•01•

12.9K 356 38
                                    

Postanowiłam coś ze sobą zrobić. Powoli wstałam, ledwo utrzymując się na nogach. Ruszyłam w stronę windy, by po chwili zjechać nią na dół. Minęłam ochroniarza, który na mój widok aż podniósł się z krzesła. Byłam świadoma tego, jak bardzo żałośnie wyglądam. Jednak w tym momencie zbytnio mnie to nie obchodziło.

Wyszłam z budynku, wtapiając się w tłum. Nie miałam pojęcia, gdzie iść. Oliver w dalszym ciągu siedział u rodziny Belli, a mieszkanie zajmował jego przyjaciel, więc ta opcja odpadała. Zdecydowałam pójść do Louisa, ponieważ jego dom i tak był najbliżej.

Szłam już dobry kawał czasu, a wzrok każdego mijanego człowieka spoczywał na mojej twarzy. Jedni przyglądali mi się z przerażeniem, inni z troską, smutkiem, empatią. Ile ludzi tyle spojrzeń. Cieszyłam się, że nie mogą dojrzeć tego, co wygląda najżałośniej.

Mojego serca.

Dotarłam pod dom przyjaciela, niepewnie dzwoniąc do drzwi. Minęło kilka sekund, zanim stanął w nich Lou.

- Rany, Clair - zaniepokojenie wypełniło jego niebieskie tęczówki - Wejdź, co się stało? - nie byłam w stanie mówić. Nie byłam w stanie w ogóle. Pozwoliłam kolejny raz na wydostanie się z moich oczu słonego płynu, łapiąc przy tym nieumyślnie za brzuch. Wzrok chłopaka powędrował za moją dłonią. Jego źrenice momentalnie przybrały formę dwa razy większą - Nie mów, że.. - kiwnęłam szybko głową. Louis złapał mnie w swoje objęcia. Płakałabym, ale nie miałam już sił.

- Lou.. - dałam radę wymamrotać.

- Cii - jego ręka kojąco jeździła po moich plecach - Co ten bałwan Ci zrobił, kruszynko? - usiedliśmy na kanapie, a ja niechętnie opowiedziałam całą historię - Co za chuj - westchnął - Możesz tu zamieszkać.

- Nie, nie chcę wam.. - zaczęłam.

- Zostajesz - usłyszałam kobiecy głos. Odwróciłam głowę i dostrzegłam Briane.

- Nie mam rze.. - znowu mi przerwano.

- Zaraz po nie pojadę - widział moje zawahanie, więc po chwili dodał - Sam.

- Ja.. - szepnęłam - Ja nie wiem jak mam wam dziękować - znalazłam się w czułych objęciach przyjaciół.

****Louis's POV****

Wsiadłem do samochodu ruszając w drogę. Obiecałem Clair, że pojadę po jej rzeczy, więc tak też zrobiłem. Nie dociera do mnie to, co ten debil odstawił. Rozumiem, że go to przeraża, jednak wszystko ma swoje granice. Ta dziewczyna w niczym nie zasłużyła sobie na takie traktowanie.

Zaparkowałem przed budynkiem, po czym wysiadłem z pojazdu. Wjechałem windą na odpowiednie piętro i podszedłem do drzwi, które otworzyłem za pomocą wcześniej otrzymanych kluczy. Wszedłem do środka.

- Clair, cholera.. - usłyszałem głos przyjaciela, który przerwał w momencie, gdy mnie zobaczył - Louis?

- Myślałeś, że ona wróci po tym, co jej powiedziałeś? - prychnąłem wymijając go.

- Gdzie ona jest? - spytał stanowczo.

- Od teraz nie powinno Cię to interesować, Harry - skierowałem się na schody, wchodząc na drugie piętro.

- Jak może mnie to nie interesować... Co robisz!? - krzyknął widząc jak wchodzę do ich garderoby.

- Nie pierdol tyle tylko podaj mi jej walizki! - podniosłem głos. Miałem już dość jego zachowania.

- Ona nie wróci? - zobaczyłem w jego oczach łzy. Prostak.

- Nie rycz teraz, frajerze - warknąłem - Trzeba było myśleć wcześniej, zanim jej powiedziałeś, że nie wiesz, czy to Ty jesteś ojcem - stanąłem w miejscu chwilę o tym myśląc - Kurwa, jaki Ty jesteś głupi... - wróciłem do pakowania rzeczy.

- Louis - nie zareagowałem - Louis - powtórzył - Louis! - krzyknął chwytając mój nadgarstek, który momentalnie wyrwałem z uścisku.

- Pierdol się i daj mi ją spakować! - nie wytrzymałem. Po prostu nie dałem już rady. Za każdym razem, gdy ten idiota otwierał gębę przed oczami pojawiała mi się zrozpaczona twarz Clair. Miałem ochotę obić mu tę jego buźkę.

Wszedłem na górę po ostatnią walizkę. Skierowałem się w stronę wyjścia, po drodze mijając zrozpaczonego Harry'ego siedzącego na kanapie. Postawiłem bagaż przy drzwiach, podchodząc do chłopaka. Uniósł głowę, gdy podałem mu kluczyki do mieszkania. Niechętnie je przyjął.

- Stracisz ją - powiedziałem szczerze - I dziecko także - dodałem. Po jego policzkach zaczęły spływać łzy. Odwróciłem się na piętach i wymaszerowałem na klatkę, ciągnąc za sobą walizkę.

***

Zaczynamy drugą część Fate. |H.S|!!!

Nie wiem jak Wy, ale ja czekałam na to cały tydzień, a nawet dłużej, bo chciałam pisać już tę część jak tylko narodził się pomysł na opowiadanie :D

Tak więc...

Cieszę się, że ktoś to w ogóle czyta i najcieplejsze podziękowania dla tych osób, które dotrwały do tego miejsca i gorące uściski dla wszystkich, którzy tak pilnie udzielają się w komentarzach <3

Jest mi niezmiernie miło, że mogę podzielić się z Wami drugą częścią moich wypocin c:

Kocham i dziękuję. xx

Fate. 2 |H.S|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz