Rozdział 17

164K 7.7K 8.7K
                                    

Przepraszam za opóźnienie, mam nadzieję, że ten rozdział wam wszystko wynagrodzi. Miłego czytania.

Dwadzieścia minut później dotarliśmy do jego mieszkania. Zdjęłam powoli buty i skierowałam się za Isaac'iem do kuchni. Bardzo dobrze pamiętałam te pomieszczenia, ale mimo wszystko postanowiłam dokładnie się rozejrzeć. Szłam korytarzem, który znałam jak własną kieszeń dotykając delikatnie dłonią zimnej, szarej ściany. Moje stopy bardzo cicho przemieszczały się po drewnianych panelach, kiedy wspominałam wszystkie chwile, które tu spędziłam. Wszystko wydawało się tak cholernie bliskie, kiedy tak naprawdę było odległe. Minęło dużo czasu i tylko drobiazgi uległy zmianie. Mimo wszystko w dalszym ciągu w jakiś sposób czułam się tam bardzo dobrze i bezpiecznie.

- Napijesz się czegoś? - spytał opierając się o blat.

- Tak, poproszę - usiadłam po drugiej stronie przy blacie obserwując jego poczynania.

Odwrócił się i otworzył szafkę wiszącą na ścianie, po czym wyjął z niej dwa naczynia. Skupiłam wzrok na jednym z nich i od razu rozpoznałam kubek ze słonikiem.

- Naprawdę jeszcze go masz? - niekontrolowany uśmiech wpłynął na moje usta. Nie myślałam, że nadal o nim pamięta.

- Dlaczego miałbym go nie mieć - wzruszył ramionami i zaczął przygotowywać najprawdopodobniej herbatę, lecz nie na tym się skupiłam.

Coś było nie tak. Isaac przez całą drogę, a potem w trakcie pobytu w jego mieszkaniu nie uśmiechnął się ani razu, czy nie rzucił żadnego dwuznacznego tekstu. Zdecydowanie dziwnie się zachowywał. Był cichy, opanowany, małomówny i właściwie odzywał się tylko wtedy, kiedy była taka potrzeba. Mogłam jedynie snuć podejrzenia, że to wszystko ze względu na wcześniejsze wspominanie o Theo. Po pierwszym ich spotkaniu miałam świadomość, że nie będzie to przyjemny temat.

- Jesteś zły, prawda? - spytałam.

Isaac właśnie skończył przygotowywać napoje, chwycił oba kubki i ignorując pytanie wyminął mnie, po czym ruszył do salonu. Zrobiłam to samo przy okazji ciężko wzdychając. Czeka mnie poważna rozmowa.

- Nie ignoruj mnie, proszę... - dalej ciągnęłam temat i niczym cień podążałam za jego sylwetką.

Chłopak w dalszym ciągu milczał. Odstawił kubki na stół i usiadł na kanapie nawet na mnie nie spoglądając. Zajęłam miejsce obok niego, tyle, że siadając bokiem by móc dokładnie widzieć jego twarz, niestety nie wyrażającą niczego więcej niż przeraźliwa powaga. Z nim nigdy nie miałam łatwo.

- Theo jest tylko przyjacielem. Tak samo jak Tyler... - zaczęłam.

- Tyle, że Tyler jest gejem. A ja dobrze wiem, jak kończą się takie niby przyjaźnie jak twoja i Theo. Ale chyba nie powinienem ci niczego zabraniać, więc jeżeli on jest dla ciebie dobry, to nie mogę stawać ci na drodze - powiedział, a mój mózg już zaczął niemal wariować. Jak mógł nawet pomyśleć, że mogłabym teraz być z Theo?

Nie to, że się nie nadawał. Według mnie Theo był wręcz ideałem i perfekcyjnym kandydatem na partnera. Malutka różnica jest taka, że to Isaac'a kochałam w ten sposób.

- Ty jesteś moim dobrem rozumiesz? - powiedziałam bardzo powoli i wyraźnie. Jego szczęka drgnęła, lecz nie odpowiedział. Wzięłam głęboki wdech i przysunęłam się bliżej niego - Isaac nie chcę jego, chcę ciebie, rozumiesz?

Może nie była to jakaś bardzo przekonująca i głęboka wypowiedź, ale naprawdę nie wiedziałam już co robić. Tyle razy powtarzałam mu, że pomiędzy mną a Theo nie ma nic więcej niż przyjaźń, a on dalej nie potrafił mi uwierzyć. Z drugiej strony gdzieś w głębi duszy cieszyłam się jak dziecko, ponieważ gdybym nie była dla Isaac'a nikim ważnym, nie martwiłby się tak bardzo o jakiegoś kolegę. Musiało mu zależeć. Musiało...

ZNAM CIĘOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz