•42•

6.1K 227 12
                                    

****...****

Ponownie odizolowałam się od Harry'ego.

Nie chciałam tego, jednak inaczej nie potrafiłam. Znowu wypełniła mnie pustka, jakby ktoś wyrwał znaczną część mojego serca.

Właściwie, tak też było.

Nie wiedziałam co ze sobą robić, siedziałam, leżałam, błąkałam się po ogromnym apartamencie, unikając jakiegokolwiek towarzystwa. Na twarzy zielonookiego widziałam smutek i ból. Nie pragnęłam niczego innego, jak wtulenie się w jego silne ramiona i zapewnienie, że wszystko ze mną w porządku. Że wszystko się ułoży.

Niestety sytuacja, którą zostałam zmuszona przetrwać odcisnęła na mnie piętno. Piętno, które tworzy niewidzialną barierę między mną a tym, co daje mi szczęście.

Zawędrowałam do sypialni, więc bez namysłu rzuciłam swoje bezwładne ciało na materac. Dłoń delikatnie położyłam na brzuchu, starając się oczyścić umysł. Nie chciałam przecież zrobić nic głupiego.

Sięgnęłam po telefon, który, jak na złość, upadł na podłogę. Po chwili zastanowienia, zwiesiłam głowę ku podłodze, chwytając urządzenie.

Moją uwagę przyciągnął niewielkich rozmiarów kartonik, schowany pod łóżkiem.

Moja ciekawość jak zawsze wzięła górę, więc zgrabnym ruchem zdjęłam wieczko i zajrzałam do środka.

Moje serce stanęło, gdy wyjęłam dziecięcą zabawkę.

Poczułam łzy, spływające po moich policzkach. Wzięłam pluszaka i wtulona w niego zapadłam w niekrótką drzemkę.

****Harry's POV****

Wróciłem do domu z kilkugodzinnych zakupów, które miały być początkowo wyjściem po mleko. Jak się okazało nagle poczułem zapotrzebowanie na masę produktów, dzięki czemu podczas szukania ich opóźniałem powrót do czterech ścian.

Po przekroczeniu progu zaniepokojony zwróciłem uwagę na jeden, dość istotny szczegół. Nigdzie nie widziałem nieobecnej duchem, błąkającej się dziewczyny. Co było nowością, ponieważ zawsze spacerowała z jednego pomieszczenia do drugiego, nigdy nie siedząc w jednym miejscu zbyt długo.

W spokoju usiadłem stwierdzając, że zapewne nawiedza piętro. Jednak gdy po kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu minutach dalej nie okazywała znaków, że żyje, ruszyłem na poszukiwania.

Sprawdziłem każdy zakątek i zacząłem coraz bardziej panikować. Wreszcie dotarłem do drzwi od sypialni, chwilę później z impetem do niej wpadając.

Clair leżała, niczym niewinna owieczka, a w ramionach trzymała przytulankę, którą kupiłem dla naszej nienarodzonej córki.

Z pozoru dość spokojny obrazek, jednak wzbudzał we mnie niepewność. Coś mi tutaj nie pasowało. Nie pamiętam, kiedy ostatnio dziewczyna spała tak beztrosko i tak długo. Podszedłem bliżej, przysiadając na brzegu materaca. Blondynka wyglądała nadzwyczaj spokojnie.

Nachyliłem się ku Clair, z przerażeniem przekonując się, że nie czuję oddechu. Mój wzrok w szaleńczym tempie powędrował na szafkę nocną, gdzie stało lekarstwo, które pomagało jej zasnąć i utrzymać samokontrolę. Zajrzałem do świeżo kupionego pudełeczka, zastając w nim zaledwie kilka tabletek. 

Zerwałem się z łóżka, biegnąc po telefon i szybko dzwoniąc po karetkę. Przyjechali w kilka minut.

****Kilka dni później****

Otworzyłem drzwi szpitala, idąc prosto do pokoju dziewczyny. Nie mogę uwierzyć, że w tak krótki czasie straciłem ją prawie dwa razy. Dalej nie potrafię pojąć, o czym myślała w tamtej chwili i co ją do tego podkusiło. 

Miałem dość jej zachowania. Wiem, że nie potrafi sobie z tym poradzić, ale wiem też, co czuję, bo przeszedłem praktycznie przez to samo. Niejednokrotnie to tłumaczyłem, co za każdym razem potwierdzała, że rozumie.

No cóż, najwidoczniej nie do końca.

Usiadłem przy szpitalnym łóżku, na którym słodko drzemała. Oczywiście nie obeszło się bez sprawdzenia, czy rzeczywiście tylko śpi. Oparłem głowę o dłonie, rozmyślając co ona ze mną robi. Przynajmniej nie brakuje w moim życiu adrenaliny.

- Harry.. - szepnęła, a ja aż podskoczyłem w miejscu. Od powrotu z Florydy nie odezwała się ani słowem.

- Nigdy więcej nie rób czegoś takiego, Clair - powiedziałem błagalnym, przepełnionym bólem głosem.

- Przepraszam - odparła, po czym nastała chwila ciszy - Kocham cię - powiedziała tak cicho, że nie byłem pewny, że faktycznie padło to z jej ust.

- Co powiedziałaś? - zapytałem oniemiały.

- Kocham cię - odpowiedziała pewniej, a moje serce stanęło na ułamek sekundy - Twoja propozycja, o której rozmawialiśmy na ślubie April.. - spojrzała mi głęboko w oczy - Jeżeli dalej jest aktywna, to bardzo bym tego chciała.

***

Został nam tylko epilog, kochani :')

Przepraszam, że tak długo nic nie było.

Jednak wyszłam z założenia, że lepiej napisać coś porządnie(a piszę to któryś tam dzień) niż wstawić Wam jakiś chłam, jako ostatni rozdział :')

No więc... Do epilogu! :D

PS.: Po napisaniu wyjątkowo nie chciało mi się tego czytać, ale wierzę, że nie odwaliłam jakiejś gafy :P

Fate. 2 |H.S|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz