*OGŁASZAM,IŻ OPOWIADANIE BĘDZIE STOPNIOWO POPRAWIONE, ZE WZGLĘDU NA BŁĘDY INTERPUNKCYJNE I ORTOGRAFICZNE. DZIEKUJE ZA UWAGĘ.
CIAPEK ( ͡° ͜ʖ ͡°)JEŚLI KTOŚ WCZEŚNIEJ NIE WIDZIAŁ PROLOGU, TO DLATEGO, ŻE MÓJ BRAT GO USUNĄŁ I WSTAWIŁ JAKIEŚ LITERY, WIĘC COFNĘŁAM PUBLIKACJĘ TEGO ROZDZIAŁU, ALE JUŻ WSZYSTKO NAPRAWIŁAM! (PO DWÓCH LATACH OD PUBLIKACJI RESZTY ROZDZIAŁÓW...)*
- Kochanie, chodź tutaj. - Krzyknęła mama wracając z zakupów,trzymając łupy w rękach. Posłusznie poszłam do kuchni.
-Co? - Zapytałam przerażona jej zachwytem.
-Właśnie przyszedł list z uniwersytetu,proszę. - Podała mi śnieżnobiałą kopertę z moim imieniem i nazwiskiem wydrukowanym na niej. Sciskałam ją chwilę w rękach, po czym otworzyłam, czytając list. Był on między innymi o tym,że nie przyjmują mnie do siebie. A z jakiego powodu? Niestety,nie było napisane.
-Coś się stało? Nie przyjęli cię? - Zapytała moja rodzicielka. Jej brązowe włosy spadły jej na przenikliwie czerwone tęczówki oczu.
- Tak. - Jęknęłam z niezadowolenia,wiedząc co to oznacza. - Będę musiała pracować u ojca. - Jeśli chodzi o mojego tatę, to go nienawidzę. Katował moją mamę jak i mnie,gdy byłam mała.
-Kotku,on na pewno się zmienił. Siedział te dwa lata więzienia.
-Może....
- No właśnie! A teraz leć do tej pizzerii i nogi mu połam!
-Ok.
- Ej,ej,ej,oczywiście w przenośni! - Puściła do mnie oczko,ja odpowiedziałam jej szczerym uśmiechem. Poszłam, ubrałam kurtkę i buty,wyszłam.
Letnie promienie słońca otuliły moja twarz. Pąki kwiatów rosły sobie,spokojnie czekając gdy nikt nie będzie w pobliżu, by pnąć się w górę. Natura jedynie boi się, iż ktoś zauważy jej magiczny czar. Gdy się okcnęłam,byłam na uliczce naprzeciwko szaro-białego budynku. Neonowy napis "Freddy Fazbears Pizza" raził mnie w oczy. Podbiegłam do szklanych drzwi i je otworzyłam. Mowę mi odebrało. Trzy animatroniki grające na przeróżnych instrumentach, stały na drewnianej,małej scenie. Z reflektorów padało jasne,także neonowe światło. Wokół biegała zgraja rozwrzeszczanych dzieciaków.
-Mogę w czymś panience pomóc? - Zapytał mnie ktoś z tyłu. Odwróciłam się jak najszybciej mogłam, błąd. Nasze usta niemal się stykały. Musiałam wyglądać jak burak. Jak najszybciej się odsunęłam.- Pokażesz mi gdzie jest pokój Vincenta Rawlsona? - Chłopak słysząc imię i nazwisko mojego ojca,wzdrygnął się.
-Tak. Korytarzem prosto i na lewo. - Powiedział, po czym zaczął mnie prowadzić do wcześniej wspomnianego miejsca.
-Jak się nazywasz?
- Na to przyjdzie pora. - Uśmiechnął się. - To tutaj. - Wskazał na fioletowe drzwi.
-Dziękuję, do zobaczenia! - Chłopak odszedł,mówiąc coś pod nosem tak,bym nie usłyszała. Zapukałam do drzwi po czym weszłam.
-Czego pani chcę? - Zapytał oschłym tonem.
-Chciałam się zapytać o stanowisko stróża dziennego.
- Aaa,pewnie! - Pokazał gestem ręki, że mam pójść za nim. Szliśmy ciemnym korytarzem. Na biało-czarne kafelki podłogi układające się w szachwonice, z jakiegoś źródła,spadały kropelki wody,co było słychać na kilometr. Czy to nie dziwne,że nawet o imię mnie nie spytał? Wtedy,tym się nie przejmowałam. Weszliśmy do ciemnego pomieszczenia. Zauważyłam złotego miśka-animatrona.
-Dlaczego tu tak cuchnie?
-Stare kostiumy... a ty będziesz w jednym z nich. -Straciłam równowagę i upadłam na kafelkową podłogę. Jedyne co zauważyłam, to mój tata,rozcinający moje ciało.
-----
28.05.2016
CZYTASZ
✔ |FNaF ff| - I Love You, Golden Freddy
FanfictionJeżeli jesteś odporny na wszelkie błędy językowe, stylistyczne, ortograficzne to zapraszam. To była moja pierwsza "książka" jak byłam jeszcze dzieckiem myślącym o... dość dziwnych rzeczach. W każdym razie, to było jedno z moich pierwszych opowiadań...