Czy to nie aby sen? *.*

253 11 2
                                    

Przepraszam, że tak późno dodaje kolejną część, ale nie miałam zbytnio czasu by ją napisać. Mam nadzieje, że podobają się wam moje opowiadania, jeśli tak to gwiazdkujcie i komentujcie, będzie mi bardzo miło :*

Nie wierzyłem w to co zobaczyłem. W progu drzwi stała piękna brunetka o również pięknych oczach. Na jej widok zamarłem.
-Czy ja widzę anioła?-zapytałem samego siebie w głębi duszy.

Megan:
Otwarłam drzwi i zobaczyłam wysokiego blondyna o pięknych czekoladowych oczach i nieziemskim uśmiechu. Stał i trzymał mój telefon w lewej ręce. Na jego widok szczęka delikatnie mi opadła, a oczy po chwili były zaszklone.

-To chyba Twoje-oznajmił pokazując mi telefon i spoglądając głęboko w moje oczy.
Kiwnęłam głową, ponieważ tylko tyle mogłam w tym momencie zrobić.
-Może wejdziesz do środka?-zapytałam cichym głosem.
-Jasne, chętnie poznam bliżej moją wierną i szlachetną Belieber.
-Szlachetną?-zapytałam marszcząc czoło, zamykając za nim drzwi.
-Tak, ponieważ to ty miałaś zostać moją OLLG, a została nią Twoja koleżanka-powiedział siadając wygodnie na kanapie w salonie.
-Śpieszyłam się- powiedziałam donośnym głosem, ponieważ teraz byłam w kuchni i lałam nam po dużym kubku zimnej coca coli z lodem.
Wróciłam do salonu, położyłam kubki na stoliku i usiadłam po prawej stronie Justina na dużym, wygodnym fotelu.
Nagle przyszedł mi sms od Reymont'a:
-"Hej mordko, właśnie jadę po Twoją mamę ;* "
-"Okej, dziękuję"
Kiedy pisałam tego sms'a przez cały czas czułam na sobie wzrok Justin'a. Czułam się trochę nieswojo, ale mimo tego było to niesamowite uczucie.
Nagle usłyszałam jego zachrypnięty głos:
-Co się stało, że musiałaś wyjść z koncertu?-zapytał, lecz w jego idealnym głosie słychać było smutek.
-Mój tata złamał nogę przez niefortunny wypadek w domu.- odpowiedziałam
-A Twoja mama gdzie?-zadał kolejne pytanie
-Reymont właśnie teraz po nią pojechał.
-Opowiedz mi coś o sobie-szybko zmienił temat
-Co chciałbyś wiedzieć?- zapytałam roześmiana
-Skąd jesteś (?), bo słyszę jakiś akcent, tylko nie wiem jaki, masz rodzeństwo? i jak długo jesteś moją fanką?-bardzo szybko zadawał pytania
Westchnęłam i zaczęłam odpowiadać:
-Akcent polski, niedawno się przeprowadziłam tutaj razem z tatą, nie mam rodzeństwa, jestem jedynaczką, ale bardzo bym chciała mieć młodszego braciszka, a fanką jestem 10 lat-odpowiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam.
-Ooo, tak długo jesteś razem ze mną?-zapytał i delikatnie uniósł kąciki ust.
-No tak-uśmiechnęłam się. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Otwarłam je i odrazu powiedziałam:
-Hej mamuś-po czym ją przytuliłam.
Mama odwzajemniła mój uścisk, lecz czułam, że zza mojego ramienia spogląda na Jussa. Chłopak wstał i podszedł do mamy, podając jej rękę.
-Dobry Wieczór, miło mi panią poznać-przywitał się.
Mama delikatnie mnie od siebie odsunęła i zwróciła się do chłopaka:
-Mi również-na co się uśmiechnęła. -Chcecie gdzieś wyjść?-dodała.
-Cóż...nie wiem czy pani pozwoli, ale chciałbym zabrać Megan na Time Square.-odparł Juss spoglądając raz na mnie, raz na mamę.
-Jasne idźcie-powiedziała to z obojętnością robiąc już coś w kuchni.
Nawet nie zapytałam dlaczego tak szybko podjęła tę decyzję, ponieważ bałam się tego, że zmieni zdanie, więc przytuliłam ją bardzo mocno i po chwili wyszliśmy.

Usiedliśmy na dużych, czerwonych schodach naprzeciw najpiękniejszego i najjaśniejszego budynku na Time Square. To było niesamowite uczucie być tam z samym Justin'em Bieber'em. Mimo tego, że była noc, ogromne reklamy wiszące na budynkach rozświetlały całą ulicę. Przez dłuższy czas rozmawialiśmy, po czym nastała głucha cisza. Patrzyłam na spacerujących ludzi po uliczkach, nagle usłyszałam jego cichy głos:
-Twoje oczy...-powiedział marzycielsko-takie prawdziwe-dodał wpatrując się w nie.
Spojrzałam na niego z zaciekawieniem:
-Co w nich takiego jest?-zapytałam.
-Każda moja fanka zawsze wpatruje się we mnie jak w obrazek, Ty jesteś inna, patrzysz na ludzi, których nie znasz i cieszysz się ich szczęściem.
Zamilkłam, lecz później złapałam go za lewą dłoń i oznajmiłam:
-Cieszę się czyimś szczęściem, ponieważ przez wiele lat brałam przykład z niesamowitego człowieka.
Justin uśmiechnął się i ścisnął moją dłoń.
Wbrew naszym oczekiwaniom ujrzałam na jego skórzanej kurtce dwie, małe kropelki deszczu. Po chwili tak się rozpadało, że nie było widać nikogo na ulicy, tylko do pobliskich restauracji i pubów ludzie wbiegali, by ukryć się przed deszczem, natomiast ja i Justin dalej siedzieliśmy w tym samym miejscu co przed burzą. Momentalnie Juss wstał i gwałtownym ruchem złapał mnie za rękę, po czym zbiegliśmy ze schodów i udaliśmy się pod małe zadaszenie kwiaciarni. Przez kilka minut stałam nieruchomo oglądając, małe kropelki spadające na moją dłoń wyciągniętą na deszcz.
Justin chwycił za przesiąknięty wodą rękaw szarej bluzy i spojrzał mi w oczy:
-Drżysz
-To nic takiego-odparłam patrząc na niego i kręcąc lekko głową.
Juss nie słuchał mojej odpowiedzi, ponieważ w tym samym czasie zdjął skórzaną kurtkę i zarzucił ją na moje ramiona, mając na sobie tylko cienki, biały t-shirt.
-Przestań, jest zimno-powiedziałam zdejmując kurtkę.
-Dlatego Ci ją dałem, nie powinnaś moknąć-odparł zakładając ją z powrotem na moje ramiona.
-A teraz chodź, przebierzesz się-powiedział ciągnąc mnie delikatnie za rękaw w stronę całkiem przeciwną niż przyszliśmy.
-Gdzie idziemy?-zapytałam zdezorientowana.
-Zobaczysz- odpowiedział z chytrym uśmiechem na twarzy.
Po kilku minutach iścia w deszczu dotarliśmy na werandę dużego, białego domu z dwoma piętrami. Biały t-shirt Jussa był tak namoknięty, że prześwitywał każdy skrawek najmniejszego tatuażu oraz jego idealnie wyrzeźbioną sylwetkę.
Weszliśmy do bardzo jasnego pomieszczenia, w którym na środku stał duży, czarny fortepian.
-Czuj się jak u siebie-powiedział zamykając drzwi
-Twój dom?-zapytałam wpatrując się w złote ramy obrazów wiszących przy ogromnej szafie.
-Tak, a teraz chodź za mną-dodał wchodząc po krętych,również białych schodach.
Poszłam za nim i znalazłam się w bardzo muzycznym i męskim pokoju, nie miałam żadnych wątpliwości, że to pokuj Justin'a. Miał on czarne ściany, białe komody, a fototapetą było zdjęcie jego fanek tworzących serduszka z dłoni na jednym z jego koncertów. W rogu, przy oknie stała gitara, zaraz obok niej stało pianino, a obok jego ogromnego łóżka wodnego stała perkusja.
-Ale tu pięknie-powiedziałam cichym i zachrypniętym głosem gładząc talerz perkusji.
-Podoba Ci się?-zapytał wyciągając z szafy dużą czarną bluzę i czarny t-shirt.
-Nawet bardzo- powiedziałam.
-To dla Ciebie, po lewej stronie jest łazienka, zdejmij te mokre ciuchy-odparł, podając mi ubrania.

Przebrałam się i zeszłam na dół, ponieważ słyszałam jak Juss pogrywa na fortepianie.

Justin:
Kiedy Megan poszła się przebrać, postanowiłem zagrać mój nowy kawałek na fortepianie w salonie. Nie słyszałem kiedy schodziła na dół, więc nie przerywałem gry, dopiero kiedy schodziła z ostatniego schodka, zaskrzypiał i gwałtownym ruchem odwróciłem się w jej stronę.
-Przepraszam, nie chciałam Ci przeszkodzić-powiedziała zdenerwowanym słodkim głosikiem.
-Nic się nie stało, chodź tutaj- powiedziałem wstając z ławeczki. Chwyciłem ją za zimne nadgarstki i powiedziałem wpatrując się w jej lekko fioletowe wargi:
-Nie zostałaś OLLG na koncercie, za to zostaniesz nią teraz- powiedziałem puszczając jej dłonie i stając za nią. Założyłem jej fioletowy wianek chwyciłem za talie i zacząłem bardzo cichutko śpiewać jej do ucha "One less lonely girl"

Megan:
Justin założył mi wianek zrobiony z fioletowych, malutkich róż i długiej wstęgi sięgającej mi do bioder, następnie stanął za mną i delikatnym, czułym ruchem objął moją talię, po czym zaczął śpiewać. W tym momencie miałam jedno w głowie: "Boże...teraz mogę umierać". To było tak niesamowite uczucie, nogi miałam jak z waty a serce biło tak mocno, że nie potrafiłam swobodnie oddychać.

Justin:
Po zaśpiewaniu refrenu, stanąłem na przeciw niej, chwyciłem za dolną część bluzy i przyciągnąłem ją do siebie czując przy tym samym bicie jej serduszka. Mały i mokry kosmyk jej włosów zahaczyłem o ucho ozdobione trzema złotymi kolczykami, po czym przejechałem ręką po jej policzku i wbiłem się delikatnie w jej usta.

Megan:
Po tym jak delikatnie dotknął moich ust swoimi po moim policzku spłynęła jedna łza, która momentalnie została starta przez zewnętrzną stronę palców Justin'a.

Mam nadzieję, że się podoba. Jeszcze raz przepraszam, że tak długo czekaliście :/ <3

When I met U || J.B  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz