. Było już dosyc pozno wiec poszlam wziac szybki prysznic i polozylam się na łóżko. Przeglądałam social media. Nic ciekawego...Lezalam i myslalam o brunecie...czy się jeszcze kiedys spotkamy...Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

______________

Hejo😄

Jak się podoba pierwszy rozdziałek??
Jeszcze nic szczególnego nie było ale to dopiero początek...
Ha ha ha

Zapraszam do gwazdkowania i nie zapomnijcie o zostawieniu komentarza.

Pozderki😄😄

darxxx333new

Despite all together ~B&M~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz