Rozdział 10 - Brutalna rzeczywistość

936 131 15
                                    

    Zostałem obudzony dość wcześnie, jednak nie przez Chanyeola, a przez mojego brata. Nie chciał mi nic powiedzieć, miałem się tylko doprowadzić do porządku i zejść na dół. Pomógł mi z przejściem do łazienki, gdzie opłukałem twarz oraz rozczesałem włosy, na które zwrócił uwagę. Dotarło do mnie, że faktycznie wczoraj rozjaśniałem włosy. Przez to, że nie mogłem tego zobaczyć wypadło mi to całkowicie z głowy. Ubrałem czarne dresy, które wczoraj zostawiłem w łazience, a mój brat podał mi pierwszą lepszą koszulkę. Na końcu zawiązał mi bandaż, było zdecydowanie ciaśniej niż gdy robił to Chanyeol. Opuściliśmy pomieszczenie, kierując się w stronę schodów. Próbowałem z niego wyciągnąć o co chodzi, jednak z jakiegoś powodu nie chciał mi powiedzieć. Dowiedziałem się jedynie, że będę miał gości. Twierdził, że nie chce mnie stresować, gdyż dzisiaj odczuje wystarczająco dużo stresu. Prawdopodobnie te słowa zestresowały mnie bardziej niż to co się za nimi kryło. Zeszliśmy na dół, a następnie posadził mnie przy stole w salonie. Głęboko odetchnąłem. Nie słyszałem nikogo, więc podejrzewałem, że jeszcze nie przyjechali. Moja mama położyła przede mną talerz z kanapkami oraz kubek herbaty. Przesunąłem ostrożnie palcami po talerzu, dobrze złapałem w palce jedzenie i zacząłem jeść. W tle leciał włączony telewizor, który był niesamowicie głośno ustawiony, ale tylko dla mnie. Moje uszy zdążyły się przyzwyczaić do dźwięków, które kiedyś byłyby dla mnie niczym szept albo i cisza. Normalna głośność była teraz jak krzyki. Jadłem, skupiając się na smaku, a nie na tym co może się odbyć za chwile. Nic nie wiedziałem, a w ostatnim czasie zdążyłem się przekonać, że to nie wróżyło dla mnie niczego dobrego. Gdy dotarło do moich uszu pukanie do drzwi, nie zareagowałem tak jak się spodziewałem. Siedziałem i cały czas brałem gryzy. Jedynie zwróciłem głowę w tamtą stronę. Póki co byłem spokojny i liczyłem też na to, że tak zostanie do końca tego dnia. Gdy moi goście przywitali się z moją matką oraz bratem, od razu ich rozpoznałem. W normalnych okolicznościach bym się ucieszył, jednak taki skład wcale mi się nie podobał. Nadciągały ciężkie tematy.

- Cześć Suho - odezwałem się, słysząc pierwsze kroki w pomieszczeniu. Odłożyłem kanapkę i przetarłem dłonie, podpierając łokcie o blat stołu. Miałem wrażenie, że zdziwił się tym, że wiedziałem kto przyszedł i kiedy wszedł do salonu. 

- Cześć, skąd wiedziałeś? - zapytał, podchodząc bliżej.

- Słyszałem - przyznałem, wsłuchując się jak odsuwa krzesło i siada obok. Chwyciłem z powrotem kanapkę i wziąłem gryza. Drugą dłonią chwyciłem za talerz i podsunąłem w jego stronę. - Chcesz?

- Nie, dopiero jadłem.

    Skinąłem głową, zabierając naczynie z powrotem do siebie. Słysząc kolejne kroki obróciłem się w stronę wejścia. Nie odzywałem się z pełnymi ustami, jedynie je przetarłem kciukiem i skłoniłem się w miarę możliwości, które dało mi niedosunięte krzesło na którym siedziałem. Manager się ze mną przywitał, pozwalając mi na dokończenie śniadania. W międzyczasie moja rodzina poinformowała mnie, że jadą do sklepu. Domyślałem się, że to wymówka. Mieli po prostu wyjść żebyśmy mogli w trójkę na spokojnie porozmawiać, a to nie podobało mi się jeszcze bardziej. Wsunąłem do ust ostatni gryz i odsunąłem resztę, tracąc apetyt. Napiłem się, a gdy odłożyłem kubek wciąż go trzymałem. Bawiłem się nim, lekko go obracając bądź po nim drapiąc jednym z paznokci. Odetchnąłem.

- Zmieniłeś kolor włosów. 

- Tęskniłem za blondem - przyznałem, zwracając się w stronę mężczyzny. 

- W porządku - odetchnął, otwierając aktówkę. Szukał w niej czegoś, a ja tylko wsłuchiwałem się w szelest tysiąca kartek, które obracał. Nie miałem pojęcia co dokładnie robił lider, ale milczał. - Fani już wiedzą o tym co ci się przytrafiło. 

Nieszczęśliwy KrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz